Ta sprawa mocno poruszyło mieszkańców Torunia. Chodzi o kontrolerów MZK z Torunia, którzy wyzwali obywatelki Ukrainy. Sprawa znalazła swój finał w sądzie.
O całym zdarzeniu informują "Nowości Dziennik Toruński".
Do tego przykrego incydentu doszło we wrześniu ubiegłego roku w Toruniu. Wtedy obywatelka Ukrainy wraz z dwiema córkami przyjechała do Torunia na wycieczkę do ogrodu zoobotanicznego. Kobiety w podróż wybrały się pociągiem i wysiadły na Dworcu Głównym.
Kobiety chciały kupić bilet w biletomacie, ale nie miały odpowiedniej gotówki, więc chciały zrobić to za pomocą aplikacji. Wtedy w autobusie pojawiła się kontrola.
Jak informują Nowości - kontrolerzy byli bardzo agresywni wobec kobiet. "Ku..y, szmaty, swołocz" - w taki sposób zwracali się do obywatelek Ukrainy, do tego upierali się, że jadą bez biletu i zapłacą mandaty.
Dodali też, że powinny wracać do siebie na Ukrainę.
- Nie budzi najmniejszej wątpliwości, że te słowa mają taki właśnie wydźwięk i można jej uznać niemal za "klasyczny" przykład zniewagi w polskich realiach. Podobnie ma się rzecz z określeniem „swołocz”, które w znaczeniu pogardliwym oznacza kogoś postępującego nieuczciwie lub podłego, zasługującego na pogardę, budzącego odrazę
- powiedział sędzia Marcin Czarciński z II Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Toruniu w uzasadnieniu wyroku.
Kontrolerzy MZK J.J i D.M uznani zostali za winnych i skazani na prace społeczne. Ponadto mają też zapłacić pokrzywdzonym Ukrainkom określone kwoty tytułem częściowego zadośćuczynienia i przeprosić je na piśmie w ich ojczystym języku.
Wyrok jest nieprawomocny.