Publikujemy list, który wpłynął do naszej redakcji bezpośrednio od pracowników Miejskiego Zakładu Komunikacji w Toruniu.
Witamy,
Czy MZK w obecnych warunkach epidemii może zmusić kierowców MZK Toruń do wypraszania pasażerów z autobusu, podczas gdy ich liczba przekracza założony stan, a kierowcy nie zostali w żaden sposób zabezpieczeni w kontakcie z pasażerami?
"Wywalczyliśmy "bezpieczną strefę" i oddzielenie od przedziału pasażerskiego, a teraz mamy narażać zdrowie swoje, naszych bliskich, wychodzić do przedziału pasażerskiego i kłócić się z pasażerami, kto ma wysiąść a kto nie.
Dostaliśmy tylko jedną maseczkę - trzy tygodnie temu, żeli antybakteryjnych nie wystarczyło dla wszystkich kierowców. Jesteśmy przerażeni decyzją zakładu pracy i tym, jak zakład "dba" o nasze zdrowie i życie, o zdrowie naszych bliskich. Kierowcy mają zakaz wstępu do kierownictwa i przełożonych z racji wirusa. Wielu kierowców jest na zwolnieniu, bo się boją przychodzić do pracy. Ci, którzy zostali są świadomie narażani jak nigdy wcześniej. Zgłaszanie każdej konfliktowej sytuacji do przełożonych spotyka się tylko z odzewem, że to my będziemy płacić mandaty (do czego nie ma podstawy prawnej).
Nie chcemy kłócić się z pasażerami, unikamy konfliktowych sytuacji. Nie wszystko da się wyjaśnić przez megafon (często brak lub niesprawny) a decyzje MZK np. w sprawie wypuszczania na trasę krótkich autobusów na obleganych liniach są po prostu nietrafione, zagrażają nam jak i pasażerom. Prosimy więc o wyrozumiałość - my również mamy rodziny, sami jeździmy w strachu. Zaznaczam, że kierowcy skrupulatnie liczyli pasażerów na każdej z linii, ale decyzja MZK - ile i jakie autobusy mają jeździć - za to nie odpowiadamy.
Sprawa została zgłoszona do Głównego inspektoratu Sanitarnego"
Pozdrawiamy
[ALERT]1585326438477[/ALERT]