Tramwaj na lewobrzeżu? Brzmi dumnie, wygląda efektownie, ale czy ktoś naprawdę tego potrzebuje? W liście do naszej redakcji jeden z mieszkańców nie gryzie się w język i punktuje pomysł magistratu. Mówi też, że zamiast torów między garażami wolałby… tramwaj przez Wisłę.
Cześć Redakcjo,
gdy przeczytałem, że Toruń ma w planach tramwaj na lewobrzeżu, odruchowo spojrzałem w kalendarz, żeby upewnić się, czy nie jest przypadkiem 1 kwietnia. No ale nie – mamy końcówkę kwietnia, pogoda raczej średnia, a pomysł jak z kabaretu.
Żeby była jasność – szanuję prezydenta Pawła Gulewskiego za wizję i chęć „uczynienia Torunia jeszcze bardziej przyjaznym komunikacyjnie”. Naprawdę. Świetnie, że miasto planuje, analizuje, powołuje zespoły. Ale... tramwaj po lewobrzeżu? Serio?
Drodzy urzędnicy – lewobrzeże to nie Manhattan. To Podgórz, Rudak, Stawki. Miejsca, gdzie królują samochody, czasem rower, a jeśli ktoś już korzysta z komunikacji zbiorowej, to raczej z autobusu, który – o dziwo – dojeżdża i odjeżdża bez większych dramatów.
[ZT]66660[/ZT]
No chyba że ktoś rzeczywiście marzy, by z osiedla domków jednorodzinnych przeskoczyć tramwajem trzy przystanki na warzywniak. Brzmi jak spełnienie marzeń XXI wieku.
Tymczasem, gdybyście zapytali kogokolwiek z tej strony Wisły, co naprawdę byłoby potrzebne, to odpowiedź brzmi: tramwaj na lewobrzeże, nie na lewobrzeżu. Czyli tramwaj, który przez most połączy południe miasta z centrum. Bo dzisiaj to, co mamy, to zakorkowane mosty, ślimacze autobusy i dojazdy, które w godzinach szczytu trwają tyle co podróż do Torunia z... Bydgoszczy.
Ale oczywiście – łatwiej planować torowiska między ogródkami działkowymi niż pomyśleć o wielkiej inwestycji z prawdziwego zdarzenia.
I jeszcze jedno – warto uważać na słowa, bo wielu mieszkańców (i mediów też, swoją drogą) nie wyczuje tej drobnej różnicy między „tramwajem na lewobrzeżu” a „tramwajem na lewobrzeże”. A później wszyscy będą rozczarowani, że zamiast nowoczesnej trasy przez Wisłę dostaliśmy tramwaj widmo jeżdżący po spokojnych dzielnicach, gdzie nawet przystanków nikt nie potrzebował.
Na koniec: jeśli już mamy szastać budżetem, to może najpierw metro z Kaszczorka do Barbarki? Przynajmniej turystom się spodoba.
Z serdecznymi pozdrowieniami (i głębokim powątpiewaniem)
Mieszkaniec Torunia z obu nóg na ziemi, ale żadną na torach