Do redakcji "Dzień Dobry Toruń" wpłynął dramatyczny list od matki z Torunia, która zmaga się z ostracyzmem i krytyką podczas karmienia piersią w miejscach publicznych. Kobieta opisała bolesne sytuacje, w których była atakowana przez przechodniów na starówce, w restauracji, a nawet w parku, i wyraziła swoje załamanie oraz frustrację z powodu braku akceptacji i empatii ze strony mieszkańców miasta.
Piszę ten list ze łzami w oczach, bo już nie mam siły walczyć z tym, co spotyka mnie każdego dnia na ulicach Torunia. Jestem matką, która chce jedynie zadbać o dobro swojego dziecka, ale w oczach innych ludzi to, co robię, jest obrzydliwe i nieakceptowalne.
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego karmienie piersią – coś tak naturalnego, coś, co jest esencją macierzyństwa – wywołuje w ludziach tyle złości i niechęci.
Najbardziej bolesnym doświadczeniem była sytuacja na toruńskiej starówce. Mój synek zaczął płakać, bo był głodny, więc usiadłam na ławce i zaczęłam go karmić. Wtedy podeszła do mnie starsza kobieta, która zaczęła krzyczeć, że jestem „obrzydliwa” i „bez wstydu”. Wszyscy wokół się zatrzymywali, gapili się na mnie, a ja czułam się, jakby wszyscy byli przeciwko mnie. Chciałam wyjaśnić, że to tylko karmienie, że to dla dobra mojego dziecka, ale nie dała mi dojść do słowa. Byłam załamana, w końcu po prostu odeszłam, tuląc mojego maluszka, który dalej płakał.
Innym razem, kiedy jadłam obiad w jednej z toruńskich restauracji, znów przyszła pora na karmienie. Myślałam, że tym razem będzie inaczej, ale niestety. Jeden z jedzących z wyraźnym niezadowoleniem "poprosił", żebym „zrobiła to gdzieś indziej, bo to nie jest odpowiednie miejsce”. Czułam się tak, jakby mnie wyrzucano za to, że jestem matką. Patrząc na mnie z obrzydzeniem, inna klientka syknęła: „Czy nie można tego zrobić w domu?”. Wyszłam z restauracji, zostawiając niedokończony posiłek. A nie wyciągałam piersi na stół, byłam częściowo zakryta...
Nawet w parku, miejscu, które powinno być oazą spokoju, nie byłam w stanie nakarmić dziecka bez incydentu. Gdy siedziałam na ławce i mój synek ssał pierś, obok przechodziła grupka nastolatków. Jeden z nich zaczął się głośno śmiać i naśladować odgłosy dziecka, a jego koleżanka powiedziała: „Ależ ona jest bezwstydna!”. Próbowałam zachować spokój, ale serce mi pękało.
Czuję się załamana, ale jednocześnie jestem wściekła. Dlaczego ludzie nie potrafią zrozumieć, że karmienie piersią to nie jest żaden akt wstydu ani czegoś erotycznego? Robię to dla dobra mojego dziecka, które jest przecież najważniejsze. Jak można oczekiwać, że matka pozwoli swojemu dziecku głodować tylko dlatego, że ktoś czuje się „nieswojo”? Gdzie jest współczucie, gdzie jest empatia?
Mam prawo karmić moje dziecko, gdziekolwiek się znajduję – w autobusie, w centrum handlowym, w parku czy w restauracji. Nie robię tego, żeby kogoś obrazić czy wywołać kontrowersje. Robię to, bo to jest mój obowiązek jako matki.
Proszę Was, Torunianie, przestańcie oceniać. Zrozumcie, że to, co robię, nie jest „obrzydliwe” ani „bez wstydu”. To jest naturalne, to jest miłość matki do dziecka. A jeśli nie możecie tego zaakceptować, to proszę przynajmniej milczeć i pozwolić mi w spokoju nakarmić moje dziecko.
Zrozpaczona mama z Torunia
Ava15:56, 11.10.2024
0 0
Nie wiem, jaka nastolatka obecnie powie "Ależ ona jest bezwstydna", tak że trochę ta historia naciągana.
Kobieta ma prawo karmić piersią wszędzie, więc jeśli ktoś to komentuje, to trzeba to olać albo opier*olić, a nie uciekać, ignorując potrzeby swojego dziecka (głodnego dziecka, do cholery!). Kto jest ważniejszy, Twoje dziecko czy obcy ludzie? 15:56, 11.10.2024