To miało być wielkie osiągnięcie w walce z przestępczością narkotykową, ale okazało się wielką kompromitacją. Policjanci z Aleksandrowa Kujawskiego chwalili się ujawnieniem ogromnej plantacji marihuany, ale okazało się, że to samosiejka. Teraz sprawa ma swój finał w sądzie.
Historia sięga lipca 2019 roku, kiedy to policja poinformowała o odkryciu plantacji marihuany niedaleko Ciechocinka, w rejonie rzeki Wisły w Słońsku Dolnym. Zabezpieczono ponad 15 tysięcy krzewów konopi na 4 hektarach pola, twierdząc, że można z nich wyprodukować 330 kg marihuany o wartości 5,5 mln złotych.
[ZT]41893[/ZT]
Jednak według relacji programu Superwizjer, o czym informowaliśmy już w 2022 roku, wszystko wskazuje na to, że doszło do ogromnej pomyłki. Pole, na którym znaleziono rośliny, było dzierżawione przez lokalnego przedsiębiorcę, Marcina Kowalczyka. Gdy dowiedział się o obecności policji na swoim terenie, ruszył tam z pomocnikiem, aby się przekonać, co tak naprawdę się dzieje.
Policjanci byli przekonani, że znalezione rośliny to narkotyk, jednak badania wykazały, że była to samosiejka, prawdopodobnie pozostałość po uprawie konopi przemysłowych. Reporterzy ujawnili także, że próbki zawierające THC, substancję psychoaktywną, zostały dostarczone przez wysoko postawionego policjanta, co sugeruje możliwość próby sfingowania dowodów.
Te podaje do publicznej wiadomości portal aleksandrowkujawski.naszemiasto.pl. Okazuje się, że sześć osób zostało w tej sprawie oskarżonych. Podejrzani przedsiębiorcy zostali oczyszczeni z zarzutów, ale usłyszeli je inni, tym razem mundurowi.
- Wśród oskarżonych jest komendant, ale także naczelnik i jego zastępca, policjanci i dwie osoby, które odeszły na emeryturę
- informuje lokalny portal.
Przedsiębiorcy zamierzają dalej walczyć o sprawiedliwość. Oczekują m.in. odszkodowań, które chcą przekazać na szczytny cel.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz