Zamknij

Mija 25 lat od awansu Elany Toruń do II ligi. Oto historia tej wspaniałej drużyny

18:17, 03.08.2018 MM Aktualizacja: 08:55, 06.08.2018
Skomentuj Fot. Archiwum prywatne Ryszarda Figurskiego Fot. Archiwum prywatne Ryszarda Figurskiego

Bracia Ryszard i Zbigniew Figurscy to żywe legendy toruńskiej Elany. To oni stali za największym w historii sukcesem żółto-niebieskich, wprowadzając zespół na ligowe salony. Bo za taki można uznać awans na zaplecze ekstraklasy w sezonie 1993/1994. Jak dziś żyją i jak wspominają tamte czasy? 

W Elanie pojawili się po sezonie 1990/1991. Drużyna prowadzona wówczas przez Andrzeja Witkowskiego finiszowała na 2. miejscu w III lidze. Kulminacją była jego dymisja, podyktowana głównie względami ambicjonalnymi i brakiem od kilku lat awansu.

- Przejmowaliśmy drużynę po Andrzeju Witkowskim, znakomitym trenerze, zresztą do dnia dzisiejszego naszym dobrym kolegą – mówi starszy z dwójki, Ryszard Figurski.

[ZT]15968[/ZT]

On stomatolog, Zbigniew – przedsiębiorca, właściciel znanego i kultowego w latach 90. pubu „Jadwiga”, gdzie koncentrowało się piłkarskie życie oraz trzeci z nich - nieżyjący już Włodzimierz, odpowiedzialny za odnowę biologiczną. Do tego trio należy dodać również kierownika zespołu, Zdzisława Kiełpińskiego. To między innymi w "Jadwidze" prowadzonej przez pana Zbyszka i jego żonę celebrowano awans do II ligi w sezonie 1992/1993 w towarzystwie Kazimierza Górskiego oraz ówczesnego redaktora naczelnego Przeglądu Sportowego, Macieja Polkowskiego. Jednak Figurskim już na początku ich przygody w pacy z Elaną nie było po drodze z kilkoma osobami ze ścisłego kierownictwa klubu. 

- Byli ludzie, którzy tego awansu nam nie życzyli. To były osoby ze ścisłego kierownictwa Elany. Wszystko zaczęło się od  nieszczęśliwej wypowiedzi w radiu. Powiedziałem, że czasy działaczy, którzy dysponowali określonymi kolorami legitymacji, skończyły się. Nie powiedziałem żadnej nieprawdy – dodaje Ryszard Figurski. 

- Jest jeszcze jedna ciekawa historia. W połowie sezonu w III lidze, Elana była na 1. miejscu. Przychodzi do nas prezes klubu, Grzegorz Kurkowski, który powiedział, że trzeba będzie wycofać drużynę z uwagi na to, że wszyscy zawodnicy zostali zwolnieni z zakładu. Wspólnie z naszym trzecim bratem zatrudniłem kilku piłkarzy w pubach. Pomocną dłoń wyciągnął także Edward Chrzanowski, ojciec jednego z naszych podopiecznych. Zrobiono nam później z tego zarzut, że rozpijaliśmy zawodników. Było to dla nas wysoce nieetyczne. Z drugiej jednej strony skoro taki 'sposób treningu' przynosił rezultaty, to być może trzeba było go opatentować. Kluczem do sukcesów była przede wszystkim atmosfera. Drużyna była jak rodzina – uśmiecha się Zbigniew Figurski. 

[ZT]9858[/ZT]

W ciągu dwóch lat zrobili rzecz bez precedensu – awansowali na zaplecze pierwszej ligi, mając w składzie prawie samych wychowanków ( red. dziś rzecz nie do pomyślenia). Bracia uzupełniali się idealnie. Do południa treningi z zespołem odbywał Zbigniew, popołudniu, Ryszard. Priorytetem było przede wszystkim solidne przygotowanie motoryczne i taktyczne. 

- Z góry sobie założyliśmy, że mamy za mało wartościowych zawodników, bo było ich około 13-14, chociaż dysponowaliśmy kilkoma utalentowanymi juniorami (Sławomir Lubowicz, Marcin Martyniuk, Marcin Nowak czy Przemysław Boldt), co jednocześnie świadczyło o dobrej pracy trenerów grup młodzieżowych: Wiesława Wandowicza, Ryszarda Jankowskiego i Stefana Stasiorowskiego). Położyliśmy przede wszystkim nacisk na przygotowanie motoryczne, ale nie na zasadzie „zajeżdżenia”. Były oczywiście takie momenty, że pojechaliśmy na obóz do Szczyrku dzięki przychylności dyrektora OPEC, Zbigniewa Grzębskiego, gdzie chłopaki dostawali popalić. Zależało nam na tym, żeby drużyna była dobrze przygotowana fizycznie i taktycznie. Niezwykle ważna była dyscyplina na boisku. Wspólnie ze Zbyszkiem wyprzedziliśmy poniekąd tę całą epokę, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne i taktyczne. Złapałem wtedy taką informację, że można trenować na wyższych wysokościach, ponieważ posiadałem wiedzę z dziedziny fizjologii układu oddechowego i biomechaniki. Na te wszystkie rzeczy łącznie z właściwym żywieniem kładliśmy bardzo duży nacisk – podkreśla Ryszard Figurski. 

Druga liga to już nie przelewki, dlatego odpowiednie przygotowanie miało niebagatelne znaczenie. O ligowe punkty trzeba było walczyć z takimi tuzami jak: Śląsk Wrocław, Arka Gdynia, Lechia Gdańsk, Odra Wodzisław czy Miedź Legnica. Wciąż najbardziej pamiętny pozostaje mecz przy ul. Armii Ludowej przeciwko Śląskowi Wrocław wygrany przez gospodarzy 3:2

- Przez kibiców ten mecz do dziś jest uznawany za najlepszy w wykonaniu piłkarzy Elany Toruń. Pokonaliśmy Śląsk Wrocław 3:2. Na stadionie przy ul. Armii Ludowej pojawiło się około 4500 kibiców. Ponadto graliśmy z Miedzią Legnica, która w 1992 roku wygrywała Puchar Polski i grała w europejskich pucharach przeciwko Monaco. Na ich stadionie zrobiliśmy remis. W tym roku mija 50 lat od założenia Elany Toruń. Największym sukcesem w historii tego klubu jest właśnie awans do II ligi. Z całym szacunkiem do osiągnięcia obecnej drużyny, ale wówczas graliśmy z naprawdę silnymi zespołami – Miedzią Legnicą, Śląskiem Wrocław czy Ślęzą Wrocław – przekonuje Ryszard Figurski. 

W składzie mieli kapitalnych zawodników, z których część później zrobiła ligową karierę. Jarosław Maćkiewicz z powodzeniem występował w Wiśle Płock czy Lechu Poznań, a Przemysław Boldt został w 2001 roku mistrzem Polski z Polonią Warszawa oraz był powoływany do młodzieżowych kadr Polski. 

- Taki Przemek Boldt. Facet, który grał w reprezentacji Polski do lat 16. W zespole sprawdzał się doskonale. Graliśmy systemem 3-5-2. Z przodu grali Maćkiewicz i niespełniona nadzieja z ogromnym talentem, Krzysztof Paul. Miał takie depnięcie, że zatrzymanie bez faulu było niemożliwe. Maćkiewicz z reguły kończył. Z czasem rywale zorientowali się, że gramy na Jarka, więc zmieniliśmy trochę nasz styl przez co więcej zawodników strzelało gole takich jak: Erwin Chrzanowski – jeden z najlepszych destruktorów czy Maciej Broczek – pracuś, robotnik, taki Zygmunt Maszczyk Elany Toruń. Z kolei Sławek Szefler to gwiazda pomocy z Goplanii Inowrocław, na lewej stronie grał Mirosław Pachniewski lub Wojciech Grubecki, na prawej Tomek Żelaziński, którego poszukaliśmy w A-klasowym Flisaku Złotoria. Piotr Przymus to jeden z najlepszych stoperów w historii toruńskiej piłki. Był również Edward Mioducki, zawodnik olimpijskiej reprezentacji Polski, który nie pojechał na igrzyska tylko dlatego, że zaziębił pęcherz. Jeden z najlepszych pomocników jakich miała Elana łącznie z Darkiem Malcem, jednym z najlepszych na swojej pozycji. Na boku pomocy robił co chciał z rywalami. Niestety nie mógł na pomóc nam w II lidze ze względu na ciężką kontuzję kolana – podkreśla pan Ryszard. 

Oni wszyscy na czele ze sztabem szkoleniowym grali za marne pieniądze. Wynagrodzeń dla sztabu nie było. Premia była składana wśród klientów „Jadwigi” w tym aktorów teatru Wilama Horzycy, którzy byli wielkimi fanami Elany. Piłkarze otrzymywali większe premie niż w III lidze. Część z nich dodatkowo pracowała m.in. w „Jadwidze”. 

- To chłopacy wygrali tę ligę, myśmy im tylko w tym pomogli – przyznaje Zbigniew Figurski. 

Elanie przyszło grać w czasach, gdy korupcja w futbolu rozkwitła na dobre. Pan Ryszard mówi otwarcie, że były to czarne czasy polskiej piłki, przed którymi Elana broniła się rękami i nogami. W rozgrywkach II-ligowych było to aż nadto widoczne. Figurscy odczuli to na własnej skórze już u schyłku swojej przygody z żółto-niebieskimi. Przed oczami wciąż mają mecze z Arką Gdynia i Ślęzą Wrocław. Po tym ostatnim, przegranym 0:5, pożegnali się z klubem. 

- W 12 meczach mieliśmy 11 punktów w systemie dwupunktowym. Jak na beniaminka zupełnie przyzwoicie. Do tego różnica bramek 18:15. Po pierwszej połowie meczu ze Ślęzą Wrocław mieliśmy na swoim koncie 7 żółtych kartek. Poszedłem do sędziego w przerwie i się pytam: „Panowie, o co tu chodzi?” Odpowiada: 'Pan jest trenerem Elany?' Mówię: 'Tak'. 'To trzeba było się zastanowić na meczu z Arką - odpowiedział'. To były czarne czasy. W tych czarnych czasach awansowaliśmy do II ligi, nie kupując żadnego meczu!  Wielu ludzi nie wierzyło, że w tamtych czasach tak można było - wspomina Ryszard Figurski.

Dyskusja na temat zwolnienia Figurskich toczyła się na łamach loklanych mediów. Sterników Elany denerwowało to, że Figurscy wtrącali się w sprawy finansowe, co nie było prawdą. Po prostu dbali o pieniądze, które sami wywalczyli dla drużyny. 

- Cały czas kibicujemy Elanie, ale kiedyś była taka sytuacja, że oczywiście zapłaciliśmy za wstęp, usiedliśmy pod trybuną krytą i nas wyproszono, bo były to miejsca vipowskie. Dopiero kibice zareagowali, którzy stanęli za nami murem.  Elana idzie swoją drogą, zrobiła dużą robotę. Na szczęście odbili się i życzę im jak najlepiej – mówi Zbigniew Figurski. 

- To była nasza najpiękniejsza przygoda sportowa z klubem i tak się dziwnie składa, że zostaliśmy pierwszymi trenerami z Pomorzanina w Elanie, a dziś prezesem Pomorzanina jest były zawodnik Elany. Dodam jeszcze tylko jako anegdotę, że po awansie do II ligi w nagrodę otrzymaliśmy od władz miasta w ramach podziękowania po goździku na dwóch i kopertę z okolicznościową laurką w środku. Szkoda tylko, że nie dokonaliśmy tego za obecnego prezydenta – kończy z charakterystycznym dla siebie przekąsem Ryszard Figurski. 

Po zwolnieniu z Elany, bracia Figurscy mieli propozycję objęcia posady w innych klubach. Do podpisania kontraktu nie doszło z powodów osobistych.

(MM)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

niedowiarekniedowiarek

1 0

Idzie nowe? czerska kibicuje Elanie! czytam i niedowierzam, ddt pisze laurkę pod +kiboli+ Elany!, a tak jeszcze do niedawna ileż krytyki, na klub, kibiców. etc. 19:04, 04.08.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%