Apator Toruń przegrał ostatni mecz ligowy, ale więcej niż o samym wyniku, mówi się o burdach, do których doszło na stadionie. Kibicka toruńskich Aniołów rzuca nowe światło na całą sprawę. W całości publikujemy jej post, który pojawił się na facebookowym profilu Dzień Dobry Toruń.
Skopiuję spod innego posta swoją odpowiedź.
Doping był jaki był. Obie strony wymieniały uprzejmości. Z mojej lewej, nadlatywały butelki co kilka chwil, więc w tamtą stronę garstka osób kierowała swoje słowa niezadowolenia. Dostać z butelki, to też niezbyt przyjemne uczucie.
Z resztą jest nagranie jak cała horda GKMów rzuca w naszym kierunku nie tylko mięsem.
Kwestia kolejna, jak starali się ludzie uciekać, to deptali wręcz po sobie - tak nas ugoszczono, że nie mieliśmy nawet możliwości ruszenia. W pewnych miejscach, staliśmy ściśnięci tak ciasno, że nie można było złapać powietrza. Staliśmy wszędzie gdzie się dało, sektor był przepełniony! Wszystkich z Torunia, nawet tych z biletami na inny sektor wepchnęli do klatki, łamiąc zasady bezpieczeństwa.
Po kilku strzałach gazu, ludzie zaczęli uciekać na górę. Z zasłoniętymi twarzami. Byleby jak najdalej od gazu. Gaz drażni oczy, szczypie, piecze. Dusi. Dostałam w policzek i na rękę. Skóra na ręku ma piękne bąble. Czym zasłużyłam? Tym, że stałam przy samym płocie. Płaczące dzieci podawano na górę, na rękach, bo nie było szans na przejście.
Może i kogoś poniosło ale część tego burdelu, to pokłosie po użyciu gazu. Nie było żadnej sytuacji, typu próba obalenia płotu Na koniec mogę podziękować za brak wody, bądź za brak chęci do jej udostępnienia. Przykro się na to patrzy ale jeszcze słabiej czyta się, że TYLKO kibice z Torunia tacy strasznie źli.
[ALERT]1687332919795[/ALERT]
Internautka