Zamknij

"Lekarz popatrzył na mnie i odparł, że jest to nowotwór złośliwy. Co teraz, zapytałem?"

12:09, 17.05.2016
Skomentuj Jacek Krzyżaniak z lewej w towarzystwie Mirosława Kowalika   Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka Jacek Krzyżaniak z lewej w towarzystwie Mirosława Kowalika Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka

Rozmowa z Jackiem Krzyżaniakiem, byłą znakomitością żużlową, legendą toruńskiego speedwaya dominatorem na krajowych torach w latach 90.

Twój tata z powodzeniem jeździł w toruńskiej Stali. Ty do żużla trafiłeś późno, bo w wieku 18 lat. Nie starał cię przekonać, abyś wcześniej rozpoczął swoją przygodę z czarnym sportem?

Od zawsze bardzo interesował mnie sport, zwłaszcza piłka nożna. Kiedyś jeszcze nie było takiego dostępu do minispeedway'a jak teraz. Grałem w juniorach Pomorzanina Toruń, byłem już nawet dogadany z Zawiszą Bydgoszcz. Postanowiłem jednak pójść w ślady taty. W Toruniu były zawody oldboyów na żużlu. Miałem wtedy 17 lat. Bardzo mi utkwiło w pamięci, jak starsi panowie, świetnie radzili sobie na motocyklach a tym bardziej tata. Powiedziałem sobie, że też muszę spróbować. Poszedłem do rodziców i powiedziałem, że chcę jeździć, a że nie byłem pełnoletni, potrzebna była ich zgoda. Mama była na nie ponieważ wiedziała jaki jest to ciężki sport . Tata pewnie by się i zgodził, ale że jak mama była na nie, to i on też. Musiałem poczekać do 18 roku życia. Poszedłem wtedy na trening sam, bez zgody rodziców. W grupie było dwóch trenerów – Jan Ząbik i Stanisław Miedziński. Do jednego z nich poszedłem i powiedziałem, chciałbym jeździć na żużlu. Usłyszałem – tak. Ile masz lat ? Odpowiedziałem, że mam 18 lat. Trener tylko się roześmiał i powiedział, żebym lepiej poszedł pograć w piłkę. Mimo wszystko jakoś udało mi się załatwić trenowanie w szkółce żużlowej (tata Bogdan i trener Jan Ząbik to koledzy). Z racji tego, że miałem już swoje lata, warunkiem było szybkie zdanie licencji. Czyli w ciągu jednego sezonu. Zdałem ją  i zacząłem jeździć. Co ciekawe licencja odbyła się w Częstochowie w 1987 roku,  gdzie dziesięć lat  później zdobyłem tytuł indywidualnego mistrza Polski. 

(Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka)

Debiutowałeś 5 maja 1988 roku w meczu z Kolejarzem Opole. Takiego dnia chyba się nie zapomina?

Dokładnie. Pamiętam ten bieg, jak by to było wczoraj. Zdobyłem wtedy jeden punkt, walczyłem – jak to mówię – z torem i motorem. Wiadomo, stres, pierwszy wyjazd, to było dla mnie wielkie przeżycie. Wystartowałem w trzynastym biegu. Przyjechałem na metę jako trzeci, za Eugeniuszem Miastkowskim i Józefem Cebulą, zdobywając tym samym swój pierwszy punkt w lidze. Jako zespół podołaliśmy zadaniu, wygrywając 68:22. 

(Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka)

Przełomem w zawodniczej karierze 22-letniego Jacka Krzyżaniaka był sezon 1990, w którym wraz z Apatorem zdobyłeś swoje jedyne drużynowe złoto. Jak na tak młodego zawodnika świetnie sobie radziłeś, notując drugą, zaraz po Wojciechu Żabiałowiczu średnią w zespole – 1,9 pkt (170 pkt + 12 bonusów w sezonie 1990). Jak to możliwe, że tak młody i w sumie jeszcze niedoświadczony zawodnik tak dobrze sobie radził pośród ligowych wyjadaczy? Nie odczuwałeś presji?

Nie, a wręcz przeciwnie, byłem tak zmotywowany w każdym wyścigu, w każdym meczu, że chciałem mieć jak najwyższą średnią. Pamiętam, że w ostatnim meczu sezonu 1990, przy wykręceniu lepszej średniej, mogłem wskoczyć na pierwsze miejsce. Ostatecznie, musiałem się zadowolić drugą średnią w drużynie, zaraz za „Żabą”. Ten pamiętny sezon, był jedynym, w którym zdobyliśmy drużynowo złoty medal podczas mojej kariery, choć tych,  z nie  najcenniejszego kruszcu, było jeszcze sporo. 

(Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka)

Miałeś wiele ważnych biegów, meczów, o których można byłoby mówić i mówić. Jednym z nich, który zapadł w pamięci kibicom w całym kraju był z pewnością ten z Częstochowy z 1997 roku, decydujący o indywidualnym mistrzostwie kraju. Wówczas kluczowa okazała się dodatkowa, wygrana przez ciebie gonitwa, w której rywalizowałeś ze Sławomirem Drabikiem. To co jednak działo się przed i w trakcie biegu może przyprawić o zawrót głowy ...

Wspomnienia cały czas są żywe. Na pewno nie można przejść do porządku dziennego. To pozostanie w historii. Jak wszedłem na tor i zobaczyłem, w jakim jest stanie, to oczy bardzo szeroko mi się otworzyły. W Toruniu nawierzchnia przypominała bardziej gumę – a co za tym idzie tor był bardzo przyczepny. W Częstochowie natomiast, tor był kopny, ale również  przyczepny. Od jego przygotowania był Marek Cieślak. W czasie zawodów dobrze mi się jechało, do czasu biegu finałowego. Fajne było to, że odbyło się losowanie pól startowych. W finale, tor był podzielony na dwa pola startowe. Wylosowałem pierwsze i pamiętam jak Sławek Drabik był wkurzony, bo przecież on miał losować jako pierwszy i wylosować pierwsze pole startowe – i wówczas nie odbyłaby się kombinacja z torem . Sławek miał ogromne pretensje do Marka Cieślaka. Marek powiedział „Drabolowi” – Nie martw się, dam radę coś zadziałać . Najlepsze działo się później. Po losowaniu pól wyjechała polewaczka, nie wiem, jakim cudem. Tor przygotowuje się przecież zawsze przed losowaniem aby nie spreparować nawierzchni. Patrzyłem i nie wierzyłem własnym oczom, polewaczka polewa pierwsze pole startowe, które wylosowałem oraz wewnętrzną część pierwszego łuku. Pomyślałem, no dobrze, skoro zlała wewnętrzną, to pewnie zaraz poleje zewnętrzną część toru. A tu nie. Z mojego punktu widzenia, gospodarze sami na siebie ukręcili bata, bo przy wygranym starcie uświadomili mi, że muszę się wysunąć na zewnętrzną. Start wyszedł dobrze, na pierwszym łuku wysunąłem się na zewnętrzną aż pod bandę. Później musiałem już  zwiększać prędkość  i nie popełnić błędu, aby Sławek  mnie nie dogonił i nie wyprzedził. Zaraz za metą, dostałem „nagrodę” w postaci buteleczek rzucanych od kibiców w moim kierunku. Byłem takim sportowcem, że mnie to motywowało. 

(Źródło: You Tube)

(Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka)

W czym tkwiła siła Apatora z lat 90.?

Każdy z nas po prostu chciał. Pamiętam zawodników z torów żużlowych z tamtych lat, dla których najważniejsze było to, że w gazecie napisali, że jest żużlowcem, a reszta była mniej ważna, czyli punkty (średnia biegowa). Apator tworzyli jednak żużlowcy, którym zależało na wyniku, chcieli coś osiągnąć. Bardzo nam zależało na tym, aby kibice byli zadowoleni. W czasach kiedy jeździliśmy było zupełnie inne podejście do żużla niż teraz. Jak ja zaczynałem jeździć, to mieliśmy w klubie garaż, jeden motocykl i kilku zawodników. Młodzi, którzy zaczynają dziś jeździć, nie mają zielonego pojęcia o jeździe i na dzień dobry mówią, że motocykl im nie pasuje i chcą lepszy. Jak ktoś, kto dopiero zaczyna jeździć może mówić, że mu silnik nie pasuje? Nie ma czegoś takiego, bo nawet doświadczeni zawodnicy jeżdżący latami, czasami nie potrafią do końca zdiagnozować problemu. 

(Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka)

Jacek Krzyżaniak to sportowiec spełniony?

Czuję się spełnionym sportowcem, ponieważ zdobyłem indywidualne mistrzostwo Polski, a to był mój cel podstawowy. W latach 90., dla polskich zawodników ścigających się tylko i wyłącznie w kraju, mistrzostwo Polski było jak mistrzostwo świata. Pamiętam jak pojechałem na półfinał indywidualnych mistrzostw świata do Vetlandy. Dla mnie to było jak zetknięcie się ze ścianą. To była różnica poziomów, przepaść między obcokrajowcami a mną. 

(Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka)

Wygrałeś wiele biegów w swoim życiu, ale ten najważniejszy, bieg życia, wygrałeś zaraz po zakończeniu kariery w 2009 roku, kiedy pokonałeś chorobę nowotworową ...

Pewnego dnia źle się poczułem, miałem wrażenie, jakby coś stanęło mi na żołądku. Zwróciłem to i trochę mnie to zaniepokoiło ponieważ działo się to zbyt często mimo, że nie jadłem. Pojechałem do znajomego lekarza do Bydgoszczy, zrobił mi badanie, pobrał wycinek. Myślę, że od razu postawił diagnozę, ale aby coś takiego powiedzieć trzeba mieć pewność w 110 procentach. Następnego dnia zadzwonił do mnie, żebym przyjechał. Pojechałem, wchodzę do jego gabinetu, a on mówi do mnie usiądź. A ja mówię – Nie. Mów co jest. Wrzody ? - spytałem. Doktor mówi – usiądź . Usiadłem, on do mnie, że mam nowotwór. Ja na to, no i co? Popatrzył na mnie i odparł, że złośliwy. Co teraz, zapytałem. Powiadomił mnie o operacji i powiedziałem, że jak trzeba to nawet dzisiaj. Dobrze, że to wszystko poszło tak szybko, bo gdyby komórki rakowe przedostały się do krwi, to zostałby mi może miesiąc życia. Usunięto mi cały żołądek. Najważniejsza w tak trudnych chwilach jest jednak odpowiednie podejście do problemów jakie nas spotykają.  

(Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka)

Wyszukując informacji na twój temat, dowiedziałem się co nieco o twoich zainteresowaniach. Poza sportem, interesujesz się także filmem i książką. Masz jakieś swoje ulubione pozycje? 

Bardzo mi się podoba futsal, w którym jest niezwykle wartka akcja. Sam staram się prowadzić aktywny tryb życia. Gram z osobami ze światka żużlowego w hali w Czerniewicach. Do pewnego momentu grałem jeszcze na orlikach z młodzieżą, ale nabawiłem się drobnej kontuzji kolana. Poza tym lubię polskie kino, ale bardzo ważne są dla mnie również książki, zwłaszcza te autorstwa Mario Puzo. Czytanie pobudza wyobraźnię. 

(Fot. Archiwum prywatne Jacka Krzyżaniaka)

Teczka osobowa:

Jacek Krzyżaniak – urodzony 18 października 1968 roku w Toruniu, żona Aleksandra, córki: Paulina i Pamela. 

Najważniejsza osiągnięcia: 

1990 – Drużynowy Mistrz Polski z Apatorem Toruń 

1993, 1996, 1997, 1998 – zdobywca Drużynowego Pucharu Polski 

1997 – Indywidualny Mistrz Polski

1997 - 2.  miejsce w Drużynowych Mistrzostwach Świata

1999 – zdobywca Złotego Kasku

2001 – Mistrzostwo Polski Par Klubowych

2001 – 2. miejsce w Drużynowym Pucharze Świata

 

Kariera klubowa: 

Liga polska:

1988 – 1998    Apator Toruń 

1999 – 2002 WKS Sparta Wrocław

2003 – 2005  Polonia Bydgoszcz

2006 – 2008  GTŻ Grudziądz

(Michał Malinowski)
Dalszy ciąg materiału pod wideo ↓

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(9)

BobasBobas

2 0

Wielki zawodnik! Dziś takich brakuje!

15:59, 17.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

UbuUbu

3 1

JACEK KRZYŻANIAK - LEGENDA!

16:00, 17.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MaxMax

0 0

To były czasy

16:16, 17.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

RychuRychu

1 1

Idol mojego dzieciństwa

16:56, 17.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

NickNick

2 0

Dział sportowy trzyma poziom, fajnie ;)

20:03, 17.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

W.S.W.S.

0 0

Pozdrowionka Jacek ?

22:52, 17.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

rafasrafas

1 0

Ciekawa postać, bardzo barwna. Szacunek za tytuł Indywidualnego Mistrza Polski, klub z Torunia ma tylko dwóch zawodników z tym sukcesem na koncie. Pamiętać trzeba też, że odchodził z Torunia (do Wrocławia) w niezbyt dobrej atmosferze. Gdy przyjeżdżał tu ze Spartą częste były docinki z jego strony do klubu czy kibiców. Dziś chyba jest już inaczej. Pan Jacek ma na pewno sporą wiedzę na temat tego sportu. Liczę, że spełni się jeszcze jako trener. Życzę mu tego :)

08:57, 18.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

GabiGabi

0 0

:)

22:21, 18.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MarasMaras

0 0

I to się czyta, pozdro Jaca :)

19:37, 19.05.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%