Z wielosekcyjnego klubu założonego w 1935 roku nie pozostało praktycznie nic. Od lat jego honoru bronią hokeiści na trawie. Tak w pigułce prezentuje się bardzo bogata przecież historia Pomorzanina Toruń – klubu, który w tym roku obchodzi 80-lecie działalności.
Melania Sinoracka (Londyn 1948 – lekkoatletyka), Józef Stefaniak, Józef Wiśniewski, Andrzej Żurawski (Innsbruck 1964 – hokej na lodzie), Ludwik Czachowski (Sapporo 1972 – hokej na lodzie) oraz Tomasz Szmidt (Sydney 2000 – hokej na trawie). To właśnie oni na przestrzeni ostatnich dekad, siedmiokrotnie reprezentowali Pomorzanina Toruń na letnich i zimowych Igrzyskach Olimpijskich.
Jako pierwsza, i to zaledwie po trzynastu latach od powstania klubu, na igrzyska pojechała Melania Sinoracka, specjalizująca się w rzucie oszczepem i pchnięciem kulą. Doskonale pamiętają ją dzisiejsze 70 i 80-latki, które w tamtych czasach trenowały w wielosekcyjnym Pomorzaninie – klubie, w którym dominowały takie dyscypliny jak siatkówka, koszykówka, lekkoatletyka, boks, piłka nożna czy hokej na lodzie.
(Fot. T. Berent)
Doskonałą okazją do wspomnień o tych jakże pięknych czasach z byłymi siatkarkami, koszykarkami i lekkoatletkami, były uroczyste obchody 80-lecia Pomorzanina Toruń. Jedną z żyjących legend tego klubu jest na pewno Aleksandra Bartkowiak (red. celowo podajemy nazwiska panieńskie), była sprinterka, która wraz z drużyną w 1949 roku wywalczyła złoty medal lekkoatletycznych mistrzostw Polski.
- Byłam w kadrze narodowej z Krystyną Ważną i Melanią Sinoracką. W 1946 roku zaczęłam trenować i trwało to do początku lat 50. Uprawiałam biegi sprinterskie – 60, 100 i od czasu do czasu 200 metrów – wylicza pani Ola.
- W 1946 roku wstąpiłam do Pomorzanina, w którym trenowała olimpijka Melania Sinoracka. Miałam wtedy 17 lat. W klubie grałam przez 10 lat – wtóruje jej Teresa Krasucka.
Ona i jej koleżanka Teresa Jaworska grały w drużynie siatkarskiej i koszykarskiej. Warto przypomnieć, że klub występował przez trzy sezony w pierwszej lidze koszykówki pod obowiązującą wówczas nazwą związku Kolejarz Toruń.
- Pomorzanin był, jak na tamte czasy ogromnym klubem z kilkunastoma sekcjami. Byłyśmy pierwszymi siatkarkami, które były znane w mieście. Nawet teraz, jeden z panów, który wsiadł do tramwaju poznał mnie, co było bardzo miłe. „Pani Jaworska? Tak, a o co chodzi? Pani grała w siatkę w Pomorzaninie” - opowiada pani Teresa. - W pierwszej chwili zgłupiałam, ale to się jeszcze zdarza. Na naszych meczach było pełno ludzi. Grałyśmy w Pałacu Sportowym, który był ujeżdżalnią koni przed wojną.
Panie cały czas nie stronią od sportu. Jedna z nich jest czynną działaczką sportową, natomiast pozostałe śledzą to, co dzieje się na sportowych arenach z udziałem Polaków. Ich więź i przywiązanie do klubu wciąż jest bardzo duża. Podobnie zresztą, jak w przypadku Henryka Żołnowskiego, wychowawcy i trenera wielu bokserskich pokoleń.
- Po wyjściu z wojska, w połowie lat 70., zacząłem trenować boks przy sekcji Pomorzanina. Do 33 roku życia uprawiałem pięściarstwo i zostałem trenerem oraz instruktorem. Co prawda, od dwóch lat działamy na własną rękę, ale nie wyobrażałem sobie, aby nie nazwać klubu inaczej, jak Pomorzanin Toruń. Jestem na tyle przywiązany do tego klubu, że tak po prostu musiało być. Trudno zliczyć, ilu mistrzów Polski wychowaliśmy. Sam nie byłby w stanie na pewno tego zrobić – podkreśla pan Henryk.
Dziś, z klubu wielosekcyjnego nie pozostało wiele. Przez lata, honoru bronią i to z powodzeniem laskarze, najpierw pod wodzą Andrzeja Makowskiego, a teraz Piotra Żółtowskiego. Są jeszcze piłkarze grający na co dzień w A-klasie.
- W hokeju na trawie cały czas jesteśmy krajową czołówką, aktualnymi wicemistrzami Polski . Wiadomo, że w dyscyplinie wiodącej, jaką jest piłka nożna, nie idzie nam ostatnio - twierdzi Andrzej Trawiński, prezes Pomorzanina Toruń. - Drużyna spadła do A-klasy. Wraz z początkiem powstania klubu, sekcji było kilkanaście. Z nastaniem nowych czasów, przy zmianach ustrojowych, kluby wielosekcyjne przestały mieć rację bytu. Tendencja jest taka, że tych klubów w kraju jest coraz mniej. Dziś mamy dwie sekcje.
Prezes zapewnia, że w klubie, mimo sekcyjnych ubytków, nie narzekają na brak pracy. Priorytetem jest szkolenie młodzieży, a problemem nic innego, jak rzecz jasna finanse.
- I tak mamy dużo pracy. Wychowujemy dzieci, które do nas przychodzą. Chcemy ich ukształtować jako zawodników i przede wszystkim ludzi. Z tego musimy być zadowoleni. Jeśli chodzi o zaplecze techniczne, to nie możemy narzekać – kończy prezes. - W pełnym zakresie korzystamy z obiektów, które zbudowało miasto. Jak w każdym klubie, finanse są największą bolączką. Za każdym razem mamy nadzieję, że uda się zdobyć jakiegoś sponsora strategicznego. Rozmowy są jednak bardzo trudne.
(Fot. T. Berent)
Drużyna piłkarska juniorów Pomorzanina Toruń może się pochwalić jednym jak dotąd tytułem mistrz Polski zdobytym w 1953 roku. Czy do tych sukcesów uda się dorównać obecnym adeptom piłkarskiego rzemiosła?
0 0
Wielka tradycja, bogata historia, szkoda że to nie to co kiedyś :(
0 0
Aż jestem pełna podziwu dla tych starszych pań, naprawdę
0 0
Sam kiedyś grałem w piłę w Pomorku i aż łezka sie w oku kręci
0 0
Pozostaje mieć nadzieję, że jednak znajdą się pieniędze które napędzą ten nasz zasłużony klub przecież
0 0
Tylko Pomorek! ooooo
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ddtorun.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz