Była noc, ciszę przerwał krzyk. Pan Błażej nie oglądał się za siebie – chwycił gaz, zbiegł z mieszkania i ruszył na pomoc. Dzięki jego odwadze 24-letnia kobieta nie zginęła na miejscu.
[ZT]68327[/ZT]
Pan Błażej był w swoim mieszkaniu, kiedy usłyszał wołanie o pomoc dobiegające z Parku Glazja w Toruniu. Była noc z 11 na 12 czerwca, wiele osób mogło to zignorować. On nie.
– Przeraźliwe, takie wydzieranie
– relacjonował w rozmowie z „Wydarzeniami” Polsatu.
Podszedł do okna, ale nic nie zobaczył. Mimo to nie zwlekał. Zadzwonił na numer alarmowy, zgłosił napaść, a następnie, już z gazem pieprzowym w dłoni, zbiegł po schodach i ruszył do parku.
– Dużo się nie zastanawiałem, ubrałem się, bo już byłem pod kołdrą. Wziąłem ze sobą gaz pieprzowy, zbiegłem na dół – opowiadał.
Przy przejściu dla pieszych zauważył sylwetkę klęczącej osoby. Jak się później okazało, był to sprawca brutalnego ataku. To jego obecność i telefon na policję najprawdopodobniej uratowały życie 24-letniej kobiecie, która trafiła do szpitala z licznymi ranami kłutymi. Jej stan wciąż określany jest jako krytyczny.
Podejrzany o próbę zabójstwa został szybko zatrzymany przez toruńskich policjantów. Jak podała Komenda Miejska Policji, to 19-letni obywatel Wenezueli, który miał w organizmie 1,2 promila alkoholu. Według ustaleń śledczych, zaatakowana kobieta była przypadkową ofiarą.
Sprawą zajmuje się prokuratura. Trwa zabezpieczanie dowodów, przesłuchania i ustalanie dokładnych okoliczności zdarzenia. 19-latkowi grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności – śledczy prowadzą postępowanie w kierunku usiłowania zabójstwa.
W tym tragicznym wydarzeniu jedna rzecz jest pewna: bez zdecydowanej reakcji pana Błażeja ta historia mogła mieć zupełnie inny finał.