Kain i Abel, Kargul i Pawlak, Toruń i Bydgoszcz – to słynne konflikty o których słyszał każdy. Jednak spór pomiędzy Toruniem a Bydgoszczą trwa nadal, i to nie tylko wśród mieszkańców miast, ale również wśród polityków. 10 grudnia 2025 roku prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski opublikował w mediach społecznościowych list otwarty skierowany do marszałka województwa kujawsko-pomorskiego Piotra Całbeckiego. Już sam nagłówek posta nie pozostawiał złudzeń: „Marszałek całego województwa czy tylko Torunia?” – zapytał Bruski, sugerując stronniczość władz województwa.
Prezydent zarzuca marszałkowi brak neutralności w konsultacjach dotyczących Strategii Rozwoju Polski do 2035 roku, a także nieustanne „stawianie znaku równości” między Bydgoszczą a Toruniem, co określa jako kłamstwo i manipulację.
– Po raz kolejny nie potrafił Pan wznieść się ponad toruński horyzont i toruńskie interesy
– pisze prezydent Bydgoszczy.
Tłem konfliktu jest sprzeciw prezydenta Bydgoszczy wobec uwag marszałka zgłoszonych do dokumentu rządowego dotyczącego nowego podziału statystycznego kraju. W ocenie Rafała Bruskiego propozycje Całbeckiego utrwalają niesprawiedliwe zrównywanie potencjału gospodarczego obu miast.
Prezydent cytuje fragment opinii marszałka, który w jego ocenie jednoznacznie deprecjonuje rolę Bydgoszczy na tle Torunia:
„Akceptuję klasyfikację hierarchiczną ośrodków osadniczych przedstawioną na mapie oraz w opisie Modelu [...]. Proszę o niedokonywanie zmian. Zaproponowana w dokumencie klasyfikacja hierarchiczna miast w Województwie Kujawsko-Pomorskim prawidłowo oddaje aspiracje i potencjał metropolitalny, ale także rolę i wzajemne relacje w systemie społeczno-gospodarczym Województwa – obydwu ośrodków stołecznych.”
Rafał Bruski odpowiada wprost: – Zajęte stanowisko jest sprzeczne z faktami i interesem Bydgoszczy wyrażanym jednomyślnie w imieniu mieszkańców przez Prezydenta Bydgoszczy i Radę Miasta Bydgoszczy. O ile mogę zrozumieć dbanie o jak najwyższe pozycjonowanie Torunia w układzie osadniczym kraju, to działanie na szkodę Bydgoszczy jest, delikatnie określając, przekroczeniem granic uczciwości.
W emocjonalnym zakończeniu listu prezydent Bydgoszczy zarzuca marszałkowi m.in. wykorzystywanie wojewódzkiego budżetu na wydarzenia kulturalne w Toruniu – ze szczególnym wskazaniem na organizowane tam sylwestry:
– Koncerty sylwestrowe, nawet gdyby odbywały się każdego dnia roku na Rynku Staromiejskim w Toruniu (finansowane także za pieniądze mieszkanek i mieszkańców Bydgoszczy) tego też nie zmienią – czytamy.
Prezydent Bydgoszczy od lat nie zgadza się z tym, żeby pomiędzy Toruniem a Bydgoszczą stawiać znak równości. Podobne argumenty przedstawiał już w momencie gdy Sejmik Województwa Kujawsko-Pomorskiego zaapelował o zaklasyfikowanie Bydgoszczy i Torunia jako wspólnej, dwubiegunowej metropolii.
[ZT]59430[/ZT]
W rozmowie z Radiem PiK marszałek Piotr Całbecki odniósł się do zarzutów prezydenta Bydgoszczy. Zwrócił uwagę, że jako samorządowcy w pierwszej kolejności powinni porozmawiać ze sobą.
– Miło mi, że pan prezydent tytułuje mnie marszałkiem Torunia, chcę też panu prezydentowi powiedzieć, że jestem marszałkiem Bydgoszczy, Rypina, Włocławka, Grudziądza, wszystkich mieszkańców w naszym województwie, bo taką mam funkcję. Reprezentuję ich i nikt nie może mi jej odebrać, więc taki jest stan faktyczny. Co do tej konkretnej sprawy, która prawdopodobnie wywołała silne negatywne emocje u pana prezydenta i się zdecydował napisać dość nieładny list, otwarty, to znaczy nie chcę prowadzić dialogu, rozmowy, tak jak powinniśmy jako samorządowcy to uczynić, najpierw w gabinecie, ale posiłkuje się tak zwaną opinią publiczną, informując o swoich przemyśleniach w ten sposób wszystkich i mnie również, próbując obrazić.
– mówił Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego, Piotr Całbecki.
– Zarzucanie mi, że ja uporczywie stawiam znak równości, jest trochę pozbawione sensu, bo jednak te podstawowe, elementarne zasady matematyki w podstawówce jakieś zdobyłem, więc wiem, co to znaczy większy, mniejszy, wiem, co to znaczy znak równości, więc nie trzeba mnie pouczać i wytykać braku tej wiedzy, bo nigdy nie stosowałem znaku równości tam, gdzie nie można go zastosować. Za to zamiast cieszyć się, że w tym nowym projekcie rząd zaproponował podwyższenie dla Bydgoszczy i też dla Torunia i innych miast w Polsce statusu do miast metropolitanych o potencjale rozwojowym
– Ten zarzut jest sformułowany do naszego rządu, więc ja mogę przyjąć wszystkie kalumnie i oskarżenia od pana prezydenta, jeśli jest mu to do czegoś potrzebne, ale nie dam sobie wmówić tego, że to my przygotowaliśmy ten projekt, bo tak nie jest. Jest to projekt rządowy. Nasza opinia pozytywna dla tego dokumentu jako samorządu województwa jest wyrazem wdzięczności i poparcia dla tego projektu, który podnosi, afirmuje Bydgoszcz i Toruń. Czy to dobrze, że Bydgoszcz i Toruń? Ja uważam, że tak, pomimo tego, że te dwa miasta są inne – uściśla Całbecki.
– No i teraz zapytam w takim razie, czy Toruń różni się od Rzeszowa? Dlaczego w takim razie Rzeszów może być, mieć status metropolii rozwijającej się, a Toruń nie ma być na tej liście? Czy tylko dlatego, że leży w tym samym województwie i blisko Bydgoszczy? Jest to absurd. Z punktu widzenia geografii Polski nie ma to żadnego znaczenia. Jeszcze zapytam inaczej. Czy obecność metropolii bydgoskiej w towarzystwie Łodzi, Krakowa, Poznania, gdzie są bardzo duże różnice potencjałów, ma być wykorzystana do tego, aby Poznań z góry patrzył na Bydgoszcz, bo jest większy, silniejszy? No chyba nie. A więc jest to kwestia moim zdaniem pewnej niestety utrwalonej narracji, iż warto atakować w Bydgoszczy Toruń, a może w Toruniu Bydgoszcz, po to, żeby budować swój kapitał polityczny.
– Z tych rzeczy, które pan prezydent w piśmie, w tym oczywiście otwartym sformułował, nie ma krzty prawdy i proszę, żeby jednak zmienił narrację, ponieważ ona naprawdę nikomu nie służy, a na pewno budowaniu naszego wizerunku na zewnątrz – kwituje Marszałek.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz