"Dziennik Gazeta Prawna" i radio RMF FM wspólnie zleciły przeprowadzenie badania odnośnie obostrzeń związanych z pandemią COVID-19. W sondażu padły dwa pytania: "Jakich decyzji rządu w sprawie polityki epidemicznej oczekuje Pani/Pan w najbliższych tygodniach?" oraz "Gdyby rząd musiał wprowadzić restrykcje w związku z rosnącą liczbą przypadków, jakie powinny zostać wprowadzone w pierwszej kolejności?".
Okazuje się, że jako społeczeństwo jesteśmy bardzo podzieleni i nie potrafimy odpowiedzieć jednoznacznie na stawiane pytania. Aż 33,7 proc. Polaków jest zdania, że rząd powinien utrzymać dotychczasowe obostrzenia. Z kolei 33,2 proc. z nas chciałoby jednak ich poluzowania. Jednocześnie za zaostrzeniem rygorów epidemicznych opowiedziało się 21 proc. ankietowanych.
Natomiast jeśli chodzi o odpowiedź na drugie pytanie, odnośnie restrykcji jakie rząd powinien wprowadzić z wciąż rosnącą liczbą przypadków zakażeń, ankietowali odpowiedzieli następująco: nakaz noszenia maseczek, rozumiany jako zakaz zakrywania twarzy przyłbicami, szalikami albo chustami (45,9 proc.), ponowne zamknięcie centrów handlowych (20,3 proc.), a potem: zamknięcie kin, teatrów i muzeów (15,6 proc.), stoków narciarskich i innych obiektów sportowych (13,2 proc.), zawieszenie stacjonarnego nauczania w klasach I-III (12,4 proc.) oraz zamknięcie hoteli (10 proc.).
Wielu badanych nie ma jednak wyrobionego zdania w tej kwestii. Na zadane pytania nie potrafiło dopowiedzieć aż 19 proc. badanych.
Badanie przeprowadzono na grupie tysiąca osób przez firmę United Surveys. My również postanowiliśmy zapytać naszych czytelników o ewentualne zaostrzenie restrykcji. Co o tym sądzą mieszkańcy Torunia?
- O ile mogę zgodzić się z tym, że faktycznie te pseudo przyłbice to tylko pic na wodę, to prawidłowe noszenie maseczek może nas uchronić. Tylko co z tego, jak klienci non stop ich dotykają, ściągają i zakładają, a w ogóle naprawdę spora grupa osób chodzi w brudnych. Pracuje na kasie w sklepie i widzę takich delikwentów, którzy mają maskę, ale aż czarną z tego brudu. To ma nas chronić? – pyta Karolina, pracownica toruńskiego marketu jednej z większych sieci.
- Znów zamknięcie? No dajcie spokój! Ile tak można żyć? A przede wszystkim za co? Za co kupie dzieciom ubrania? Za co opłacę rachunki? Ja nie chce jałmużny, ja chcę pracować – ze smutkiem dodaje Weronika, która dopiero co powróciła do pracy w jednym z hoteli, który znajduje się na starówce. – Uratować nas mogą tylko szczepienia, ale jeśli szczepimy 30 osób tygodniowo, to coś czarno to widzę – zaznacza kobieta.
- Mam siostrzenice, która właśnie jest po egzaminach próbnych, pisała test ośmioklasisty. Z matematyki otrzymała lekko ponad 20 %. I to nie dlatego, że jest głupia. Nikt jej nie tłumaczy zagadnień. Rodzice pracują całe dnie, ona siedzi przed komputerem i próbuje opanować materiał w czasie tych zdalnych lekcji, ale to nie to samo co szkoła. Chcemy pokolenia idiotów, bo te wszystkie zdalne lekcje do tego prowadzą – żali się Aneta.
Czekamy również na Wasze komentarze. Chętnie poznamy Wasz punkt widzenia.
[ALERT]1614073318849[/ALERT]