To miał być zwykły kurs. Dostawczy samochód, ładunek cementu i dobrze znana trasa. Kilka sekund wystarczyło, by wszystko zamieniło się w dramat, który poruszył całe miasto.
[ALERT]1746521700847[/ALERT]
Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w poniedziałek, 5 maja, o godzinie 8:43, na przejeździe kolejowym przy ul. Przemysłowej w Aleksandrowie Kujawskim – to odcinek drogi wojewódzkiej nr 266, gdzie przecinają się tory linii Włocławek–Toruń. Jak relacjonują świadkowie, na torowisko wjechał samochód dostawczy przewożący cement, który w chwilę później został z impetem uderzony przez pociąg osobowy.
[ZT]67022[/ZT]
Auto przewróciło się na bok, po czym natychmiast stanęło w płomieniach. Ogień błyskawicznie objął cały pojazd. Kierowca – 42-letni mężczyzna, zginął na miejscu. Z naszych ustaleń wynika, że to znany lokalny przedsiębiorca i właściciel firmy budowlanej spod Aleksandrowa Kujawskiego.
– Widziałem, jak wszystko się paliło, nie można było nic zrobić
– relacjonował mężczyzna, który jako jeden pierwszych przybiegł na miejsce tragedii.
[FOTORELACJANOWA]12993[/FOTORELACJANOWA]
Na miejsce błyskawicznie przyjechały straż pożarna, policja i prokurator. Z uwagi na prowadzone działania, ruch kolejowy między Włocławkiem a Toruniem został wstrzymany na kilka godzin. Składy notowały opóźnienia sięgające godziny, a niektóre pociągi zostały odwołane lub wstrzymane w pobliskich stacjach.
Jak informuje TVP Bydgoszcz, komisja badająca przyczyny tragedii ujawniła pierwsze ustalenia. Wstępnie wskazano, że rogatki mogły zostać podniesione zbyt wcześnie, zanim pociąg zdążył przejechać przez przejazd. Za obsługę odpowiadała doświadczona zwrotnicza z 40-letnim stażem – była trzeźwa i posiadała wymagane uprawnienia.
Świadkowie twierdzą, że kierowca nadjechał od strony bocznej drogi, równoległej do torów. Przez otwarty przejazd wjechał prosto pod nadjeżdżający skład, niewykluczone, że mimo wciąż świecących czerwonych świateł, które oznaczają zakaz wjazdu.. Nagrania z monitoringu oraz relacje świadków są obecnie analizowane przez prokuraturę, która nadzoruje śledztwo.
To kolejny przypadek, który rodzi pytania o skuteczność zabezpieczeń na przejazdach kolejowych i procedury obowiązujące w przypadku błędu ludzkiego.
[ZT]67040[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz