To miał być po prostu taniec. Tymczasem występ Katarzyny Zillmann i Janji Lesar w „Tańcu z Gwiazdami” urósł do rangi manifestu. Wioślarka odniosła się do polityki, wolności i miłości – także tej, której wielu wciąż nie chce rozumieć.
W szóstej odsłonie jubileuszowej edycji „Tańca z Gwiazdami” Katarzyna Zillmann i Janja Lesar zatańczyły do utworu Mieczysława Fogga „Jesienne róże”. To pierwszy kobiecy duet w historii programu. Ich subtelny fokstrot porwał jurorów, którzy przyznali łącznie 38 punktów, a Tomasz Wygoda skomentował: „Czy Polska jest gotowa? Polska nie straci niepodległości, jeśli osoby, które się kochają, będą miały prawo do tego”.
Ten wieczór stał się nie tylko pokazem tanecznych umiejętności, ale też symbolicznym głosem w dyskusji o równości i akceptacji.
[WIDEO]2368[/WIDEO]
Po występie Zillmann odpowiedziała na pytanie, czy w kolejnym odcinku wystąpi w sukni.
– Absolutnie nie chcę, aby sukienka miała wpływ na to, jak oceniany jest poziom mojej kobiecości. My kobiety same decydujemy o tym, co jest kobiece. Cieszę się, że żyjemy w czasach, w których możemy wyrażać to, jak chcemy. Jestem tu także po to, by przełamywać schematy
– powiedziała.
Zillmann dodała, że rozumie, dlaczego jej występ budzi tak wiele komentarzy: – Wiem, z czego to wynika. Od dzieciństwa jesteśmy uwarunkowywani – chłopcy, dziewczynki, samochodziki, lalki. Niektórzy chcą żyć inaczej i to jest w porządku.- dodała
Po emisji programu padło także pytanie o głośny wywiad prezydenta Karola Nawrockiego, który zapowiedział, że nie poprze małżeństw jednopłciowych. Na te słowa Zillmann odpowiedziała ostro:
– To bardzo słabe. My żyjemy tak samo jak wszyscy – pracujemy, płacimy podatki, tworzymy rodziny. To nie fair, że polityka tak mocno ingeruje w nasze życie i wolność. Małżeństwa heteroseksualne nie znikną, jeśli my będziemy mogli mieć swoje. Nikt na tym nie traci, nikt nie zostaje skrzywdzony - stwierdziła.
Zawodniczka przyznała, że miała nadzieję na zmianę po ostatnich wyborach. – Celebrowaliśmy, że w końcu będzie można odetchnąć. A jednak wciąż trzeba walczyć – podsumowała.
Daniel Wiśniewski [email protected]