Jacek Frątczak opowiedział na czwartkowej konferencji prasowej o swoim najtrudniejszym momencie w pracy z Get Wellem Toruń.
Chwile tuż po zakończeniu 15. biegu w meczu pomiędzy „Aniołami” i Zdunkiem Wybrzeżem Gdańsk, gdy na tablicy świetlnej pojawi się rezultat 47:43 i zaledwie cztery punkty zaliczki przed rewanżem. To zdaniem managera Get Wellu Toruń najtrudniejszy moment, z jakim przyszło mu się zmierzyć w pracy w toruńskim klubie.
- Najtrudniejszym momentem była minuta po 15. biegu pierwszego meczu barażowego na Motoarenie. Najważniejsze było jednak to, aby podejść do tematu na spokojnie. Nie podejmować na gorąco dziwnych ruchów, odczekać, zidentyfikować problemy. Udało się to zrobić – mówi Jacek Frątczak.
Koniec był jednak szczęśliwy i to „Anioły” mogą się ostatecznie cieszyć z pozostanie w PGE Ekstralidze. Emocje i wspomnienia sprzed meczu w Gdańsku cały czas są żywe.
- Tylko dzięki ciężkiej pracy, jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Chciałem podziękować całemu klubowi. W kontekście rewanżu w Gdańsku, sytuacja była niekomfortowa, wynikająca chociażby z tak fantastycznej imprezy, jaką jest Speedway Grand Prix. Zdawałem sobie sprawę z odpowiedzialności i tego, co znaczy ekstraliga dla Torunia i na odwrót. Nie zaniedbaliśmy ani jednego dnia w przygotowaniach. Patrząc z perspektywy czasu, dobrze, że odwołaliśmy trening w czwartek w Grudziądzu. Układ piątkowo – sobotni był zdecydowanie lepszy. W sobotę, gdy wracałem popołudniu z Grudziądza wiedziałem, że będzie dobrze. W niedzielę byłem już spokojny – dodaje Jacek Frątczak.
Managera i klub czekają teraz prace nad skompletowaniem składu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz