fot. redakcja
Znów powraca temat budowy w Toruniu Europejskiego Centrum Filmowego. Inwestycja jest już potwierdzona, ma kosztować 600 milionów złotych (400 milionów da rząd, a 200 miasto Toruń).
Mimo, że miasto i rząd zapewniają, że inwestycja jest pewna, to pojawia się coraz więcej kontrowersji i niepewności ze strony mieszkańców w tej sprawie.
Ma to związek z koronawirusem i związanym z nim oszczędnościami. Tych magistrach szuka gdzie tylko się da.
Dlatego wyłożenie przez miasto Toruń 200 milionów na Europejskie Centrum Filmowe budzi ogromne emocje.
[ZT]29239[/ZT]
Niedawno toruńscy społecznicy zorganizowali konferencję prasową w tej sprawie.
Głosy niezadowolenia można odszukać też w Internecie.
Swoje niezadowolenie z tej inwestycji wyrażają kolejne ugrupowania.
Dziś (czwartek) odbyła się konferencja prasowa Konfederacji Toruń, Oddziału Toruń partii KORWiN, Ruchu Narodowego Toruń.
Mówiono na niej dlaczego warto podczas pandemii koronawirusa przełożyć budowę ECF.
Właśnie przedstawiciele tych partii nie chcą całkowicie zrezygnować z budowy, ale jedynie ją odłożyć. Podkreślają, że są pilniejsze wydatki, że miasto oszczędza na komunikacji miejskiej, czy oświetleniu. Ludzie tracą pracę, zostają bez pomocy. Dlatego apelują o przełożenie tej inwestycji na kolejne lata.
- Jeżeli z jednej strony władze Torunia i rząd uchwalają decyzję odnośnie budowy takiego centrum, a z drugiej strony mamy do czynienia z wieloma cięciami w budżecie miasta oraz dodatkowymi opłatami dla mieszkańców, to uważamy że budowa tego centrum powinna być się przynajmniej opóźniona - powiedział Jordan Tomczyk z Ruchu Narodowego.
Do sprawy odniósł się też Marek Żydowicz - pomysłodawca i twórca Festiwalu Camerimage.
- Trzeba być kompletnym ignorantem albo po prostu nie uczestniczyć w Festiwalu EnergaCamerimage, żeby stwierdzić, że warunki infrastrukturalne w dziedzinie kultury w Toruniu są wystarczające do organizacji takiego festiwalu - powiedział.
A czy Waszym zdaniem to potrzebna inwestycja?
[ALERT]1602176132502[/ALERT]
0
0
0
0
0
0
