Pamiętacie, jak kiedyś każdy, kto chciał mieć czereśnie w ogrodzie, musiał sadzić co najmniej dwa drzewa? Albo liczyć na to, że sąsiad ma jakąś czereśnię za płotem? To były czasy! Teraz wszystko się zmieniło. Poznajcie czereśnię Lapins – odmianę, która wywróciła do góry nogami wszystko, co wiedzieliśmy o uprawie czereśni w przydomowym ogrodzie.
Czy to naprawdę najlepszy wybór, gdy macie miejsce tylko na jedno drzewo? Sprawdźmy to razem. Bo może właśnie ta kanadyjska piękność jest odpowiedzią na wasze marzenia o własnych czereśniach?
Zacznijmy od tego, co najważniejsze. Lapins jest samopłodna. To znaczy, że nie potrzebuje drugiego drzewa do zapylania. Jedna czereśnia i macie owoce. Proste? Tak! Rewolucyjne? Też tak!
Większość czereśni to towarzyskie stworzenia. Potrzebują kumpla obok, żeby zawiązać owoce. A to oznacza, że musicie mieć przynajmniej dwa drzewa. W małym ogrodzie to problem. Bo czereśnie to nie malutkie krzaczki – to spore drzewa, które potrzebują miejsca.
Czereśnia Lapins rozwiązuje ten problem elegancko. Jedno drzewo, a owoców tyle, że nie wiecie co z nimi zrobić. Serio, sąsiedzi będą prosić o słoiczki z czereśniami!
Normalnie pyłek z jednego kwiatu musi trafić na słupek kwiatu z innego drzewa. Takie czereśnie mają mechanizm, który blokuje własny pyłek. To jak próba otwarcia drzwi własnym kluczem – nie działa.
Lapins ma zmutowany gen, który wyłącza tę blokadę. Własny pyłek pasuje jak ulał. Kwiaty zapylają się same, pszczoły tylko pomagają przenosić pyłek między kwiatami na tym samym drzewie. Genialne w swojej prostocie!
Dobra, samopłodność to jedno. Ale jak smakują te czereśnie? Bo przecież o to chodzi, prawda?
Lapins daje naprawdę duże owoce. Mówimy tu o czereśniach wielkości dobrej wiśni, czasem nawet większych. Ciemnoczerwone, prawie bordowe, błyszczące jak wypolerowane. Wyglądają jak ze sklepu z luksusowymi owocami. Tylko że rosną w waszym ogrodzie!
Miąższ jest twardy, chrupki. Lubicie te czereśnie, które przy gryzieniu robią "chrup"? To właśnie Lapins. Sok ma piękny, intensywny kolor. Jak robicie kompot czy dżem, to wygląda jak rubinowy nektar.
Lapins dojrzewa pod koniec lipca, czasem na początku sierpnia. To późna odmiana. Dla mnie to plus – jak już wszystkie czereśnie u sąsiadów się skończyły, wy dopiero zaczynacie zbiory. Macie czereśnie, gdy inni tylko wspominają, jakie były pyszne.
Pierwsze owoce zobaczcie już 2-3 lata po posadzeniu. Ale prawdziwe szaleństwo zaczyna się po 5-6 latach. Wtedy drzewo wchodzi w pełnię owocowania i możecie zbierać nawet 20-30 kg czereśni z jednego drzewa!
Lapins nie jest wybredna, ale kilka rzeczy lubi szczególnie. Przede wszystkim słońce. Im więcej słońca, tym słodsze czereśnie. Idealne miejsce to południowa lub południowo-zachodnia część ogrodu.
Gleba? Najlepsza żyzna, przepuszczalna, lekko zasadowa. Ale da radę też na innych. Ważne, żeby nie było zastoin wodnych. Czereśnie nienawidzą mokrych stóp!
Wykopcie dół 60x60 cm. Na dno trochę kompostu, wymieszajcie z ziemią. Sadzonkę wsadźcie tak, żeby miejsce szczepienia było 5-10 cm nad ziemią. Zasypcie, podlejcie porządnie (wiadro wody minimum), zróbcie misę wokół pnia.
Pierwszy rok to klucz. Podlewajcie regularnie, szczególnie jak sucho. Młode drzewko nie ma jeszcze rozbudowanych korzeni, łatwo je przesuszyć. Ale też nie przesadzajcie – czereśnia to nie ryż, nie lubi stać w wodzie.
Dobrej jakości sadzonki znajdziecie na stronie Sadowniczy.pl, gdzie specjaliści doradzą wam też, jak najlepiej przygotować stanowisko pod waszą czereśnię.
Samopłodność to oczywisty plus. Ale to nie wszystko. Lapins jest dość odporna na mróz. Wytrzymuje do -25°C bez problemu. W Polsce to wystarcza w większości regionów.
Owoce są transportowe. Co to znaczy? Że możecie je zebrać, włożyć do lodówki i mieć świeże czereśnie przez tydzień, może dwa. Nie rozpadają się, nie gniją tak szybko jak niektóre delikatne odmiany.
Jeszcze jedna rzecz – Lapins dobrze znosi cięcie. Możecie formować koronę, kontrolować wysokość. Nie będziecie mieć 10-metrowego giganta w ogrodzie.
Będę szczery – Lapins ma swoje wady. Największa? W deszczowe lata owoce mogą pękać i gnić. Szczególnie jak deszcz łapie je tuż przed dojrzeniem. To frustrujące, gdy czekaliście cały rok na czereśnie, a tu nagle tydzień deszczu i połowa odpada.
Druga sprawa – to drzewo wymaga nawożenia. Bez regularnego dokarmiania owoce będą mniejsze, a plony słabsze. Musicie o tym pamiętać.
I jeszcze jedno – ptaki. Ptaki kochają Lapins! Te duże, słodkie owoce to dla nich jak magnes. Bez siatki możecie się pożegnać z połową plonu.
Może zastanawiacie się, czy Lapins to najlepszy wybór? Porównajmy ją z innymi popularnymi odmianami.
Burlat? Świetna czereśnia, wcześniejsza, ale potrzebuje zapylacza. Kordia? Piękne owoce, ale też nie jest samopłodna. Regina? Bardzo późna, odporna na pękanie, ale znowu – potrzebuje partnera.
To prawda, Lapins nie jest jedyną samopłodną czereśnią. Stella była pierwsza, ale ma mniejsze owoce. Sunburst też jest samopłodna, wcześniejsza od Lapins, ale mniej plenna.
Moim zdaniem Lapins to złoty środek. Duże owoce, dobre plony, rozsądna odporność. Nie jest idealna, ale jest najbliżej ideału, jaki obecnie mamy.
Kupujcie w sprawdzonych szkółkach. Serio, różnica w jakości sadzonek jest ogromna. Dobra sadzonka to połowa sukcesu.
Na co patrzeć? System korzeniowy – powinien być rozbudowany, bez uszkodzeń. Miejsce szczepienia – ładnie zrośnięte, bez pęknięć. Pędy – elastyczne, bez plam i uszkodzeń.
Polecam sprawdzić pełną ofertę czereśni, gdzie oprócz Lapins znajdziecie też inne ciekawe odmiany, gdybyście jednak zdecydowali się na więcej niż jedno drzewo.
Jeśli macie miejsce tylko na jedno drzewo czereśni – Lapins to strzał w dziesiątkę. Tak, ma swoje wady. Tak, wymaga trochę pracy. Ale które drzewo nie wymaga?
Dostajecie samopłodną odmianę z dużymi, smacznymi owocami. Nie musicie kombinować z zapylaczami, martwić się o odległości między drzewami. Jedno drzewo i macie czereśnie na kompoty, dżemy i do jedzenia na świeżo.
Dla mnie Lapins to obecnie najlepszy kompromis między łatwością uprawy a jakością owoców. Nie jest idealna, ale jest cholernie blisko. A w ogrodnictwie, tak jak w życiu, czasem "cholernie blisko" to dokładnie to, czego potrzebujemy.
Więc jeśli marzycie o własnych czereśniach, ale brak wam miejsca na sad – dajcie szansę Lapins. Za kilka lat, gdy będziecie jeść własne czereśnie prosto z drzewa, podziękujecie sobie za tę decyzję. Gwarantuję!