Zamknij

Jak poderwać dziewczynę? W Kotłowni wiedzieli

08:04, 07.03.2016 Katarzyna Fus
Skomentuj Zabawa w pianie, zdjęcie z 2012 r., fot. Adrzej Romański Zabawa w pianie, zdjęcie z 2012 r., fot. Adrzej Romański

To było miejsce spotkań, studenckich szaleństw, niezapomnianych imprez. Choć dziś klub jest zamknięty na cztery spusty, ma szanse na reaktywację. 

Kto nie słyszał o klubie studenckim Kotłownia? Umiejscowiony między akademikami na ul. Słowackiego wzbudzał skrajne emocje. Jedni uwielbiali się tam bawić, inni omijali go z daleka. Nie da się jednak ukryć, że to jeden z najbardziej znanych klubów w historii Torunia.

Kotłownia love story?

Nic dziwnego, że Kotłownia stała się nawet bohaterem jednej z prac licencjackich na toruńskim UMK. Można tu było spotkać przekrój studenckiej braci uczelni. Katarzyna Wiśniewska, absolwentka kulturoznawstwa, tak wspomina pracę nad licencjatem „Nie ma miłości w Kotłowni”, którą napisała w 2010 r.

- Kiedy chodziłam do Kotłowni, byłam badaczem ukrytym – wspomina. - Inaczej nie miałoby to sensu. Były różne typy podrywających i podrywanych, było podrywanie bezpośrednie, na „skrzydłowego”. Tak jak w tytule pracy, o miłości raczej nie było tu mowy, choć słyszałam o przypadkach, kiedy pary, które poznały się w Kotłowni dziś są szczęśliwymi małżeństwami.

Jednak pani Katarzynie czasy studenckie nieodzownie kojarzą się z zabawą właśnie w tym miejscu. - W moim środowisku z Kotłownią wiążą się najlepsze wspomnienia, takiej wolności studenckiej – opowiada. - Bawiły się tam różne kierunki: kulturoznawstwo, archeologia, historia, filologia polska.

Klub na wiele pokoleń

Śmiało można powiedzieć, że było to miejsce spotkań dla tysięcy studentów. - Dla mnie, jako byłego przewodniczącego Samorządu Studenckiego UMK, ten klub był szczególny – opowiada Arkadiusz Myrcha, poseł PO. - To w nim właśnie organizowaliśmy wiele imprez tematycznych, Boje Akademików, imprezy dla zagranicznych studentów czy nawet koncerty. To było fantastyczne miejsce, w którym spotykało się wieczorami setki studentów. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie Mirosław Drężek, ówczesny szef klubu. Niestety, nie ma go już wśród nas. Był pełen pasji i otwarty na wszelkie pomysły. "Kotłownia" to miejsce kultowe i mam nadzieje, że na długie lata będzie stałym elementem toruńskiego życia studenckiego.

Bez wątpienia miejsce to stało się nieodzownym elementem miasta, bo studencki czas spędziło tu kilka pokoleń studentów. Jako Kotłownia klub funkcjonował przez 18 lat. Wcześniej nazywał się Olimp. Wspomnienia z wczesnego okresu działalności klubu ma choćby prezydent Torunia, który na toruńskiej uczelni studiował geografię.

-Pamiętam, był rok 1970 i wygraliśmy potyczki studenckie z Uniwersytetem Łódzkim – mówi Michał Zaleski. - Rektor UMK ogłosił wtedy dzień rektorski, stojąc na dachu Kotłowni, bo tam wnieśli go studenci. To był klub, gdzie najczęściej spotykali się studenci prawa i geografii.

Blaski i cienie

Kotłownia nie byłaby tym, czym była, gdyby nie Mirosław Drążek. To on stał za sterami klubu i prowadził go z sukcesem przez wiele lat. Z powodzeniem­, ale i wpadkami. W 2013 r. pozwał dwóch studentów dziennikarstwa o zniesławienie po tym, jak opisali oni nieuczciwe praktyki z alkoholem w klubie. Sprawy nie wygrał. Drążek zmarł w zeszłym roku i od jesieni klub stoi pusty.

Być może o Kotłowni jeszcze usłyszymy. Klubem zainteresował się Jarosław Najberg, były radny toruński, a obecnie restaurator i radny Brześcia Kujawskiego. On także ma wspomnienia związane z Kotłownią.

- Moja przygoda z kulturą studencką, a także imprezami, sięga połowy lat dziewięćdziesiątych - opowiada  Jarosław Najberg. - Wtedy zacząłem studia na pedagogice. Już w jeden z pierwszych wieczorów starsi koledzy zaciągnęli mnie do Olimpu. Początkowo do centrum chodziliśmy do Arki czy inaczej Morskiego. Po otwarciu Kotłowni właśnie tam się przenieśliśmy. Oj, to były czasy! Świetna muzyka, pełno młodych ludzi. Czas beztroski i poznawania nowych ludzi. Studiując pedagogikę miałem troszkę wolnego czasu, dlatego zaangażowałem się w działalność samorządu studenckiego. W niedługim czasie zostałem jego przewodniczącym i wtedy się zaczęło. Większość ludzi w Kotłowni mnie znało, a ja znałem wielu. Często stojąc przy barze dyskutowaliśmy o problemach studenckich. W jaki sposób wyjść z problemów z profesorami, czy jak studiować, gdy dostało się banię z egzaminu. Znałem bardzo dobrze wielu naukowców, a i regulamin studiów miałem w jednym palcu, więc starałem się pomóc. Często byłem rzecznikiem braci studenckiej w sporach uczelnianych. Bardzo wspierał mnie w działaniach Mirek, twórca Olimpu i Kotłowni. Zawsze był otwarty na pomoc studentom. Świetnie rozumiał problemy, a także potrzeby kulturalne studentów. Organizował genialne imprezy. Inspirował, wspierał, mobilizował do działania. Chciałbym, aby te czasy wróciły.

Żeby zacząć działać, Najberg musi podpisać umowę z UMK, ale wciąż jeszcze nie ma zgody Ministerstwa Skarbu na wynajem budynku. Dopóki to nie nastąpi były toruński rajca nie chce zdradzać wizji nowej Kotłowni. Lakonicznie mówi: - Klub studencki to miejsce rozrywki i imprez, ale także azyl. Klub musi żyć i w dzień, i w nocy. I do tego będziemy dążyć.

(Katarzyna Fus)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%