Zamknij

"To dla mnie szczególne miejsce". Andrzej Grabowski szczerze o Toruniu [WYWIAD]

 12:10, 05.07.2022 Aktualizacja: 07:41, 06.07.2022
Skomentuj fot. Agnieszka Bielecka fot. Agnieszka Bielecka

Andrzeja Grabowskiego nie trzeba nikomu przedstawiać. To aktor znany z wielu wybitnych kreacji, jednak przez wielu postrzegany głównie przez rolę "Ferdka" z serialu Świat według Kiepskich.

Z artystą udało się nam porozmawiać podczas jego wizyty w Toruniu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Tofifest. W wywiadzie z nim poruszamy nie tylko kwestię jego roli w serialu ŚwK, ale również Torunia i stanu polskiej kinematografii. 

Adam Jóźwiak: Panie Andrzeju przyjechał Pan do Torunia na spotkanie z publicznością po filmie "Piosenki o miłości". Dlaczego zdecydował się Pan na udział w tej produkcji?

Andrzej Grabowski: Decyzję o swoim udziale podjąłem błyskawicznie. Spotkałem się w kawiarni z reżyserem Tomaszem Habowskim, porozmawialiśmy, przeczytałem scenariusz i się zgodziłem. Pracowało mi się bardzo dobrze, zwłaszcza z reżyserem, który był fantastyczny. Bezkonfliktowy, pozwalający zmieniać, dodawać. Film okazał się dużym sukcesem, jest mądry, bardzo dobrze zagrany, bez efekciarstwa, z bardzo ładnymi piosenkami. 

We wspomnianym filmie zagrał Pan tam wraz z wieloma młodymi aktorami. Jak się z nimi pracowało Panu jako doświadczonemu aktorowi? Widzi Pan w nich potencjał?

Ja lubię pracować z młodymi. Wiele osób powtarza, że od młodych się można dużo nauczyć. Tak jest w moim przypadku. Podpatruje się te trendy, które zawsze się zmieniają. Przez lata aktorstwo się bardzo zmieniło. Inaczej się kiedyś grało. Bardziej się pokazywało i grało niż było na scenie, czy przed kamerą. Człowiek musi być elastyczny i doskakiwać do tych młodych, którzy będą rządzić tą sceną filmową, czy teatrami w przyszłości. 

Pan wspomniał, że to wszystko się przez lata zmienia, a jak z Pana oceny jako doświadczonego aktora, przez te lata zmieniła się polska kinematografia? To idzie w dobrym kierunku? 

Kilka lat temu było dość kiepsko z tą polską kinematografią, ale teraz się jakby odrodziła. Coraz więcej powstaje naprawdę dobrych, mądrych, interesujących filmów. Mówię tutaj i o komediach i o cięższych gatunku filmowym. Myślę, że to idzie w dobrym kierunku. Jak to będzie dalej to "wróżenie z fusów".

Jesteśmy na festiwalu w Toruniu. Z Torunia pochodzi wielu znanych aktorów (Małgorzata Kożuchowska, Bogusław Linda). Z którymi miał Pan okazję pracować?

Zacznijmy od tego, że z Toruniem mam miłe wspomnienia, nie tylko przez aktorów z tego miasta, z którymi grałem, ale również z własnych doświadczeń. Tutaj w 1986 roku na Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora zdobyłem nagrodę moim monodramem w teatrze Baj Pomorski, a taki sukces, a to był sukces, to zawsze wiąże z miejscem, w którym się go dokonało. Toruń to dla mnie szczególne miejsce.

[FOTORELACJA]7777[/FOTORELACJA]

Miał Pan okazję zwiedzić Toruń, podoba się Panu to miasto?

Tak, macie przepiękną starówkę, ale większość życia spędziłem w Krakowie, więc mnie się nie zaimponuje piękną starówką, mimo, że bardzo, bardzo doceniam, bo ona jest trochę inna niż typowo polska  krakowska starówka. Jest trochę zbliżona do gdańskiej starówki, bo to przecież wpływy niemieckie, niemieckie budownictwo też. Ale no samo miasto Toruń jest piękne i lubię tu wracać. 

Panie Andrzeju, przejdziemy teraz do roli z którą jest Pan najbardziej kojarzony. Nie czuje się Pan trochę zaszufladkowany rolą "Ferdka" w serialu Świat według Kiepskich. Zapewne to banalne pytanie, bo przecież stworzył Pan wiele innych wybitnych kreacji. Osobiście doceniam Pana za rolę "Gebelsa" w Pitbullu. 

Pytanie banalne, ale prawdziwe. Najbardziej banalne są pytania o życie, miłość i śmierć. Czy ja się czuje zaszufladkowany? Coraz mniej, bo ja przecież tego nie oglądam. Nie dlatego, że nie lubię, nie doceniam, czy nie znoszę, ale nie fascynuje się tym. Od czasu do czasu, raz na kilka miesięcy "strzelając" po programach natrafię i wtedy widzę co to idzie. Jednak od dwóch lat tego nie kręcimy, więc zapominam o tym, że ludzie mogą mnie z tym kojarzyć  i pewnie niektórzy będą kojarzyć tylko z tym i nie będą nawet wierzyć, że ja nie jestem Ferdynand Kiepski. No ale, co zrobić?  Taki los.

Czyli dla wielu będzie Pan przede wszystkim Ferdkiem?

Być może. Wydaje mi się jednak, że potrafiłem to trochę odwrócić dla publiczności innymi moimi rolami i wyjść z butów "Ferdka". Bardzo jestem wdzięcznymi Patrykowi Vedze, który w czasach największej popularności "Kiepskich" zaproponował mi rolę "Gebelsa". Bardzo byłem zdziwiony dlaczego ja? Co on we mnie zobaczył, ale to, że grałem "Ferdka" to dzięki temu zagrałem "Gebelsa". Ja obecnie nie mam takiego poczucia, że czuje się zaszufladkowany. Jak kręciliśmy "Kiepskich", to wtedy to wiedziałem i czułem, bo byłem tam, co kilka miesięcy jeździłem tam i to kręciłem, ale teraz Wrocław kojarzy mi się również z piękną starówką. 

Wracając do "ŚwK", wiadomo już, że serial nie będzie kontynuowany. Nie będzie Panu żal, że to koniec, że nie będzie już "Ferdka"?

Wie Pan, zawsze jest przykro jak się odchodzi. Na planie "Kiepskich" spędziłem 20 lat. W jednym pokoju, siedząc w jednym fotelu, w tym samym łóżku w jednych "wypierdzianych" dresach. Ale coś się kończy, coś zaczyna. Po śmierci Rysia Kotysa (serialowy "Paździoch") i Darka Gnatowskiego (Boczek), a wcześniej przecież wielu innych aktorów, nie było sensu tego dłużej ciągnąć. Nic na siłę. 

Rozmawiał Adam Jóźwiak 

Dalszy ciąg materiału pod wideo ↓

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%