Mieszkańcy Dybowskiej 6 w Toruniu błagają o pomoc. Żyją w fatalnych warunkach i czują się ignorowani. ZGM odpowiada na ich zarzuty. "Ludzi zostawili samych sobie. To jest chore. Oni mają nas w dupie" - mówią otwarcie.
[ALERT]1739269045517[/ALERT]
Andrzej Pruss i Monika Szczypiorska mieszkają w budynku przy Dybowskiej 6 wraz z trójką dzieci – dwoma chłopcami – jednym w wieku szkolnym, drugim w przedszkolnym oraz 3-miesięczną córką. Ich mieszkanie to zaledwie 29 m², gdzie na niewielkiej przestrzeni urządzili kuchnię, pokój i prowizoryczną łazienkę.
Rodzina od lat zabiega o większy lokal. Regularnie opłacają czynsz oraz wynajem garażu, jednak wciąż czekają na poprawę swojej sytuacji mieszkaniowej.
Lokatorzy kamienicy przy ul. Dybowskiej 6 nie mogą dłużej czekać. W desperacji zwrócili się do naszej redakcji. Ich codzienność to straszne warunki mieszkaniowe, walący się sufit, szczury na korytarzu i łazienki zamykane na kłódki. Jak mówią, ich prośby są ignorowane przez Zarząd Gospodarki Mieszkaniowej.
- To się nie nadaje do życia. Już nie prosimy – błagamy, bo sami nie jesteśmy w stanie nic zdziałać! Zwracam się z prośbą do ZGM-u, ale moje starania są najwidoczniej ignorowane. Ludzi zostawili samych sobie. To jest chore. Oni mają nas w du***
[FOTORELACJANOWA]12458[/FOTORELACJANOWA]
Andrzej Pruss opowiada, że jakiś czas temu podczas korzystania z toalety znajdującej się na korytarzu (do każdego mieszkania przypisana jest osobna toaleta, którą mieszkańcy zamykają na kłódkę) nagle na jego głowę zawalił się sufit.
- Nie wiedziałem co się dzieje. To cud, że nic mi się nie stało. Gdybym tam był z dzieckiem, mogło się to skończyć tragedią. Kto by za to odpowiedział? Zgłaszałem to ZGM, ale zero reakcji - mówi mężczyzna, dodając, że w obawie o swoich najbliższych, na własną rękę zdecydował się na urządzenie prowizorycznej łazienki w mieszkaniu.
- Prywatności tam nie ma żadnej. Każdy ma swoją kabinę z sedesem, ale zamykamy je na kłódki, bo inaczej nie da się funkcjonować. To nie jest normalne!
- dodaje Monika.
Zwróciliśmy się do ZGM z pytaniami dotyczącymi ewentualnego remontu, który mógłby odbyć się w budynku. Odpowiedź otrzymaliśmy stosunkowo szybko.
- Doraźne naprawy w budynku przy ul. Dybowskiej 6 wykonywane są na bieżąco. W 2020 roku na częściach wspólnych wykonana została instalacja elektryczna i domofonowa. Budynek jest pod ścisłą ochroną konserwatora, z którym należy uzgadniać wszelkie prace remontowe.
- mówi w rozmowie z portalem Dzień Dobry Toruń Dorota Benz-Kostrzewska, rzeczniczka ZGM-u.
Do domofonu mają jednak zastrzeżenia mieszkańcy, którzy zwracają uwagę, że domofon zamontowano tylko na jednych drzwiach. Drugie są zawsze otwarte, co sprawia duże problemy.
- To jest zupełnie bez sensu. Założyli nam domofon, ale tylko na jednym drzwiach, jeszcze na tych starych z przodu budynku, a boczne wejście jest zawsze otwarte. Tu śpią bezdomni. Giną nam ubrania, a sąsiedzi boją się czasem wychodzić do pracy., bo ludzie śpią im np. pod drzwiami - usłyszeliśmy od lokatorów.
Monika Szczypiorska relacjonuje, że kilka dni temu zadzwoniła przerażona do partnera, żeby jak najszybciej wracał z pracy.
- Po korytarzu biegał szczur! Nie wiedziałam, co robić. Z dziećmi w domu to przerażające. Z myszami jeszcze sobie radzimy, ale szczury? To już przesada! - powiedziała, mówiąc przy okazji, że całe zajście udało im się nagrać telefonem komórkowym.
Skąd więc taki zły stan opłacanych przez lokatorów mieszkań i czy jest szansa na to, że rodziny dostaną inne lokale?
- Każda rodzina, która zamieszkuje w zasobie Gminy Miasta Toruń i która posiada uprawnienie do poprawy warunków zamieszkiwania (tj. została ujęta na liście zamian z urzędu z uwagi na trudną sytuację życiową oraz mieszkaniową) takie mieszkanie otrzyma. W przypadku, gdy na takiej liście się nie znajduje, wówczas nie ma podstaw prawnych do wskazania innego lokalu. Na zamianę mieszkania nie mogą również liczyć rodziny, które posiadają zadłużenie lub zajmują lokal bezumownie - mówi rzeczniczka.
- Podkreślić należy, że od momentu ujęcia na liście czas oczekiwania na wskazanie, w przypadku lokali mieszkalnych wynosi 3-4 lat, natomiast w przypadku lokali przeznaczonych na najem socjalny 6-8 lat. Aktualny potencjał dysponowania lokalami nie pozwala na udzielenia pomocy i zapewnienie schronienia wszystkim uprawnionym do skorzystania z pomocy instytucjonalnej, a liczne zobowiązania w zakresie zabezpieczenia mieszkań w pełni nie zabezpieczają wszystkich potrzeb z jakimi boryka się Gmina - dodaje Dorota Benz-Kostrzewska.
Mieszkańcy Dybowskiej 6 podkreślają, że nie oczekują luksusów, ale normalnych warunków do życia, które zapewniłyby im i ich dzieciom bezpieczeństwo oraz godne funkcjonowanie. Zwracają uwagę, że nie domagają się nowych, komfortowych mieszkań, lecz podstawowych napraw i modernizacji, które pozwoliłyby im mieszkać bez obaw o zdrowie i życie. Marzą o ciepłym i suchym mieszkaniu, w którym nie będą musieli zamykać toalety na kłódkę ani bać się, że w nocy po korytarzach będą biegać szczury.
Ich zdaniem, obecne warunki są nie tylko uciążliwe, ale przede wszystkim niebezpieczne, zwłaszcza dla rodzin z małymi dziećmi. Z myślą o nich chcieli chociażby zrobić przed budynkiem plac zabaw, ale to się nie udalo.
- W budynku mieszka około 20 dzieci, nie ma placu zabaw, chcieliśmy go zrobić na własny koszt. Nie wolno, ZGM się nie zgodził. Nie ma bramy wjazdowej, te dzieciaki biegają i o tragedie nietrudno - mówią zdesperowani mieszkańcy. - Jedna pani załatwiła chociaż te ograniczenia, które są na drodze. Przydałoby się lustro drogowe, które poprawiłoby bezpieczeństwo, ale powiedziano nam, że nie mamy na to co liczyć.
Mieszkańcy Dybowskiej 6 czują się pozostawieni sami sobie, a ich codzienność, jak przekonują, to walka o podstawowe warunki do życia. Choć ZGM odpowiada na ich uwagi i podkreśla, że naprawy są wykonywane na bieżąco, lokatorzy nie widzą realnej poprawy swojej sytuacji. Ich największym marzeniem nie jest luksus, a normalne, bezpieczne mieszkanie, w którym dzieci mogą dorastać bez strachu o zdrowie i bezpieczeństwo. Czy ich głos zostanie w końcu usłyszany? Sprawę będziemy monitorować.