Dramatyczne słowa rolników protestujących pod Toruniem. Czekają na premiera Donalda Tuska. Jeśli ten nie przyjedzie, zamierzają całkowicie zablokować A1. Wspominają też o możliwości... zaorania autostrady.
[ALERT]1709275615475[/ALERT]
Toruń i okolice znów stały się areną protestów rolniczych. Od czwartku (29 lutego) od rana blokowane są drogi w kilku miejscach. Od początku mówiono, że w planach jest m.in. zablokowanie kilka skrzyżowań na "piętnastce", a także wjazd na autostradę A1 na "węźle Turzno". Problematyczny okazał się przejazd skrzyżowania drogi krajowej nr 15 z drogą wojewódzką nr 646 pod Gronowem, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze.
[FOTORELACJA]10398[/FOTORELACJA]
Częściowo zablokowane zostało również Gronowo. Tamtejsi rolnicy nie owijali w bawełnę i wprost mówili jakie mają żądania.
- Czekamy na przyjazd premiera Donalda Tuska. Nie będziemy więcej jeździli do Warszawy. Byliśmy tam, a premiera nie było. Jeżeli w ciągu dwóch dni do nas nie przyjedzie, zablokujemy autostradę A1
- mówili podczas konferencji prasowej zorganizowanej na miejscu protestu.
- Jak będzie trzeba - zaczniemy ją orać. Nie boimy się policji - powiedział dla PAP Paweł Sikorski, przywódca strajku rolniczego w regionie toruńskim.
Początkowo mówiło się, że protest potrwa do piątku (1 marca) do godziny 23. Teraz okazuje się, że najprawdopodobniej zostanie przedłużony.