- Nie pójdę na Skłodowskiej-Curie! - mówi pan Benedykt, największy dłużnik Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Ma 190 tys. zł długu i eksmisję.
„Zwracam się z wielką prośbą o pomoc i o odstąpienie od eksmisji w dniu 10 czerwca ze względu na stan zdrowia. Jeśli mi rzecznik nie pomoże w tym dniu, 10.06.2016 dokonam samobójstwa” - takie pismo Benedykt Treichel z ul. Mickiewicza kilka dni temu napisał do rzecznika praw obywatelskich.
Eksmisja jest planowana w najbliższy piątek o godz. 9. Podobny dopisek znalazł się w piśmie do wiceprezydenta Torunia Zbigniewa Rasielewskiego z końca maja w sprawie odstąpienia od eksmisji: „jeśli będzie negatywna odpowiedź, to podczas eksmisji dokonam samobójstwa”. Ale od początku.
O sprawie poinformował nas „opiekun” pana Benedykta. Przynajmniej tak ów mężczyzna się tytułuje. Nie chce, abyśmy podawali jego danych osobowych. Zaznacza to przy każdej rozmowie. Mieszka z Treichelem w pięciopokojowym mieszkaniu (133 m kw.), którym administruje Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, czyli zakład budżetowy należący do miasta.
- Chodzi o starą i schorowaną osobę, którą chcą wyeksmitować do lokalu tymczasowego przy Skłodowskiej-Curie - mówi „opiekun” o Treichelu podczas naszej pierwszej rozmowy. - Pan Benedykt nie chce go przyjąć. Do najbliższego sklepu są 2,5 km. Kto mu zrobi zakupy? Opiekuję się nim. Chwilowo. Na Skłodowskiej nie będę mógł z nim mieszkać. Dokonywał próby samobójczej. Wciąż ma myśli samobójcze. Chce sobie odebrać życie.
Pan Benedykt wraz z żoną i dziećmi zamieszkał przy ul. Mickiewicza w 1985 r. Teraz mieszka z "opiekunem". Dwupoziomowy budynek znajduje się w podwórzu, na które prowadzi wąskie dojście otoczone wysokim płotem. Z początku Treichel zajął pomieszczenia na piętrze. Później dostał propozycję, żeby wynająć też pokoje na dole, które wymagały remontu. Przystał na to. Miał firmę budowlaną, więc odnowienie pomieszczeń nie było problemem.
Zastaję w mieszkaniu tylko opiekuna. Lokal jest zaniedbany. Wymaga remontu. Wewnątrz panuje zaduch. W pokojach jest niewiele mebli.
Pan Benedykt pojawia się na podwórzu po kilku minutach - idzie drobnymi krokami. Oddycha z trudem. Ma twarz gęsto usianą zmarszczkami. Nie wygląda na kogoś, kto w tym roku, w październiku skończy 65 lat.
- Dlaczego nie chce się pan przenieść na Skłodowskiej-Curie? - pytam.
- Dlatego że to są niby pokoje socjalne, ale jest tam wspólna kuchnia i ubikacja na ileś osób - odpowiada pan Benedykt. - Tam jest sam element. Pijaństwo. Ileś razy policja dziennie interweniuje. Widziałem na własne oczy, jak po holu dzieci chodziły w wieku 7-8 lat i paliły papierosy. Pijane towarzystwo. Kobiety, mężczyźni, krzyki potężne, kłótnie, awantury, wrzaski. Nie wytrzymałbym tam ze względu na stan zdrowia. Jestem chory. Po czterech zawałach. Mam stymulator. Miałem operację przepukliny pępkowej. Mam marskość wątroby. A w brzuchu tętniaka o długości 10 cm.
Na dowód pokazuje kartę informacyjną z pobytu w bielańskim szpitalu w lipcu 2015 r., gdzie trafił ze szpitalnego oddziału ratunkowego.
Wszystko, czego dowiadujemy się od Treichela i „opiekuna”, konfrontujemy z Moniką Mikulską, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.
- To nie będzie eksmisja do schroniska czy noclegowni - tłumaczy Mikulska. - To pełnostandardowe pomieszczenie tymczasowe. Znajduje się w Zespole Usług Społecznych przy Skłodowskiej-Curie. To pierwszy budynek od ul. Skłodowskiej-Curie, który jest w administracji ZGM. Nie ma nic wspólnego z budynkami zajmowanymi przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie.
Mikulska podkreśla, że do lokali tymczasowych ludzie trafiają z bardzo różnych powodów. - Pierwsze słyszę, by to był sam element - mówi dyrektor ZGM. - Byłam tam wielokrotnie. Wiem, kto tam mieszka. Jeżeli ktoś nie przestrzega regulaminu i zasad porządku oraz nie płaci za te pomieszczenia, to ma eksmisję. A eksmisja z lokalu tymczasowego jest od razu do noclegowni.
- Może czuć się tam bezpiecznie? Jego obawy są nieuzasadnione? - pytam.
Mikulska: - Nie słyszałam, aby tam ktoś komuś robił krzywdę. Byłam tam w niejednym mieszkaniu i ludzie mają ładnie urządzone te pokoiki.
- Niedawno odciął mnie od sznura, jestem przez to na niego trochę zły - zwraca się pan Benedykt do „opiekuna”. - Już by problem był rozwiązany. Jestem po antybiotykach. Codziennie biorę duże dawki. Są bardzo silne.
(fot. Tomasz Berent)
Treichel nie płaci czynszu od 2000 r. Wyrok orzekający eksmisję z prawem do lokalu socjalnego zapadł w marcu 2013 r. - Teraz czynsz wynosi 1184 zł - mówi „opiekun”. - To przez dużą powierzchnię i brak tytułu prawnego do lokalu po rozwiązaniu umowy z panem Benedyktem.
W 2012 r. ZGM wypowiedział mu umowę. Rok później zapadł wyrok o eksmisji. Treichel ma status byłego najemcy. Musi opuścić lokal. Skąd tak wysoki czynsz? - Bo to duże mieszkanie - tłumaczy Mikulska. - Zgodnie z zarządzeniem prezydenta w lokalach powyżej 80 m kw., w których mieszka mniej niż sześć osób, stawki są bardzo wysokie. W tym przypadku gospodarne by było, aby w tak dużym lokalu mieszkało więcej osób.
W 2000 r. Treichel wyjechał do Anglii. Do pracy. Właśnie wtedy przestał płacić czynsz. - I zakazał płacić go rodzinie - dodaje dyrektor ZGM. - Przecież on miał żonę. Ma dzieci. Dlaczego rodzina mu nie pomaga? Gdzie są jego dzieci? To jest tak, że rodzice opiekują się dziećmi, jak są małe, a na starość rodzicami powinny opiekować się dzieci. Też coś tutaj nie zagrało. Coś poszło nie tak, skoro dzieci mu nie pomagają. Bo dzieci to zawsze dzieci. A ta rodzina mieszkała w tym lokalu, jak nawet ten dług narastał.
- Pan Benedykt pisał o zamianę lokalu na mniejszy, ale odpowiedzi od ZGM były negatywne - zwraca uwagę „opiekun” pana Benedykta.
- Nieprawdą jest, żeśmy mu nic nigdy nie proponowali - tłumaczy Mikulska. - Przepisy nawet nam nakazują, żeby przed wypowiedzeniem umowy najmu zaproponować najemcy zamianę na lokal socjalny, tańszy w utrzymaniu. W jego aktach jest to pismo. On je odebrał. Ale nie wyraził nigdy takiej chęci.
Treichel: - Nie płacę od 2000 r. To zadłużenie osiągnęło 190 tys. zł.
- To największy dłużnik w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej - mówi Mikulska. - Od 2000 r. nie wniósł ani jednego czynszu. Lokal, który zajmuje, jest we wspólnocie. Ten pan nie płaci, ale ZGM musi odprowadzać czynsz do wspólnoty, płacić za wodę, śmieci. Ile za to można by zrobić remontów?
Czego pan oczekuje od Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej? - pytam.
- Normalnego lokalu - mówi pan Benedykt. - Nie wymagam luksusów. Mógłbym mieszkać jakiś czas u siebie - do znalezienia lokalu socjalnego.
- W budynku obok są dwa puste lokale - dodaje „opiekun”. - To są pustostany. Jeden z nich moglibyśmy tymczasowo zająć. Odnowić. Lokal tymczasowy to nie jest to samo, co lokal socjalny. Rozmawiałem o tym z prawnikiem. Wyrok mówi o tym, że pan Benedykt ma prawo do lokalu socjalnego, a nie tymczasowego. Ze strony ZGM na piśmie nie dostał propozycji takiego lokalu. Może jeszcze uda się wstrzymać tę egzekucję?
- Wyrok mówił o prawie do lokalu socjalnego - potwierdza Mikulska. - Komisja mieszkaniowa przyznała lokal panu Benedyktowi. Było skierowanie na lokal na ul. Nad Zatoką 3/1 na Winnicy. Wysłaliśmy je pocztą. Niestety było dwukrotnie awizowane. Pan Benedykt tego nie odebrał. Nie przyszedł. Nie zjawił się u nas. Gmina zgodnie z wyrokiem zrealizowała swój obowiązek. Nie można nikogo na siłę zmusić do tego, żeby przeszedł na lokal socjalny. Skierowaliśmy wówczas sprawę do komornika. Ten pan w ogóle nie jest zainteresowany jakimkolwiek innym mieszkaniem, oprócz swojego, bądź pustostanem, który jest naprzeciw jego mieszkania.
Mikulska tłumaczy, że pustostany w sąsiednim budynku to lokale należące do wspólnoty mieszkaniowej, w skład której wchodzi też lokal zajmowany przez Treichela. - Te mieszkania mają status mieszkań komunalnych - mówi Mikulska. - Są do remontu, bo od izolacji wchodzi wilgoć. Są w planach remontowych ZGM. Mają wspólne kuchnie, łazienki i centralne ogrzewanie.
- ZGM kłamie, że miał dla mnie mieszkanie, tylko ja nie przyjmowałem korespondencji, dlatego oni uznali to jako odmowę przyjęcia lokalu socjalnego - mówi pan Benedykt. - Mówili najpierw o ul. Lipnowskiej. Nie widziałem tego pisma na oczy. Przeczytała mi jakaś pani z ZGM, że dostałem mieszkanie. Nie dała mi go do wglądu. Odpowiedziałem jej, że jestem zadowolony. A ona na to: „mieszkanie jest nieaktualne, bo pan nie odebrał korespondencji, więc pana przeniesiemy na Skłodowskiej”. Powiedziałem jej, że nigdy nie pójdę tam mieszkać. Na Skłodowskiej-Curie oferują mi lokal tymczasowy na pół roku, a później mam dostać socjalny. Ja w to nie wierzę.
Mikulska: - Umowę na pomieszczenia tymczasowe po eksmisji zawieramy na pół roku. Można zwrócić się z wnioskiem o przedłużenie umowy. Badamy dochody. Muszą być takie, jak na lokal socjalny - nie wyższe niż 750,18 zł.
Treichel spełnia te warunki. Otrzymuje zasiłek socjalny - zaledwie 634 zł.
Dyrektor ZGM jeszcze raz podkreśla, że Treichel nie zostanie wyrzucony na ulicę. - Nie idzie do noclegowni - podkreśla. - Dostaje pokój, który będzie mieć 13 m kw., centralne ogrzewanie, ze wspólną z innymi lokalami łazienką i kuchnią. Tam może sobie ugotować jedzenie, postawić lodówkę. Opłaty to 65 groszy za m kw. On tego czynszu będzie mieć ok. 15 zł plus woda i śmieci.
Pisma z prośbą, a raczej szantażem typu „jeśli dojdzie do eksmisji, popełnię samobójstwo”, trafiły nie tylko do rzecznika praw obywatelskich czy też wiceprezydenta, ale też do prezesa sądu rejonowego i rady miasta. Pod koniec maja Treichel do komornika napisał: „jeśli będę miał lokal socjalny, gdzie będę mógł mieszkać z opiekunem, blisko do MZK, apteki, lekarzy, MOPR-u, sklepów, to dobrowolnie opuszczę lokal obecnie zajmowany”.
- Nie można nikogo tak szantażować - zaznacza Mikulska. - Tłumaczyliśmy to panu Benedyktowi. Ma stały zasiłek socjalny, dlatego też zawiadomiliśmy MOPR, że są takie groźby z jego strony. Komornik również o tym wie, więc pewnie w czasie eksmisji zapewni karetkę, jakby miało się coś wydarzyć.
(fot. Tomasz Berent)
- Byliśmy u wiceprezydenta Rasielewskiego - mówi „opiekun”. - Odmowa. Chodziliśmy do radnych. Dyrektor Mikulska odmówiła nam pomocy.
- Ja tę kobietę pierwszy raz w życiu widziałem trzy tygodnie temu - mówi o Mikulskiej pan Benedykt. - Byłem wtedy u niej na rozmowie. Krzyczała na mnie. Nie wiedziałem o co chodzi. Chciałem coś powiedzieć. Nie dała mi dojść do głosu. Podziękowałem i wyszedłem z biura. A ona zaraz po tym w swoim biurze, na cały głos, bo byłem już na korytarzu, krzyczała: siłą ciebie wyrzucimy z tego mieszkania. Tak się zachowuje wykształcony człowiek i na takim stanowisku? To samo było u wiceprezydenta. Tak samo się zachowała.
- To pan Treichel na mnie nakrzyczał, że on mi jeszcze pokaże - mówi Mikulska i zaprzecza, żeby w ten sposób krzyczała do Treichela. - Natomiast ja tylko udzieliłam mu informacji, jaki jest jego stan faktyczny, jakie ma prawa, na co może liczyć, co go teraz będzie czekało. Ja też sobie nie pozwolę, żeby ktoś do mnie przychodził i krzyczał. Ja temu panu niczego nie zrobiłam. ZGM jest administratorem budynku. Nie jestem pomocą społeczną. Administruję, zbieram czynsze i powinnam utrzymywać budynki we właściwym stanie technicznym. Nie ma takiego dłużnika jak ten pan. Ma pięć nakazów zapłaty, które możemy oddać do komornika.
„Opiekun”: - Podczas spotkania wiceprezydent w ogóle nie zabrał głosu. Wszystko było ustalone przed spotkaniem przez dyrektorkę ZGM. Było tak jak miało być. Ponaglali nas, żebyśmy jak najszybciej wyszli, bo inni czekają.
- Moim zdaniem całą sprawę nakręca ten drugi pan, który nie ma prawa ani tam mieszkać, ani rozmawiać w imieniu pana Benedykta - tak o „opiekunie” Treichela mówi Mikulska. - Jego opiekun jest skazany wyrokiem karnym za machlojki mieszkaniowe. Tak Treichelem manipuluje, żeby ten dostał jakieś mieszkanie, a tamten będzie chciał po nim to mieszkanie przejąć.
Tak samo „opiekuna” ocenia Sylwia Kowalska, radna Czasu Mieszkańców, która zainteresowała się tą sprawą. - Dostałam kilka sygnałów, że ten opiekun bardziej o zabiega lokal socjalny dla pana Benedykta, bo nie będzie mógł zamieszkać z nim w lokalu tymczasowym - mówi radna. - Pod wątpliwość poddaje się, czy jest jego prawnym opiekunem.
Kowalska zapowiedziała, że zjawi się w piątek na ul. Mickiewicza.
- Pójdę tam i spróbuję porozmawiać z panem Benedyktem - mówi Kowalska. - Trzeba jednak pamiętać, że ten pan ma 190 tys. zł zadłużenia i nigdy nie podjął rozmów z miastem. Mimo to miasto wyciągnęło do niego rękę, dało mu szansę i możliwość zamieszkania w lokalu tymczasowym. Widziałam je na własne oczy. Jest w porządku. Panują tam dobre warunki. Przecież urzędnicy mogli go skierować od razu do schroniska dla bezdomnych.
Czy da się jeszcze coś zrobić w tej sprawie? - pytam Monikę Mikulską.
- Już nie - odpowiada dyrektor ZGM. - Eksmisja odbędzie się 10 czerwca.
- Ta eksmisja jest nieodwracalna?
- Tak - mówi Mikulska. - Jest mi żal tego pana, ale to jest wszystko na jego życzenie. To jest największy dłużnik w ZGM. Niestety nie można pobłażać takim sytuacjom. Pan Treichel nigdy się nie zainteresował tym, że ma długi. Nigdy tu nie przyszedł. Nie rozmawiał. Nigdy nic nie zrobił. Dopiero w momencie, kiedy dostał zawiadomienie od komornika. Trochę późno. To nie jest tak, że o tym nie myślę. To mnie boli.
Treichel: - Mówiąc językiem angielskim: nie jestem happy z tego, co się dzisiaj dzieje.
malenczuk13:20, 08.06.2016
nieźle...190 tys. długu i mieszka 133 metrach kwadratowych sam, oj nie, przepraszam z "opiekunem"...nawet słów mi już brakuje na tą całą sytuację. Gdzie tam ja z moją rodziną na 50 metrach się gniotę i po co właściwie płacę ten czynsz...
Toruniak17:03, 08.06.2016
Eksmisja i tyle, głęboko w dupie mam czy popełni samobójstwo, ile takich ludzi żyjących na dziko za pieniądze podatników jest ?!? I jeszcze szantażuje urzędników, mam nadzieje że sie nie ulegną
Aqw18:23, 08.06.2016
Eksmisja na własne życzenie. Ale to nie zmienia faktu, że panu Benedyktowi należy pomóc.
Michalbbbb19:38, 08.06.2016
Bezczelny typek to tego cwaniak jeden i drugi.
Bardzo dobrze ze go w koncu wywalą z tego mieszkania moze jakas wielodzietna rodzina gniotąca sie w komunalnej kawalerce placaca z trudem czynsz dostanie to mieszkanie.
Nie znosze takich ludzi jak ten P.benedykt.
Co za bezczelnosc. Chamstwo wrecz. Cwaniaczek.
Nawet hamidlo nie probowalo jak widac jakkolwiek swoich dlugow splacac.
Nie jest mi go szkoda.
Ja ciezko pracuje na swoje mieszkanie splacam kredyt place czynsz i rachunki i nikt mi niczego za darmo nie daje.
Szkoda tylko ze ten pasozyt spoleczny tyle lat tam rezyduje.
xyz20:44, 08.06.2016
A gdzie dzieci... jest obowiązek alimentacyjny...
sin22:17, 08.06.2016
Targnie się, to się targnie. Jego życie. A mi, uczciwemu, pozostało do spłaty tylko 183 tysiące kredytu ;)
komentator08:23, 09.06.2016
Jak to grozi ?
Zwykły wyłudzacz i tyle.
Na co osobie w jego wieku tak wielkie mieszkanie ? Gdzie sprawiedliwość dla rodzin wielodzietnych gnieżdżących się w okropnych warunkach na 40 m2. Zastanawia mnie bardziej fakt jak to jest, że uczciwy płaci bo boi się o dach nad głową, a on nie płacił tyle lat i nikt się tym wcześniej nie zainteresował ?
I najistotniejsze pytanie kto za niego pokryje koszta zaległych czynszów ?? My? uczciwie pracujący ludzie ? Żenada. Eksmitować i to jak najszybciej
Pytanie 10:03, 09.06.2016
Dlaczego urzędnicy dopiero teraz zauważyli problem? , kiedy narosło wielkie zadłużenie. Nie można było wcześniej skutecznie rozmawiać z tym panem i nakłaniać go do regulowania należności , zaproponować zamianę na mniejsze mieszkanie.
Xyg11:14, 09.06.2016
Czytaj uważnie artykuł miał propozycje A w naszym kraju i z naszym prawem to tak właśnie wygląda
jasama19:50, 09.06.2016
Jak można tak sie zachowywać. Tyle długu i wszystko ma gdzieś? Pełno takich cwaniaków.Zgadzam się z nową polityką ZGM. Wywalają kto nie płaci.Koniec dobroci dla darmozjadów
Xxx21:36, 09.06.2016
Tylko zastanówmy sie dlaczego nigsy nie placil czynszu,moze mial jakies klopoty...a nie zaraz obwiniamy tego czlowieka bo nie placil...ja wieze temu cZłowiekowi sama mialam stycznosc z pania mikulska i panem rasilewskim oni zamiast pomagac ludzia to jeszcze zgnoja czlowieka!!!ja niemam zadnego zadluzenia za mieszkanie a chca mnie wyzucic z 2 malych dzieci tylko dlatego ze w mieszkaniu ktorym mieszkam najemcy czyli moi rodzice sie wyprowadzili a chce podkreslic ze zadnego zadluzenia niemam.
malenczuk09:16, 10.06.2016
do Xxx - to niedługo możesz mieć takie zadłużenie, bo ktoś za tego biednego pana te 190 tys długu będzie musiał zapłacić...zadłuża się miasto, a więc i Ty...nie zdziw się jak Ci podniosą jakieś opłaty, nie miej potem pretensji...miasto takie pieniądze weźmie pierwsze co od Ciebie szary człowieczku
xyz09:48, 10.06.2016
Jest wyraźnie napisane, że wyjechał do Anglii i miał firmę budowlaną... biedaczek... i dlatego nie płacił?
byla sasiadka B12:02, 10.06.2016
Każdy ma na co zasłużył .Eksmisja i tyle!Ludzie mają dzieci płacą 1000zl kredytu + czynsz zasuwaja żeby mieć na miesięczna ratę bo na bruk pójdą i nikt się nie zainteresuje. A marskość kto mieszkał to dobrze wie od czego !!!w ogóle mi go nie zal
abc16:44, 10.06.2016
Jeżeli p. Treichel straszy samobójstwem, a pan który z nim rozmawiał ma to nagrane na telefonie (widziałam) ,to powinien wezwać pogotowie psychiatryczne. Człowieka trzeba ratować przed samym sobą jak widać. Szkoda, że p. redaktor piszący ten artykuł nie porozmawiał z sąsiadami.
Jadwiga12:21, 05.07.2016
Za znęcanie się nad zwierzętami ludzie są karani. Znęcanie się nad starym, spracowanym, chorym człowiekiem jest dopuszczalne? Opinia publiczna jest bezduszna. Jak mógł spłacać dług,rosnący w postępie geometrycznym, mając dochód w wysokości 634 zł ? Kiedyś mieszkał tam z rodziną i wówczas to mieszkanie nie było za duże. W takiej sytuacji ZGM powinien z urzędu załatwić zamianę mieszkania na mniejsze i nie doszłoby do tego, że teraz zadłużenie wynosi 190 tys. zł. Twierdzicie, że jest niegrzeczny... on jest wykończony psychicznie i fizycznie przez te wszystkie sprawy.
0 0
Udało się coś? Słyszałam, że z Mikulska same problemy tylko swoich pcha