Konfederacji kończą się pieniądze? Mentzen prosi wyborców o datki. Pojawiła się ostra krytyka

Niedawno na platformie X (dawniej Twitter) Sławomir Mentzen opublikował post z prośbą o darowizny na rzecz jego kampanii wyborczej. Odzew nie był za dobry...

Polityk znany z umiłowań wolnorynkowych i zniesienia podatków prosi swoich wyborców o wsparcie finansowe. 

- Kampania wyborcza jest jak wojna, a na wojnie najbardziej potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Konfederacja ma wielokrotnie mniejszy budżet niż największe partie, dlatego prowadzimy z nimi wyjątkowo nierówną walkę

- pisze Mentzen w swoim poście. 

Polityk podkreśla, że darowiznę trzeba odpowiednio nazwać mianowicie "Darowizna. Mieszkam w Polsce i jestem polskim obywatelem. Wsparcie dla kandydata: Sławomir Mentzen". Tu widać, że Konfederacja boi się pomówień o otrzymywanie środków od obcych państw, które często padają pod ich adresem. 

W komentarzach wylała się burza komentarzy zarzucających politykowi poparcie za opodatkowaniem zbiórek, żeby samemu później prosić o pieniądze. Pojawiają się też częste głosy, że skoro jak twierdzi Mentzen "każdy jest kowalem własnego losu" to powinien sam zarobić na swoją kampanię, wystarczy tylko wstawiać trochę wcześniej. 

- Potrzebujemy Waszej pomocy. Nie każdy może sam zaangażować się politycznie, nie każdy ma czas zbierać podpisy, ale każdego stać na wpłatę na naszą kampanię. Nieważne czy będzie to 10, 100 czy 1000 zł. Każde 10 złotych będzie kolejną amunicją do walki o wolność, własność i sprawiedliwość! - stwierdza w poście. 

Komentarze zdają się temu przeczyć. Użytkownicy platformy X przypominają Sławomirowi Mentzenowi, że nie każdego stać, aby wydać 10 złotych tak po prostu. 

Datki na rzecz kampanii wyborczych nie są niczym nowym czy zaskakującym, jednak oburzenie użytkowników mediów społecznościowych jest tym większe, iż politycy Konfederacji często krytykowali rozdawnictwo i wszelkiego rodzaju jałmużny. 

Jak wygląda finansowanie partii? 

Partie polityczne w Polsce otrzymują subwencję z budżetu państwa, która jest w dużym stopniu rekompensatą na wydatki poniesione podczas kampanii wyborczej. Niesie to za sobą zabezpieczenie, że partie nie będą musiały szukać finansowania wśród lobbystów chcących za dotacje forsować swoje interesy. W pewnym stopniu subwencje są ochroną przed korupcją. Jednak, aby kwalifikować się do uzyskania subwencji, partia musi przekroczyć próg minimum 3 procent głosów, w przeciwnym razie nie przysługuje jej ta forma finansowania.

Ile warte są nasze głosy? 

Portal Demagog.pl podaje jakie sumy otrzymały partie tytułem subwencji po wyborach w 2019 roku oraz jak wygląda to w przeliczeniu na jeden głos. Jeśli partia mieści się z poparciem w progu od 3 do 5 procent, to za jeden głos oddany na nią w wyborach otrzymała 5,77 zł. Przy wyższych procentach poparcia każdy głos jest wart mniej. Przy poparciu do 10 procent jest to już 4,61 za głos, do 20 procent "wartość" głosu to 4,04 zł. Parte do 30 procent otrzymały 2,31 za głos, a powyżej 30 procent było to już tylko 80 groszy w przeliczeniu na jeden głos. Konfederacja z poparciem 6,81 procent złapała się drugi próg subwencji, czyli 4,61 za głos. 

W ubiegłych wyborach subwencja dla Konfederacji wyniosła 6,8 mln złotych rocznie. Subwencje są wypłacane co rok, wiec przez czteroletnią kadencję sejmu Konfederacja otrzymała 27,2 mln złotych. Ogólnie rzecz ujmując, Konfederacja ma niższe finansowanie niż na przykład PiS, ale jeden głos na nich sumarycznie wart był więcej. 

Czyżby Konfederacja obawiała się poparcia poniżej 3 procent? A może chcą przetestować nowy model finansowania? Warto podkreślić, że pieniądze na subwencję pochodzą z podatków.

Zobacz także: 

• Znamy listę wyborczą KO w Toruniu. Zmiana na pierwszym miejscu
• Oszustwo "na wybory" w Toruniu? Podejrzane ogłoszenie o pracę w komisji
• Informacja o parkingach buforowych warunkiem do organizacji imprez?