Znamy szczegóły zdarzenia dotyczącego zagryzienia małego yorka na Bydgoskim Przedmieściu. Policjanci podali konkretne informacje. Agresywnego psa na szczęście udało się złapać.
O sprawie pisaliśmy już we wtorek (13 grudnia) przed południem. Podawaliśmy wtedy, że dzień wcześniej około godz. 16 w parku w pobliżu fontanny w parku na Bydgoskim Przedmieściu w Toruniu doszło do niebezpiecznego zdarzenia z udziałem dwóch psów.
[ZT]42620[/ZT]
Jak informowała nas Czytelniczka, duży pies miał zagryźć małego yorka. Z jej relacji wynika, że chwilę po całym zdarzeniu agresywny czworonóg biegał po ulicy, a w pysku trzymał zagryzione zwierzę. Po jakimś czasie miał porzucić tego psa i uciec.
Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się do toruńskich mundurowych. Rzucają oni nowe światło na całą sprawę.
- Wczoraj, czyli 12 grudnia około godziny 15:30 na telefon alarmowy zadzwoniła kobieta, której miał się wyrwać prowadzony na smyczy pies. To był amstaff, który zaczął atakować psa rasy york. Na miejsce zostali skierowani policjanci. Gdy dojechali, pies był już martwy
- mówi w rozmowie z portalem Dzień Dobry Toruń mł. asp. Dominika Bocian z KMP Toruń.
Rzeczniczka mundurowych poinformowała, że wiadomo już, w jaki sposób agresywny pies znalazł się w posiadaniu kobiety.
- Policjanci ustalili, że najprawdopodobniej dzień wcześniej nastoletnia córka kobiety przyprowadziła do domu psa, jednak był on agresywny i zgłaszająca postanowiła nie pozostawiać go w domu i odprowadzić do schroniska dla zwierząt. Pies był na smyczy, ale w drodze do tego schroniska zerwał się, bo zobaczył innego psa - dodaje policjantka.
Świadkowie zdarzenia już w poniedziałek (12 grudnia - przyp. red.) zwracali uwagę na to, że boją się wychodzić z psami na spacer z obawy o życie własne i swoich czworonogów. Policja podaje jednak, że pies został schwytany. Agresywnego amstaffa złapał pracownik schroniska i zabrał go do placówki.
Sprawę śmiertelnego pogryzienia prowadzi komisariat policji Toruń Śródmieście.