Zamknij

Marek Żydowicz przed EnergaCAMERIMAGE: " Toruń ma być rozpoznawalny, podziwiany i pożądany"

 09:59, 09.11.2023 . Aktualizacja: 12:37, 10.11.2023
Skomentuj Fot. Materiały promocyjne EnergaCAMERIMAGE Fot. Materiały promocyjne EnergaCAMERIMAGE

Już wkrótce Toruń po raz kolejny stanie się jedną z głównych stolic światowego kina. To, jak ma wyglądać tegoroczna impreza już wiadomo, dopinane są ostatnie szczegóły. Na co mogą tym razem liczyć uczestnicy? Będzie działo się mnóstwo, o czym w rozmowie z Dzień Dobry Toruń mówił Marek Żydowicz, prezes Fundacji Tumult.

Daniel Wiśniewski: Przed nami 31. edycja festiwalu EnergaCAMERIMAGE. Zaczyna się kolejna "dziesiątka" i można zaryzykować stwierdzenie i oczekiwać też, że w 2034 odbędzie się 40. festiwal. Jakie emocje towarzyszą rozpoczynającemu się w sobotę (11 listopada) Festiwalowi? 

Marek Żydowicz: Jesteśmy ciągle w ruchu, stawiamy sobie nowe wyzwania i staramy się je profesjonalnie realizować. Oczywiście ogromny wpływ na to wszystko mają zewnętrzne uwarunkowania. W 1993 roku (1. edycja festiwalu - przyp. red.) wyglądało to zupełnie inaczej. Już nie mówię o całej rewolucji i ewolucji technologicznej. Zaczynaliśmy jeszcze od faksów, a dziś organizuje się to zupełnie inaczej, m.in. dzięki internetowi, telefonom komórkowym. Pod tym względem jest oczywiście dużo łatwiej.

D.W.: I stąd pewnie rosnąca struktura festiwalowa? 

M.Ż.: Tak, ona rośnie, ale infrastruktura jest częściowo ciągle taka sama. Oczywiście zmieniła się pod tym względem, bo chociażby aula uniwersytecka nie byłaby w stanie dźwignąć festiwalu w takim formacie, w jakim on jest w Toruniu od 2019 roku. To zresztą było jednym z głównych powodów naszego przeniesienia się najpierw do Łodzi, a potem do Bydgoszczy. Powrót do Torunia był możliwy tylko dzięki temu, że pojawiły się CKK Jordanki, ale i one są za małe, bo wiele osób narzeka, że nie wpuszczamy wszystkich. Z kolei nie możemy wykonać tego gestu z powodu chociażby ograniczeń związanych z przepisami przeciwpożarowymi. To wszystko się ze sobą zazębia i bardzo łatwo ludziom formułować negatywne oceny. Jest nadzieja, że ta sytuacja się poprawi. Zaciskając pasa staramy się dotrwać do tego momentu, żeby szeroko otworzyć wrota festiwalu dla większej ilości zainteresowanych i żeby spełnić oczekiwania wielu artystów, którzy co roku zwracają uwagę na to, że nie mogą mieć swojej reprezentacji na festiwalu.

D.W.: Dlaczego jest to takie ważne i co może być świadectwem i potwierdzeniem tego, że taki festiwal i wszystkie związane z nim inwestycje powinien odbywać się właśnie w Grodzie Kopernika?

M.Ż.: To proste, jesteśmy miastem, w którym powstał jedyny w Polsce, liczący się tak naprawdę poważnie w branży filmowej festiwal. To potwierdza chociażby program imprezy. Gościem tegorocznego Festiwalu EnergaCAMERIMAGE będzie szef amerykańskiej Akademii Filmowej Bill Kramer. To już zresztą czwarty prezydent AAF, który przyjeżdża do nas. Gościem specjalnym będzie też Sir Bob Geldof, który pojawi się na pokazie filmu "The Wall" Alana Parkera ze zdjęciami Peter Biziou, który odbierał u nas nagrodę za całokształt twórczości. Doświadczenie i kontakty Boba Geldofa chciałbym spożytkować dla Torunia. Chciałbym go zaprosić do stałej współpracy i mam nadzieję, że to się powiedzie, że podczas tego spotkania przekonamy go do tego, żeby on pomógł nam budować program muzyczny całego centrum, oczywiście w porozumieniu i we współpracy z innymi menedżerami muzycznymi w tym mieście.

D.W.: To oczywiście nie jedyne tak znaczące persony, które już w sobotę pojawią się w Toruniu?

M.Ż.: Oczywiście, gośćmi festiwalu będzie też bracia Quay - Stephen i Timothy. To są znakomici animatorzy, którzy od kilku lat realizują wspólnie z Telewizją Polską bardzo duży projekt w oparciu o. prozę Brunona Schulza. W Toruniu pokażą "Sanatorium pod klepsydrą" w wersji animowanej. Jestem bardzo ciekaw tego przedsięwzięcia. Bracia Quay odbiorą u nas nagrodę za wybitne osiągnięcia wizualne w wizualne w sztuce filmowej.

Wielkim wydarzeniem będzie też spotkanie z Seanem Pennem, bo spotykamy się z osobowością, która przyjeżdża tutaj, nie żeby pokazać swoje filmy. Pojawi się w Toruniu, żeby zaprezentować dzieło, które jest wspaniałym gestem humanitarno-pacyfistycznym związanym z wojną w Ukrainie. Jestem przekonany, że jego spotkanie z Ukraińcami, którzy asymilują się tu w Toruniu i którzy są naszymi gośćmi, będzie wyjątkowe.

D.W.: Sporo mówi się też o festiwalu w kontekście... "Gwiezdnych Wojen".

M.Ż.: Tak, to może być kolejna ciekawa rozmowa. Adam Driver na pewno przyciągnie wielu fanów jego ról, w takich filmach jak chociażby "Historie małżeńskie", czy "Star Wars". To fantastyczny i skromny człowiek, który zgodził się przyjechać i rozmawiać. Dużym trudem jest namówić go do podzielenia się własnymi doświadczeniami i poglądami.

Pojawi się też wspaniała scenografka Jenny Beavan. Będzie też reżyserka wideoklipów Floria Sigismondi. Panie są zresztą bardzo mocno w tym roku reprezentowane na na festiwalu. W konkursach więcej niż połowa autorów zdjęć to kobiety. To coś fantastycznego, widać tutaj zupełnie nowy nowy trend.

D.W.: A jak budowany jest program EnergaCAMERIMAGE? Domyślam się, że nie jest to prosta sprawa.

M.Ż.: Staramy się go budować w taki sposób, aby był to program, który w warstwie literackiej i w warstwie estetycznej nie przekraczał granic przyzwoitości. To jest dla mnie bardzo ważne. Ja nie mam tutaj jakiegoś poczucia specjalnej wielkiej misji, ale jak widzę to, co jest propozycją na wielu festiwalach, więc eksperymenty przekraczające granice przyzwoitości, granice dobrego smaku, granice, które powinny być dla nas nieprzekraczalne, mam na myśli chrześcijański dekalog to nie przystaję na to i odrzucam takie propozycje, takie jak np. jeden bardzo reklamowany film jednego z wielkich studiów ponieważ uważam, że że ten film może być instruktażem dla morderców. Są pewne granice, których się nie przekracza.

M.Ż.: Nie jestem zwolennikiem cenzury, ale jestem zwolennikiem wspomagania tych podmiotów, które powinny odpowiadać za rozwój i bezpieczeństwo młodych pokoleń. Szkoły często niestety zamieniają się w miejsca, w których uprawiana jest jakaś ideologia. To jest dla mnie niezrozumiałe. Uważam, że powinniśmy dawać zrównoważony obraz pokazujący oczywiście problemy, które są nawet kontrowersyjne, dyskusyjne, ale one muszą być podane w sposób humanistyczny w sposób przyjazny dla ducha i serca człowieka. 

D.W.: Czy dużo jest takich filmów, które "odpadają" i nie pojawiają się na festiwalu w Toruniu?

M.Ż.: Bardzo dużo. Ostatnie lata to jest właściwie eksplozja, wybuch wulkanu różnego rodzaju projektów filmowych, które nie mają nic wspólnego z zasadami tworzenia obrazu filmowego. Ja nie mówię tu o projektach eksperymentalnych. Ja mówię o przekonaniu, że tak jak pewien artysta kiedyś w Polsce śpiewał, że śpiewać każdy może trochę lepiej lub gorzej. Pojęcia, że właściwie każdy może nakręcić film, bo ma aparat, możliwość rejestracji obrazu ruchomego w komórce jest czymś absurdalnym. Wszystko co jest zawodem wiąże się z pewnymi umiejętnościami i trzeba te umiejętności nabyć. Nie będzie pan umiał uszyć butów, jak nie przejdzie pan samego szkolenia związanego z dojściem do statusu mistrza szewskiego i tak jest we wszystkich dziedzinach. 

D.W.: Festiwal EnergaCAMERIMAGE może się jednym podobać, drugim nie. Nie jest łatwo zadowolić wszystkich. Wiedział Pan, że tak będzie od samego początku? Może docierały jakieś sygnały albo ostrzeżenia?

M.Ż.: W 1993 roku, podczas pierwszej edycji festiwalu Ryszard Horowitz (należy do grona najbliższych przyjaciół Festiwal - przyp. red.) powiedział mi, że będę miał duże problemy w Polsce z tego względu, że coś mi się udało. Nie bardzo rozumiałem, co on ma na myśli. Ja byłem tak szczęśliwy, że udało się zorganizować pierwszą edycję festiwalu. Byłem przekonany, że teraz to właściwie wszyscy będą mi pomagać, że będziemy wspólnie tworzyli fantastyczne wydarzenie, które stanie się mega rozpoznawalne na świecie i że będziemy po prostu takim magnesem, który będzie przyciągał wszystkim ze świata, nie tylko z Polski, a tu się stało odwrotnie. Ryszard miał rację. Ja zapytałem wtedy: Panie Ryszardzie, niech pan mi powie, dlaczego pan tak mówi, a on opowiedział, że to dlatego, ponieważ różnimy się, my Żydzi i Wy Polacy. Usłyszałem też od niego takie zdanie: "Panie Marku, jeżeli któremu z nas coś się udaje, to natychmiast pojawia się 100 innych, którzy chcą mu pomóc, ponieważ wiedzą, że przy tym będą mogli zarobić. A jak się jednemu z Was coś udaje, to natychmiast się pojawia 100 takich, którzy mówią, że trzeba go ściągnąć do niższego poziomu". I coś w tym jest.

D.W.: Ta jedna opinia wpłynęła na Pana?

M.Ż.: Było ich znacznie więcej. Krzysztof Kieślowski np. powiedział, żebym przygotowywał się do tego, że festiwal będę organizować metodą olimpijską. Stwierdził, że ludzie mi tego nie wybaczą i będę musiał szukać rozwiązania, w którym impreza będzie co cztery lata wędrowała. "Zobaczy pan, że będzie pan zmuszony wędrować. Po prostu to się nie uda. Pomysł jest fantastyczny. Trafił pan w dziesiątkę, ale żeby to się utrzymało i dalej mogło funkcjonować, żeby nawet społeczeństwo to akceptowało, to będzie musiał pan się ruszać z miejsca" - powiedział od razu i przepowiedział to, co się później wydarzyło. Nie byliśmy w stanie się pomieścić w auli uniwersyteckiej i przenieśliśmy się do do Łodzi. W Łodzi też ten teatr wielki nie miał infrastruktury, bo nie można było zrobić projekcji profesjonalnych. Potem Bydgoszcz. Wróciliśmy tutaj i mam nadzieję, że to jest już koniec metody olimpijskiej.

D.W.: Wierzy Pan w to?

M.Ż.: Toruń ma być naszym domem. Ma być rozpoznawalny, podziwiany i pożądany z tego powodu, że tu jest Europejskie Centrum Filmowe. 

Rozmawiał Daniel Wiśniewski

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%