"Natan mędrzec" to ostatnia premiera, którą w tym sezonie artystycznym zobaczymy w Teatrze Wilama Horzycy. Napisany w XVIII wieku dramat o wojnach religijnych wydaje się być bardzo aktualny w XXI wieku, twórcy zrezygnowali jednak z pokazywania symboli religijnych, skąd ten pomysł?
Spektakl, który premierowo zobaczymy 23 czerwca to sztuka bardzo zaangażowana społecznie, dotyka ona problemu braku tolerancji.
- Ważnym przesłaniem tego tekstu jest pokojowe współistnienie różnych religii - wyjaśnia Agnieszka Wawrzkiewicz, odtwórczyni jednej z głównych ról. - Człowiek jest zawsze najważniejszy, mniej istotne jest to, jak został wychowany. Jesteśmy naznaczeni swoją kulturą, wiarą i tradycją.
Sztuka ma stanowić wstęp do rozważań o sytuacji na świecie
- Dla mnie ten tekst jest o tolerancji. Lessing zastanawia się, czy jest szansa połączyć trzy religię, Saladyn, którego gram jest groźnym władcom, który prowadzi wojnę. On zastanawia się, która z tych religii jest najważniejsza? - tłumaczy Tomasz Mycan. - Dla mnie każda wojna zaczyna się od źle zrozumianej religii, szczególnie w dzisiejszych czasach.
Reżyser zrezygnował jednak z używania symboliki religijnej, a inscenizację osadził w XXI wieku.
- Ten tekst ma wiele odniesień do współczesności. W dramacie pokazany jest świat epoki wypraw krzyżowych, gdzie mieszkają obok siebie Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie. To prawdopodobnie jeden z niewielu momentów w historii, kiedy przedstawiciele tych trzech religii mogli mieszkać obok siebie. Chciałem podjąć dialog o tolerancji religijnej bez jakichś stygmatów. Nikomu nie chcę niczego narzucać - zapewnia Piotr Kurzawa, reżyser przedstawienia.
W spektaklu zobaczymy także: Marię Kierzkowską, Joannę Rozkosz, Niko Niakasa, Macieja Raniszewskiego, Pawła Tchórzelskiego i Michała Ubysza.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz