Marszałek Piotr Całbecki w rozmowie z "Dzień Dobry Toruń" podsumowuje inwestycje realizowane w poprzedniej perspektywie unijnej. Wśród sukcesów wymienia BiT City. A wobec których projektów ma wątpliwości?
- Jaka jest pańska definicja "inwestycji"? Czym powinna być?
- Inwestycja prorozwojowa wynika z rzeczywistych potrzeb mieszkańców i stymuluje rozwój społeczny i gospodarczy. Powinna być przemyślana. To projekty, które mają wpływ na poprawę jakości życia mieszkańców.
- Efekty inwestycji z ostatnich lat z pieniędzy unijnych z Regionalnego Programu Operacyjnego są jakoś odczuwalne lub mierzalne?
- Oczywiście. Odczuwamy to niemal w każdym miejscu naszego regionu. Jadąc samochodem, tramwajem, pociągiem, odwiedzając lekarza, będąc w szpitalu, korzystając z bogatej oferty kulturalnej, posyłając dzieci do coraz nowocześniejszych szkół i przedszkoli, prowadząc firmę, spacerując w coraz bardziej uporządkowanych centrach miast i wsi, korzystając z kilometrów nowych ścieżek rowerowych. Wymieniać można jeszcze długo.
- Które z inwestycji realizowanych przy unijnym wsparciu w Toruniu i okolicach uważa pan za najważniejsze i pasującą do pańskiej definicji?
- Takim kluczowym projektem jest BiT City, który łączy różne środki transportu publicznego i integruje region, w tym dwa główne ośrodki miejskie, i służy rozwojowi gospodarczemu. Mobilność w każdym systemie jest kluczem do osiągania sukcesów gospodarczych.
- BiT City chyba jednak trzeba traktować jako wstęp. Coś jeszcze nieskończonego. Nie mamy przecież wciąż biletu metropolitalnego.
- Chcemy rozwijać ten projekt w kolejnej perspektywie, do 2020 roku. Pieniądze w tym przypadku pochodziłyby z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowiska, który jest zarządzany centralnie. BiT City II znajduje się w kontrakcie terytorialnym, liczymy na unijne dofinansowanie. Na pewno będziemy się o nie ubiegać.
[ZT]3775[/ZT]
- Czyli BiT City II nie jest jeszcze pewne?
- BiT City to kluczowe zadanie planu spójności komunikacyjnej regionu, który niedawno - jako pierwszy w Polsce - zatwierdziła Bruksela. Plan zakłada, że czas dotarcia do Bydgoszczy i Torunia z każdego zakątka regionu ma wynosić między 60 a 90 minut. Jest tam szczegółowo opisany system przesiadkowy w zintegrowanych węzłach, gdzie będą się krzyżować trasy autobusów i kolei.
- Niektórzy jednak powiedzą, że z kolei nie korzystają tłumy. Szynobusy między Bydgoszczą a Toruniem nie pękają w szwach. Co więcej, niedługo powstanie S10 między miastami i tych pasażerów może być jeszcze mniej.
- Ramy wydatkowania funduszy określa Unia Europejska i tylko w nich możemy się poruszać. Priorytetem jest transport kolejowy. UE uważa, że nieważne, ile zbudujemy autostrad i dróg, ważniejsze z punktu widzenia stabilnego rozwoju gospodarczego są linie kolejowe. Jeśli chodzi o BiT City, to jest projekt, który się rozwija. Przybywa nowoczesnych pociągów, jest więcej połączeń, jeździ się szybciej dzięki modernizacji linii, a pasażerowie korzystają z nowoczesnych dworców i przystanków. Pasażerowie są zadowoleni, ich liczba stale rośnie.
- Perspektywa na lata 2007-2013 była nieco inna. Więcej można było inwestować w obiekty kubaturowe na użytek edukacji i kultury. Czy są jakieś projekty, przy których teraz by się pan zawahał, przyznając dotację?
- W ramach RPO zrealizowaliśmy przeszło cztery tysiące projektów. Nie widzę takich, które były zbędne.
[ZT]5909[/ZT]
- Czy faktycznie Centrum Dialogu w Toruniu to była kluczowa inwestycja dla regionu? Przecież miejsc do spotkań i konferencji u nas nie brakuje?
- Centrum Dialogu im. św. Jana Pawła II to nie tylko powierzchnie dla różnorakich spotkań, ale też bogato wyposażona biblioteka. Myśl społeczna św. Jana Pawła II wciąż jest przedmiotem dociekań. Trochę za szybko o niej zapomnieliśmy, bo tempo życia jest tak duże, a to dziedzictwo kiedyś będzie musiało zostać odkryte. Centrum Dialogu służy właśnie temu - otwartej dyskusji wszystkich tych, którzy chcą prowadzić dialog na tematy ważne, bez względu na ich postawę ideologiczną czy poglądy społeczne. Taka jest idea tego miejsca. Księgozbiór, który się tam znalazł, jest przebogaty. To jeden z cenniejszych zbiorów z najprzeróżniejszych dziedzin.
- A co z Międzynarodowym Centrum Spotkań Młodzieży? Pojawiają się głosy, że jego działalność to głównie hostel, który konkuruje z hotelami.
- Na Zachodzie jest oferta dla podróżujących młodych ludzi. Ich nie stać na drogie hotele. Chcą tanio i czysto przenocować. To centrum jest formą promocji miasta. Tętni życiem i jest coraz bardziej rozpoznawalne. Gdyby nie inwestycje w dawnych Młynach Toruńskich – a przypomnę, że powstały tam także robiące furorę wśród mieszkańców interaktywne Centrum Nowoczesności „Młyn Wiedzy” oraz Toruński Inkubator Technologiczny – to zostałyby one zburzone i pewnie powstałby tam kolejny hipermarket. A to przecież wyjątkowa architektura.
- Z RPO powstał gmach Wyższej Szkoły Filologii Hebrajskiej. Pieniądze zostały wydane, skończył się niedawno okres trwałości projektu, a franciszkanie w tym roku już nie zrobili naboru do uczelni.
- Miałem takie marzenie, że to miejsce będzie tętniło życiem i stanowiło centrum dialogu kulturowego między judaizmem a chrześcijaństwem. Takie były założenia. Jestem przekonany, że ta idea powróci. Dobrze, że ten obiekt cały czas jest wykorzystywany na cele związane z edukacją.
- Czy w obecnej perspektywie nie byłoby miejsca dla takich projektów?
- W latach 2014-2020 nie ma pieniędzy na kubatury związane z kulturą i edukacją. Poza tym w nowej perspektywie daliśmy więcej kompetencji samorządom lokalnym do decydowania, w jaki sposób chcą wykorzystać pieniądze unijne. Takim instrumentem są ZIT-y. Miasta, gminy i powiaty tworzą wspólne strategie i wpisane w nie konkretne projekty. Ponoszą zatem większą odpowiedzialność. Wójtowie, burmistrzowie, prezydenci i starostowie muszą między sobą rozstrzygnąć, co tak naprawdę jest priorytetem dla danego obszaru.
- A w jakim kierunku powinien podążać Toruń? Powinniśmy stawiać na turystykę? Czy w tym wszystkim jest miejsce na przemysł?
- Nie możemy się koncentrować tylko na turystyce i Starówce. Należałoby jednak traktować zabytkową dzielnicę jako jeden organizm, w którym koordynuje się kwestie związane z promocją i pozyskiwaniem turystów. Uzupełnieniem dla Starówki są Jordanki - tętniące życiem centrum kulturalno-kongresowe. Turystykę powinniśmy traktować jako zintegrowaną część gospodarki miasta. Natomiast na zewnątrz powinien królować przemysł. Jestem zwolennikiem twardego biznesu: produkcja, a nie usługi zawsze będą podstawą eksportu, dobrych i trwałych miejsc pracy, a co ważne - angażowania rozwiązań innowacyjnych, w tym wyników badań naukowych. W ten segment inwestujemy duże pieniądze. Przydałoby się też, by w mieście było więcej dużych firm typu Pacific lub Opatrunki.
- Toruń wykorzystuje swoje atuty? Idzie nam pozyskiwanie inwestorów?
- Toruń podjął bardzo wiele działań by przyciągnąć inwestorów. Stwarza korzystne warunki dla biznesu. W wielu rankingach pojawia się też jako dobre miejsce do życia.
- Bydgoszcz sobie lepiej radzi?
- W Bydgoszczy bardzo wiele się wydarzyło w ostatnich latach. Zrealizowano ważne inwestycje ułatwiające prowadzenie biznesu. I to procentuje.
- Na razie młodzi ludzie idą do call center, a wielu po prostu stąd wyjeżdża.
- Ważne jest, żeby tworzyć takie miejsca dla młodych ludzi, gdzie przynajmniej przez jakiś czas będą mieć parasol ochronny. „Inkubator” to może już zużyte słowo, ale wystarczy spojrzeć, co się stało w Toruńskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, gdzie powstał inkubator informatyczny. W ciągu pół roku został wypełniony młodymi, kreatywnymi ludźmi. Warto byłoby przygotować więcej tego typu przestrzeni dla młodych ludzi, żeby nie musieli jeździć do Warszawy.
- Czy obecne RPO, które będzie rozliczane do 2023 r., odpowie na niektóre z problemów, z którymi boryka się Toruń i okoliczne gminy?
- To RPO jest również ukierunkowane na wspieranie młodych w ich rozwoju, w zakładaniu firm. Na uniwersytetach powstają spółki biznesowe prowadzone przez doktorantów. Są też pieniądze praktycznie dla każdego, kto chce założyć działalność gospodarczą. Czy ta szansa będzie dobrze wykorzystana, zależy między innymi od instytucji otoczenia biznesu, które muszą wykazać aktywność by zachęcić przedsiębiorców do innowacji i tworzenia nowych miejsc pracy.
Pw08:55, 14.12.2016
Uzupełnieniem dla starówki powinno być całe miasto. Promowane powinny być wszystkie również imprezy, wydarzenia i muzea które są poza nią. Nie może być sztywnego podziału na turystykę na starówce i przemysł poza nią. Możliwość starówki też sie kiedyś wyczerpią. Jeśli turysta ma zostać w mieście dłużej niż na jedna noc to powinien mieć do dyspozycji całe miasto. Przykładem może być wciąż niewykorzystany w pełni potencjał toruńskich fortyfikacji. Radzę to sobie przemyśleć panie Marszałku. 08:55, 14.12.2016
Lolek11:11, 14.12.2016
Całbecki to nie jest osoba która powinna być Marszałkiem Województwa. On przede wszystkim się do tego nie nadaje. Nie ma koncepcji, dobrych pomysłów jak na lekarstwo, brak przede wszystkim wizji rozwoju tego województwa. Siedzi na swoim stołku i rozdaje pieniądze unijne, a że tych jest naprawdę dużo to ma ogromną władzę i wszyscy chcą być z nim w dobrych relacjach. No, ale tak to jest jak politycy zajmują stanowiska, po prostu brakuje kompetencji. 11:11, 14.12.2016
hecer18:54, 14.12.2016
To nie jest dobry marszałek, oczekuję zdecydowanie więcej. Całbecki "jest zwolennikiem twardego biznesu". Kto tak mówi? Co to znaczy? "Produkcja a nie usługi" - spróbuj człowieku coś sprzedać nie korzystając z usług.
Infantylizm tych wypowiedzi jest rażący. Widzę w też obłudę: centrum myśli świetego Jana Pawła II za dziesiątki milionów i jakiś mały inkubator, który w tej wypowiedzi urasta do rangi wielkiej inwestycji.
Nie widzę w Całbeckim menadżera. Ludzie których szanuję za ich osiągnięcia w biznesie wyrażali się negatywnie o zarządzaniu Całbeckiego. W mojej ocenie, opartej na obserwacjach działań pana Calbeckiego, mamy do czynienia z kwintesencją słabej biurokracji. Styl pana Całbeckiego jest stylem słabego urzędnika który od czasu do czasu próbuje błysnąć zabierając się za jakiś nowatorski pomysł, który jednak nie ma czasu go przemyśleć.
Przykro mi, że jest to tak krytyczna wypowiedz. Jest szczera. Uważam że region potrzebuje innego marszałka. Biorąc pod uwagę to, jak obecny upolitycznił urząd i władzę w regionie nie spodziewam się, że po Całbeckim przyjdzie ktoś lepszy. Niestety, dziedzictwem tego marszałka jest skostniała, skrajnie upolityczniona struktura: nominacje na wszystkie stanowiska idą po kluczu politycznym. Ostatnio senator Wojtczak dostał robotę w funduszu pożyczkowym. A kim jest dyrektor owego funduszu? Kim jest prezes PUC w Ciechocinku? Kim był prezes PKS? Nie bedzie sukcesów jeśli tam się zarządza. Całbecki tak 18:54, 14.12.2016
kotowtom11:50, 19.12.2016
Chce się tylko odnieść do BitCity. Pociągi są zapełnione (na pewno nie w 100%, ale 50-80% zależy od godziny), szybko pokonują trasę, samochodem tak nie da się. Owszem, korzystałem z tej oferty (wspólny bilet Przewozów Regionalnych i MZK Toruń), ale przestałem - powód prosty: nowy kolejowy rozkład jazdy, z którego wycięto akurat "moje" pociągi (rano 6:00 do Bydgoszczy i powrót 15:10 do Torunia), które były popularne wśród stałych klientów pracujących 7-15. Tak traci się klientów, a zyskuje konkurencja, czyli autobusy, które dojeżdżają do centrum i nie tylko (brawo dla PKS Bydgoszcz). Osobny temat rzeka to skomunikowanie pociągów z MZK. Co z tego, że BitCity jedzie 37 minut, skoro 15-20 minut tracimy czekając na autobus miejski? 11:50, 19.12.2016
hecer19:09, 14.12.2016
1 0
Całbecki tak zarządza od lat. To jest nawyk, o którego szkodliwości ten pan nie ma pojęcia. Gdyby to jeszcze był jakiś kompromis: rozumiem, że pan Gross po wyborach nie mógł wrócić do armiru wiec musiał zostać prezesem WORD. Ok, ale ten schemat jest powtarzany chyba wszedzie. W efekcie nie ma juz żadnych obiektywnych kryteriów oceny "sukcesów" owych prezesów i dyrektorów. Wystarczy być lojalnym przyjacielem. Przyjaciół się nie krytykuje, co najwyżej upomina. Nie ma tez danych celów do rozliczenia, liczy się osobista znajomość. Takie jest moje wrażenie.
Wylewam panu Calbeckiemu kubeł zimnej wody na głowę. W swoim mniemaniu jest pewnie człowiekiem pomysłowym i otwartym, z wyobraźnia i ambicjami. Nie. W tym poczuciu utrzymują go być może koledzy którymi się otoczył. Ale to jest towarzystwo, a nie sprawna organizacja która stawia sobie cele, dobiera ludzi, rozlicza z wyników operacyjnych.
Słuchając Całbeckiego przenoszę się w zupełnie inny świat. Banału. Dziecinności. Groteski. Zarządzanie, efektywność, wyniki, cele - to wszystko w świecie Całbeckiego jest wywrócone do góry nogami. Osobiście uważam, ze głównym powodem jest wrzucanie wszędzie swoich ludzi i upolitycznienie samorządu. Gdy Całbecki mówi o partnerstwie, widzę w tym targ polityczny, w którego tle rozgrywa się dyskusja kadrowa.
Nie przyznaje się do takiego samorządu, nie utożsamiam się z nim. Czekam na zmianę. Sorry. 19:09, 14.12.2016
hecer19:09, 14.12.2016
0 0
Całbecki tak zarządza od lat. To jest nawyk, o którego szkodliwości ten pan nie ma pojęcia. Gdyby to jeszcze był jakiś kompromis: rozumiem, że pan Gross po wyborach nie mógł wrócić do armiru wiec musiał zostać prezesem WORD. Ok, ale ten schemat jest powtarzany chyba wszedzie. W efekcie nie ma juz żadnych obiektywnych kryteriów oceny "sukcesów" owych prezesów i dyrektorów. Wystarczy być lojalnym przyjacielem. Przyjaciół się nie krytykuje, co najwyżej upomina. Nie ma tez danych celów do rozliczenia, liczy się osobista znajomość. Takie jest moje wrażenie.
Wylewam panu Calbeckiemu kubeł zimnej wody na głowę. W swoim mniemaniu jest pewnie człowiekiem pomysłowym i otwartym, z wyobraźnia i ambicjami. Nie. W tym poczuciu utrzymują go być może koledzy którymi się otoczył. Ale to jest towarzystwo, a nie sprawna organizacja która stawia sobie cele, dobiera ludzi, rozlicza z wyników operacyjnych.
Słuchając Całbeckiego przenoszę się w zupełnie inny świat. Banału. Dziecinności. Groteski. Zarządzanie, efektywność, wyniki, cele - to wszystko w świecie Całbeckiego jest wywrócone do góry nogami. Osobiście uważam, ze głównym powodem jest wrzucanie wszędzie swoich ludzi i upolitycznienie samorządu. Gdy Całbecki mówi o partnerstwie, widzę w tym targ polityczny, w którego tle rozgrywa się dyskusja kadrowa.
Nie przyznaje się do takiego samorządu, nie utożsamiam się z nim. Czekam na zmianę. Sorry. 19:09, 14.12.2016
hecer19:09, 14.12.2016
0 0
Całbecki tak zarządza od lat. To jest nawyk, o którego szkodliwości ten pan nie ma pojęcia. Gdyby to jeszcze był jakiś kompromis: rozumiem, że pan Gross po wyborach nie mógł wrócić do armiru wiec musiał zostać prezesem WORD. Ok, ale ten schemat jest powtarzany chyba wszedzie. W efekcie nie ma juz żadnych obiektywnych kryteriów oceny "sukcesów" owych prezesów i dyrektorów. Wystarczy być lojalnym przyjacielem. Przyjaciół się nie krytykuje, co najwyżej upomina. Nie ma tez danych celów do rozliczenia, liczy się osobista znajomość. Takie jest moje wrażenie.
Wylewam panu Calbeckiemu kubeł zimnej wody na głowę. W swoim mniemaniu jest pewnie człowiekiem pomysłowym i otwartym, z wyobraźnia i ambicjami. Nie. W tym poczuciu utrzymują go być może koledzy którymi się otoczył. Ale to jest towarzystwo, a nie sprawna organizacja która stawia sobie cele, dobiera ludzi, rozlicza z wyników operacyjnych.
Słuchając Całbeckiego przenoszę się w zupełnie inny świat. Banału. Dziecinności. Groteski. Zarządzanie, efektywność, wyniki, cele - to wszystko w świecie Całbeckiego jest wywrócone do góry nogami. Osobiście uważam, ze głównym powodem jest wrzucanie wszędzie swoich ludzi i upolitycznienie samorządu. Gdy Całbecki mówi o partnerstwie, widzę w tym targ polityczny, w którego tle rozgrywa się dyskusja kadrowa.
Nie przyznaje się do takiego samorządu, nie utożsamiam się z nim. Czekam na zmianę. Sorry. 19:09, 14.12.2016