Podczas konferencji organizatorów publicznego różańca przed Sądem Rejonowym w Toruniu doszło do emocjonalnej wymiany zdań. Przechodząca nauczycielka zareagowała na drastyczne banery, które od miesięcy budzą kontrowersje.
W piątek (17 października) przed toruńskim sądem ponownie zrobiło się gorąco. Organizatorzy publicznego różańca odnowy narodu polskiego, znani z prezentowania drastycznego baneru antyaborcyjnego, zorganizowali konferencję prasową. Wśród słuchaczy znalazła się także przechodząca kobieta, która zdecydowała się zabrać głos.
Pani Dagmara, nauczycielka języka angielskiego z Torunia, zwróciła uwagę na emocjonalny ciężar prezentowanych obrazów i ich wpływ na dzieci.
– Wiele razy byłam tego świadkiem, to są bardzo drastyczne obrazy. Jestem osobą dorosłą i mi osobiście jest ciężko na to patrzeć, a jak pomyślę o moich uczniach, to wyobrażam sobie, że są to dla nich bardzo drastyczne rzeczy. Tak szczerze mówię – uważam, że niektóre rzeczy powinny być zachowane z dala od oczu dzieci
– powiedziała kobieta.
[ZT]72435[/ZT]
Jej słowa wywołały reakcję organizatorów wydarzenia. Andrzej Kłosowski, działacz Konfederacji Korony Polskiej, przekonywał, że ich celem nie jest szokowanie, a zwalczanie zjawiska aborcji.
– Jeżeli nie będzie aborcji, to takie obrazy nie będą pokazywane. My nie promujemy tego, tylko zwalczamy
– mówił Kłosowski.
Agnieszka Szumilas, organizatorka różańca, odniosła się do zarzutów, powołując się na... ekspertyzy psychologiczne.
– Mamy ekspertyzę psychologiczną w tej sprawie, przebadano dzieci. Dziecko od 0 do 3 lat w ogóle nie odróżnia takiego obrazu. Dziecko powyżej 3 lat reaguje tak, jak reaguje opiekun. Mieliśmy przykład czterolatka, który powiedział: „mamo, my musimy bronić tych dzieci, bo one same się nie obronią”
– tłumaczyła Szumilas.
Nauczycielka nie pozostała obojętna. W emocjonalnej odpowiedzi opowiedziała o swoim osobistym doświadczeniu sprzed lat.
– Mówi pani o czterolatku, a ja w wieku 12–13 lat, na lekcji religii, nikt nie pytał mnie o zgodę, pokazano mi film "Niemy krzyk". Niech mi pani wierzy, że ja do dzisiaj nie zapomnę tego, mimo że byłam o wiele starsza niż czterolatek. Do dziś śnią mi się te obrazy, są okropne – wspominała torunianka.
[FOTORELACJANOWA]14043[/FOTORELACJANOWA]
W odpowiedzi Dariusz Kubicki, jeden z organizatorów, wypowiedział słowa, które dodatkowo zaostrzyły atmosferę.
– W momencie gdy można zabić takie dziecko tylko dlatego, że ma się papierek od psychologa czy psychiatry, to bardzo cieszymy się, że w pani głowie ten obraz został. Media promują wizję, że to tylko zlepek komórek, a przecież te dzieci mają ręce, twarze, one czują tak samo. Uciekają przed narzędziami, które próbują je zabić
– powiedział Kubicki.
Pani Dagmara nie zamierzała jednak dalej dyskutować i zakończyła krótko: – Nie chcę oglądać takich zdjęć w przestrzeni publicznej - powiedziała.
Daniel Wiśniewski [email protected]