Brud, smród i „zasrane” auta. Mieszkańcy mają dość! Karmienie ptaków dzieli sąsiadów

Zaczęło się od dobrego serca, a skończyło... na brudnych samochodach i smrodzie. Mieszkańcy osiedla mają dość gołębi i tych, którzy je dokarmiają.

Na pierwszy rzut oka to tylko niewinny gest - starszy pan rzuca kromkę chleba, ptaki zlatują się z pobliskich dachów. Problem w tym, że takich „życzliwych” osób jest więcej, a jeszcze więcej gołębi. I nie wszyscy mieszkańcy są zadowoleni z tego, co widzą (i czują) pod swoimi oknami.

Prejsa pod ostrzałem

W jednej z lokalnych grup facebookowych pojawił się emocjonalny wpis mieszkanki ul. Prejsa. Kobieta opisuje, że okolica została wręcz opanowana przez gołębie, a chodniki, trawniki i samochody są dosłownie zasypane ptasimi odchodami.

– U nas na Prejsa nie ma miejsca, gdzie nie byłoby odchodów, piór i smrodu

– alarmuje.

– Właściciele aut nie chcą parkować na parkingu, gdyż po godzinie mają „zasrane” auto – dodaje bez ogródek.

Fot: FB Na Skarpie Toruń

Skargi i bezradność

Z relacji mieszkańców wynika, że pierwsze interwencje kierowane były do spółdzielni mieszkaniowej. Niestety, według relacji internautów, niewiele to dało, problem wręcz narasta. Ptaki upodobały sobie miejsca, w których są dokarmiane, czyli pod oknami bloków.

Dokarmianie - dobre czy szkodliwe?

Choć wiele osób wciąż traktuje dokarmianie gołębi jako odruch serca, eksperci przypominają, że chleb - najczęściej rzucany ptakom - nie jest dla nich odpowiednim pożywieniem. Co więcej, przyzwyczajone do łatwego dostępu do jedzenia ptaki nie tylko tracą instynkt, ale też przestają migrować i gromadzą się w dużych skupiskach, co wiąże się z intensywnym zanieczyszczeniem otoczenia.

Nawet jedna osoba może doprowadzić do prawdziwej gołębiowej plagi. Wielu mieszkańców Torunia może kojarzyć słynne skupisko ptaków przy ul. Broniewskiego na Bydgoskim Przedmieściu, nieopodal przystanku tramwajowego. Zaczęło się od jednego dokarmiającego je mężczyzny. 

[FOTORELACJANOWA]11573[/FOTORELACJANOWA]

Nie ma się co dziwić, że mieszkańcy Skarpy wysyłają sygnał alarmowy zanim sytuacja eskaluje do takiego stanu. Liczą, że problem zostanie wreszcie zauważony i potraktowany poważnie, zanim całe osiedle zamieni się jeden wielki gołębnik.