Trwa śledztwo w sprawie fundacji "Toruńska Kocia Straż". Co się stanie z szefową fundacji? Szef prokuratury Marcin Licznerski powiedział PAP, że szefowa fundacji przebywa w szpitalu.
[ZT]53608[/ZT]
Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum-Zachód prowadzi śledztwo po ujawnieniu we wtorek 37 martwych zwierząt w siedzibie Fundacji "Toruńska Kocia Straż". Postępowanie wszczęto z artykułu o znęcaniu się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami.
- Dochodzenia zostało wszczęte w sprawie znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami. W Toruniu przy ul. Gagarina 36 na terenie Fundacji "Toruńska Kocia Straż" wczoraj wykonano czynności niecierpiące zwłoki. Dokonano oględzin obiektu i zabezpieczono 12 kotów i dziewięć psów oraz truchła 36 kotów i jednego psa. Trwają przesłuchania świadków
- powiedział PAP w środę po południu prokurator Licznerski.
Postępowanie toczy się na tym etapie w sprawie. Szefowa fundacji nie jest zatrzymana. "Kobieta nadal przebywa w szpitalu" - poinformował Licznerski.
Znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem zagrożone jest karą do trzech lat więzienia. Prokurator Licznerski wskazał, że konieczne jest - i będzie miało wpływ na treść ewentualnych zarzutów - określenie, w jaki sposób doszło do uśmiercenia zwierząt. Konieczne jest stwierdzenie, czy zostały one zagłodzone, czy np. zabite.
Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt próbowało wejść do budynku przy ul. Gagarina od poniedziałku. Policja nie udzieliła tego dnia asysty prezesowi Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt Piotrowi Korpalowi, który przyjechał, by odebrać zwierzęta od fundacji. W pawilonie ze szczelnie zasłoniętymi z każdej strony oknami TTOPZ interweniowało po sygnałach od mieszkańców i dziennikarzy.
Powiatowy lekarz weterynarii Violetta Hermann-Krupińska po przybyciu w poniedziałek na miejsce została wpuszczona do środka. Przekonywała dziennikarzy, że zwracała już w styczniu uwagę na nieodpowiednie warunki, jakie mają w tym miejscu zwierzęta. Mówiła jednak, że to miejsce tymczasowe, a kobieta prowadząca fundację ma się przenieść do większego budynku z ogrodem na wsi. Nie umiała jednak wskazać lokalizacji i nie miała pewności, czy to prawdziwa informacja.
- Po oględzinach ogólnych, zewnętrznych, stwierdziłam, że nie ma zwierząt chorych. Mają jedzenie, mają wodę. Przyznaję - wentylacja w budynku praktycznie nie działa, ale w moim przekonaniu nie ma bezpośredniego zagrożenia życia zwierząt - oceniła.
We wtorek okazało się, że prawda jest inna. Do budynku - mimo zabarykadowania się w środku szefowej fundacji - dzięki otworzeniu siłą drzwi przez strażaków - weszli funkcjonariusze policji. Dostał się tam także Piotr Korpal.
To on poinformował PAP po wyjściu z budynku we wtorek po południu, że na miejscu znaleziono 37 zwłok zwierząt. W środku był ogromny bałagan, brud, pleśń na ścianach i bardzo duży fetor.
Bałagan tam jest nie do opisania. Klatki ze zwierzętami stały wszędzie. Wokół były sterty śmieci. Udało nam się zabrać do schroniska 12 kotów i dziewięć psów - powiedział Korpal.
To on we wtorek rano złożył wniosek do prezydenta Torunia o wydanie decyzji o odebraniu czasowym zwierząt. Prezydent wydał takie postanowienie natychmiast.
Prezes fundacji przez wiele godzin w bardzo dużych emocjach, krzycząc, odmawiała dobrowolnego oddania zwierząt. W rozmowie z dziennikarzem Polskiego Radia PiK, którego wpuściła do środka jako jedynego, mówiła, że zwierzęta mają zapewnione wszystko co trzeba, a jej fundacji udaje się złapać bezdomne koty, których nie udaje się odłowić m.in. ekopatrolowi. Wskazywała, że właśnie na tym polega praca fundacji, aby pomóc jak największej liczbie zwierząt. Nie potrafiła wskazać, ile ich jest. Mówiła o 25-30 psach i kotach. (PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
twi/ joz/
zbulwersowana 10:28, 22.03.2024
0 1
przebywa w szpitalu-to chyba w psychiatrycznym 10:28, 22.03.2024
Gość 12:15, 22.03.2024
2 2
Zdechły i nie ma obszczymurów :) bardzo dobrze 12:15, 22.03.2024