Wciąż nie udało się odnaleźć 38-latka, którego porwał nurt Wisły. Mężczyzna chwilę wcześniej rzucił się na ratunek swojemu 10-letniemy synowi.
[ALERT]1694514576588[/ALERT]
O tragicznym wypadku informowaliśmy już w niedzielę (10 września) wieczorem. Tego dnia, około godz. 16:45 nad Wisłą na wysokości Górska w powiecie toruńskim przebywała rodzina. W pewnym momencie rozpoczął się dramat.
- Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że 38-latek pospieszył na ratunek 10-letniemu synowi, który zażywając kąpieli w rzece, zaczął tonąć. Mężczyzna zdołał chłopca wyciągnąć na brzeg, ale sam po chwili zniknął pod powierzchnią wody
- mówi sierż. sztab. Sebastian Pypczyński z KMP Toruń.
Do poszukiwań wezwano wiele patroli policyjnych i "wodniaków". W akcję zaangażowanych było też pięć łodzi oraz zastępy PSP i OSP: JRG nr 1, Specjalistyczna Grupa Sonarowa Toruń z JRG nr 3, Specjalistyczna Grupa Ratownictwa Wodno-Nurkowego z Bydgoszczy, Ochotniczą Straż Pożarną w Łążynie, Ochotniczą Straż Pożarną w Toporzysku i OSP Pędzewo.
Działania wznowiono w poniedziałek (11 września), ale do tej pory nie udało się odnaleźć 38-latka.
Mundurowi mówią, że najlepiej unikać kąpieli w rzekach. - Policjanci radzą, aby unikać kąpieli w rzekach. Te ze względu na swój nurt są niebezpieczne nawet dla najlepszych pływaków. Często nie jesteśmy w stanie ocenić czy woda, w której się kąpiemy, nie kryje w sobie niebezpiecznych niespodzianek w postaci miejsc zabagnionych, zarośniętych, zatopionych konarów czy też zimnych i zdradliwych prądów wodnych - dodaje rzecznik KMP.