PILNE | Grzegorz Braun wtargnął do miejskiego szpitala! Poszło o ABORCJĘ! [WIDEO]

To miała być zwykła wizyta w szpitalnym sekretariacie zakończona podpisaniem dokumentów. Zamiast tego – zamknięte drzwi, krzyki na korytarzu i europoseł z Torunia, który wszedł z kamerą i hasłem „interwencja”. W tle – dramatyczna historia jednej pacjentki i pytania, które nie wszystkim się spodobają.

[ALERT]1744805085824[/ALERT]

Chodzi o sprawę wykonanej w październiku 2024 roku aborcji w Oleśnicy. Kobiety, która zdecydowała się na przerwanie ciąży w 37. tygodniu z powodu ciężkich wad płodu. Zabieg wykonano legalnie, po konsultacjach z kilkoma specjalistami, a decyzję poparto dokumentacją medyczną dotyczącą zagrożenia dla zdrowia psychicznego pacjentki. Mimo to sprawa wzbudziła ogromne kontrowersje – również w kręgach politycznych.

W środę, 16 kwietnia, Grzegorz Braun pojawił się w szpitalu, na oddziale ginekologiczno-położniczym. Celem była „kontrola działań personelu”. W rzeczywistości – jak relacjonuje lekarka Gizela Jagielska – parlamentarzysta i jego współpracownicy mieli zablokować jej przejście, stosować groźby i obrażać. Z jej relacji wynika, że cała sytuacja bardzo szybko wymknęła się spod kontroli.

- Przyszłam na IV piętro administracyjne do sekretariatu, żeby podpisać pewne papiery związane z moją praca jako dyrektora. Zostałam tutaj zatrzymana i w zasadzie uwięziona przez pana Brauna, który był razem z nieznanymi mi osobami. Zastawiły one cały korytarz i uniemożliwiły mi wyjście. przez godzinę na oddziale położniczym nie było lekarza nadzorującego

- mówiła.

- Byłam obrażana, stosowano wobec mnie groźby, byłam popychana i szarpana - dodawała.

Sztab Brauna twierdzi, że to lekarka była agresywna – miała „napierać ciałem, potrącać i uderzać”. Problem w tym, że według części świadków (widać to też na nagraniu) – kobieta była fizycznie dużo mniejsza od posłów i nie miała zbyt dużej możliwości ich „szturchania”. W całym zamieszaniu musiała interweniować policja.

Braun zarzucał funkcjonariuszom opieszałość i twierdził, że stanęli „po stronie przestępcy”.

- Proszę nie zwlekać, proszę przystąpić do czynności. Wzywam pana i przestrzegam, opóźnia pan prowadzenie czynności. Stanął pan po stronie osoby wskazanej przez nas jako przestępca

- słychać na nagraniu

Tymczasem szpital tłumaczy, że wszystkie działania były zgodne z prawem, a pacjentka miała podstawy do skorzystania z legalnej procedury.

Placówka od miesięcy zmaga się z presją środowisk pro-life. Regularne pikiety, megafony, banery z drastycznymi obrazami – to codzienność. Tym razem jednak emocje przeniosły się z ulicy na szpitalny korytarz.

Czy interwencja posła z Torunia była uzasadniona, czy przekroczyła granice prawa i dobrego smaku? Na odpowiedź będzie musiała poczekać opinia publiczna – a być może również prokuratura. Tymczasem jedna z najważniejszych zasad – ochrona pacjentek i personelu medycznego – wydaje się mocno nadszarpnięta.