Włocławek ma kolejną, nowa placówkę opiekuńczo-wychowawczą dla dzieci, tak zwaną "czternastkę". Miasto wybudowało "Nibylandię" przy ul. Lisek. To najładniejszy dom dla dzieci potrzebujących opieki zastępczej w całym województwie.
- Inspektorzy z Urzędu Wojewódzkiego, którzy oglądali ten dom, stwierdzili, że w całym województwie nie ma piękniejszej placówki
- mówi dyrektor Dorota Wilczura, która w czwartek pokazała mediom nową "czternastkę" przy ul. Lisek. Dom powstał nakładem miasta, dzięki dotacji z Urzędu Marszałkowskiego.
Rok temu ratusz rozstrzygnął przetarg na budowę dwóch placówek opiekuńczo-wychowawczych. Postępowanie wygrał Zakład Budowlany MS-BUD z Włocławka, który przy ul. Sielskiej (stojący tam stary dom dla dzieci nadawał się tylko do wyburzenia) postawił budynek warty około 13,46 mln zł, a przy ul. Lisek 9 mln zł.
Dyrektor Dorota Wilczura przyznaje, że sytuacja dzieci potrzebujących opieki instytucjonalnej jest w mieście trudna.
- Tak naprawdę nie powinny tu trafiać dzieci poniżej 10 roku życia, one powinny znajdować miejsce w rodzinnej pieczy, ale tych miejsc nie ma – mówi Wilczura. – Dostaję telefon, interwencja, przywożą do nas pięcioro rodzeństwa, od 3-miesięcznego niemowlęcia do 16-letniego nastolatka. Rodzin zastępczych w mieście po prostu nie ma. (We Włocławku działa obecnie zaledwie jedna rodzina zastępcza - red.)
Miasto podejmuje działania, aby znaleźć rodziny zastępcze, korzystając z wszelkich możliwych środków – nawet poprzez propagowanie tego tematu w kościołach. Mimo to, problem jest poważny. W placówkach opiekuńczo-wychowawczych również brakuje miejsc. Na 14 miejsc, placówki muszą przyjmować czasem nawet po ponad 30 dzieci.
- Społeczeństwo często nie zdaje sobie sprawy, jak ważna jest nasza praca. Nasza placówka pełni kluczową funkcję, a wiele osób nie jest świadomych, dlaczego nasza obecność jest tak niezbędna. Często zdarzają się sytuacje, gdy noworodki rodzą się w szpitalu, mają postanowienia sądu, ale nie mają gdzie trafić. Takie dzieci potrafią czekać w szpitalu kilka miesięcy na miejsce w naszej placówce lub w rodzinie zastępczej. Obecnie mamy 13 niezrealizowanych postanowień sądowych dotyczących umieszczenia dzieci. Obowiązują nas określone standardy – w jednym pokoju w placówce nie może być więcej niż pięć łóżek. Zdarza się, że musimy zamieniać łóżka na piętrowe, aby móc przyjąć więcej dzieci. Po przyjęciu dzieci, informujemy Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, który powinien szukać dla nich miejsca w innych placówkach. Niestety, codziennie otrzymuję zapytania z całej Polski o możliwość umieszczenia dzieci u nas. Problem ten dotyczy całego kraju, a nie tylko Włocławka
- mówi dyrektor Wilczura.
Dorota Wilczura przypomina trudny czas, kiedy trwała budowa nowego domu dla dzieci, a placówka "Maluch" musiała zostać rozebrana.
- Kiedy rozpoczynała się budowa nowego domu, mieliśmy aż 30 dzieci. Otrzymaliśmy informację, że musimy opuścić budynek w ciągu dwóch tygodni, a w mieście nie było miejsca, do którego moglibyśmy się przenieść – wspomina Wilczura.
Na pomoc przyszli harcerze, którzy na rok udostępnili swoją siedzibę – Bazę Przygody. OSiR pozwolił dzieciom korzystać z pobliskiego placu zabaw i miejsca na ognisko. Administracja i magazyny "Malucha" zostały ulokowane w II Liceum Ogólnokształcącym.
- Dzięki wsparciu wielu osób przetrwaliśmy ten trudny rok. Moi pracownicy przygotowywali Nibylandię, jakby robili to dla własnych dzieci, i teraz widać efekt ich starań – dodaje Wilczura.
Placówka "Nibylandia" nie jest jedynie miejscem tymczasowego schronienia dla potrzebujących. Dzieci, które tu trafiają, mają już uregulowaną sytuację prawną, ale nie udało się znaleźć dla nich miejsca w rodzinach zastępczych, ani adopcyjnych.
- Kiedyś rodziny czekały około dwóch lat na adopcję, teraz sytuacja jest odwrotna – mamy wiele dzieci, ale brakuje rodzin gotowych do ich przyjęcia – mówi Wilczura.
Do placówek coraz częściej trafiają dzieci z poważnymi problemami zdrowotnymi. Wśród nich są dzieci z zespołem FAS (alkoholowym zespołem płodowym), dzieci niepełnosprawne oraz te, które urodziły się z uszkodzeniami spowodowanymi przez narkotyki. Każde z tych dzieci potrzebuje specjalistycznej opieki i terapii.
Placówki-opiekuńczo wychowawcze z konieczności przekształca się dziś w specjalistyczno-terapeutyczne, aby sprostać rosnącym potrzebom.
"Nibylandia" potrzebuje wykwalifikowanych pracowników, którzy będą w stanie pracować z dziećmi – psychologów, pedagogów specjalnych, pracowników socjalnych.
- To wymagająca praca, ale dla wielu osób to także powołanie. Zachęcam wszystkich, którzy chcieliby podjąć taką pracę, aby się do nas zgłosili – apeluje Wilczura. – Naszym celem jest nie tylko przyjmowanie dzieci, ale także ich wychowanie, edukacja i opieka. Każde dziecko u nas otrzymuje wsparcie psychologiczne, rehabilitację i terapię, aby mogło wrócić do zdrowia i normalnego życia.
Obecnie we Włocławku działa pięć czternastek - dwie przy ul. Jasnej oraz po jednej przy Lisku, Sielskiej i Łubnej.
ZOBACZ WIDEO: Prezydent Krzysztof Kukucki o "Nibylandii":
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz