Wiele biznesów z toruńskiej starówki nie doczeka wiosny. Spacerując dziś ulicą Szeroką naliczyliśmy aż 12 witryn, w których ciemno i głucho. Centra i galerie zostały ponownie zamknięte, restauracje od jesieni nie zostały nawet otwarte, a rządowa pomoc – dla wielu przedsiębiorców – jest znikoma.
Przedłużający się lockdown to też kolejny cios dla gastronomii, która wciąż może pracować tylko w systemie na wynos lub z dostawą do domu klienta. Nie ma już cukierni „Wiślana”, nie wypijemy już kawy u „Pokojskiego”.
[ZT]30897[/ZT]
Zniknęło też kilka witryn sklepowych i księgarni. Coraz więcej wisi kartek „lokal na wynajem”.
- Jeszcze miesiąc, a nie będę miał gdzie pójść z dziewczyną na randkę. Naprawdę staramy się wspierać toruńskie gastro – zaznacza pan Piotr, mieszkaniec Torunia. – Zamawiam minimum raz w tygodniu jakieś danie na wynos, z moich ulubionych knajp, jednak spacerując po ul. Szerokiej, myślę że to za mało. Co chwila zamyka się jakiś lokal. A ja chciałbym po prostu pójść na piwo.
Puby, drink bary, kluby taneczne – im jest z miesiąca na miesiąc coraz trudniej. Przez pandemię koronawirusa są zamknięte są od połowy marca. Nie wygląda na to, żeby szybko się otworzyły.
- Byliśmy pierwszymi którzy zamknęli i pewnie będziemy ostatnimi, który którzy będą mogli znów otworzyć – dodają ze smutkiem właściciele dyskotek, których w naszym mieście nie brakowało.
- Jestem przekonany, że zabawy taneczne, takie jak przed pandemią, możliwe będą dopiero za wiele miesięcy. Dopiero kiedy się wszyscy zaszczepimy albo pandemia całkiem wygaśnie i będzie większa odporność populacji – dodaje ze smutkiem pan Piotr. – Tylko, że dla tych miejsc to może być już za późno. Ile mogą stać zamknięte?
Zdaniem wielu ekonomistów, taki pełzający stan, jak obserwujemy obecnie, bez publicznej pomocy, doprowadzi szybko do głębokiej zapaści, z której niestety toruńscy restauratorzy, właściciele klubów, barów i dyskotek nie wyjdą obronną ręką.
[ALERT]1610181362480[/ALERT]