- Zapewniam, że nie dopuściłem się naruszenia praw autorskich - takie oświadczenie opublikował na swojej stronie internetowej profesor Tomasz Justyński, zawieszony dziekan wydziału prawa, któremu prokuratura chce postawić zarzut plagiatu.
Toruński profesor przypomina, że jego książka "Prawo do kontaktów z dzieckiem" - o którą toczy się spór - uzyskała bardzo dobre recenzje. Podkreśla, że przedstawił opinie znawców prawa autorskiego, które stwierdzają, że nie dopuścił się naruszenia prawa autorskiego. Zaznacza również, że książkę niemieckiej badaczki, Nataschy Schulze, przywoływał w swojej pracy wielokrotnie, ale zawsze zgodnie z regułami pracy naukowej.
- Od czterech lat temat rzekomego plagiatu pojawia się i zanika - pisze profesor. - To falowanie zbieżne jest z takimi wydarzeniami na UMK jak wybory dziekańskie czy rektorskie. (...) Teraz temat powrócił i to akurat w chwili, gdy powszechnie przypisywano mi zamiar kandydowania na stanowisko rektora UMK. Powrócił z impetem: przecież zawieszenie mnie w prawach pracownika naukowego i Dziekana WPiA UMK uniemożliwi mi kandydowanie. O zawieszeniu także dowiedziałem się z mediów. Czy to mnie jeszcze dziwi? Po tym, jak władze UMK złożyły do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa sfałszowania zawiadomienia o terminie przesłuchania u rzecznika dyscyplinarnego, już nic nie powinno mnie zaskoczyć.
Profesor Justyński odnosi się do śledztwa, jakie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Chodziło podejrzenie fałszerstwa dokumentu - zawiadomienia doręczonego toruńskiemu prawnikowi przez rzecznika dyscyplinarnego UMK. Śledczy uznali, że choć dokument rzeczywiście może budzić wątpliwości co do swojej autentyczności, to jednak nie da się jednoznacznie potwierdzić ani wykluczyć fałszerstwa. I zgodnie z zasadą, że wszystkie wątpliwości należy wyjaśniać na korzyść podejrzewanych umorzyli śledztwo ze względu na brak znamion czynu zabronionego.
[ZT]2754[/ZT]
Zdaniem toruńskiego naukowca media dokonały już na nim linczu. - Wiem, że moja książka „Prawo do kontaktów z dzieckiem”, jest dobrą, samodzielną książką, w pełni szanującą cudze prawa autorskie - pisze. - Wiem, że moja książka się obroni. Nie wiem tylko, czy ja jestem w stanie obronić się przed kolejną nagonką, błotem i hejtem. To, co wokół mnie dzieje się od grudnia 2011 roku czyli od zawiadomienia przesłanego do Dziekana WPiA UMK przez prof. Wandę Stojanowską, odbieram jako zorganizowany spektakl. On ma reżysera, może nawet niejednego. Ten spektakl usiłuje mnie zniszczyć, ale przede wszystkim szkodzi wizerunkowi UMK. To mnie boli najbardziej.
Przypomnijmy: profesor Justyński został we wtorek zawieszony w obowiązkach dziekana, ponieważ Prokuratura Okręgowa w Gdańsku poinformowała rektora UMK o zamiarze postawienia zarzutów toruńskiemu prawnikowi. Śledczy chcieli to zrobić już w zeszłym tygodniu, ale profesor się nie stawił.
Obecnie obowiązki dziekana wydziału prawa przejął prodziekan, dr. hab. Arkadiusz Lach, prof. UMK.
4 4
Powszechnie wiadomo, że prof. Justyński ma wroga w osobie prof. Sokali, który jest obecnie prorektorem. Mówiło się też, że jeśli ktokolwiek może zagrozić rektorowi Tretynowi w wyborach to właśnie albo prof. Sokala albo prof. Justyński. To właśnie za czasów prof. Justyńskiego wydział przełamał spadek liczby studentów (zapoczątkowany w czasach Sokali) oraz odzyskał kat. naukową A - ważną dla całego UMK.
Zobaczymy, kto zyska na tych wypadkach.