Toruń ma problem z wizualnym bałaganem, a częściową winę za to ponoszą urzędnicy - wynika z konsultacji w sprawie miejskiego kodeksu reklamowego.
Urbaniści i radni wciąż pracują nad Korektorem, czyli Kodeksem Reklamowym Torunia. Zgodnie z nazwą, dokument ma uporządkować bałagan w miejskim krajobrazie. Na jego drodze stoją jednak skomplikowane regulacje prawne, dlatego nie wejdzie zbyt szybko w życie.
Ale nie ma wątpliwości, że taki zbiór reklamowych zasad jest pilnie potrzebny. Tak przynajmniej uważają uczestnicy czerwcowych konsultacji w tej sprawie.
Magistrat niedawno opublikował wstępne wnioski ze spotkania z mieszkańcami. Nie opatrzył ich komentarzem, mimo tego lektura pozwala lepiej zrozumieć, co psuje wygląd naszych ulic. I tak: w Toruniu można spotkać całe bloki, ogrodzenia, okna i przyczepy pokryte niemal wyłącznie banerami wątpliwej jakości.
Niektóre nośniki ograniczają widoczność w taki sposób, że zagrażają wręcz bezpieczeństwu pieszych. Bulwersuje też umieszczanie ogłoszeń na drzewach i wszędobylskość plakatów wyborczych.
Wytknięto także zaniedbania urzędników. Dostaje im się za brak wpływu na szefostwo Biedronki, bo dyskont na Starówce odbiega od zabytkowego otoczenia. Zastrzeżenia są też do mało estetycznego wyglądu magistrackich ogłoszeń. Zauważalny jest także brak: "społecznych reklam", które promują obywatelskie postawy, a także szerokiej akcji usuwania bazgrołów ze ścian.
Konsultacje miały przede wszystkim wskazać, w jakim kierunku powinny iść prace nad Korektorem. Pojawiły się postulaty, aby dokument zawierał jednolite wytyczne lub wskazówki, co do rozmiarów i wyglądu nośników. W skrócie: pozwoli to uniknąć bałaganu. Ale obawy mają reklamodawcy. Ich zdaniem takie zapisy utrudnią dotarcie do odbiorcy, a lepszym rozwiązaniem jest kampania społeczna.
hans19:43, 22.08.2017
4 0
zlikwiduje reklamy wzdłuż dróg reklama na reklamie i to rozprasza kierowców dotyczy to sytuacji w mieście i poza miastem... 19:43, 22.08.2017