Co dzieje się z przedmiotami, które trafiają do policyjnych depozytów?
"Policjanci z komisariatu na toruńskim Rubinkowie poszukują właściciela telefonu komórkowego. Jest to telefon marki Samsung GT-E2222. Aparat został zabezpieczony w marcu tego roku do jednego z postępowań karnych. Właściciela prosimy o osobisty lub telefoniczny kontakt z Komisariatem Policji Toruń – Rubinkowo, ul. Dziewulskiego 1, pok 323, tel. (56) 641-25-65 (70), 112 lub 997".
Takich ogłoszeń toruńscy policjanci wysyłają dziesiątki. Na odbiór czekają zagubione kluczyki, rowery, telefony komórkowe (z tymi ostatnimi bywa problem: często nie mają karty SIM albo są rozładowane, więc nieznający PIN-u mundurowi nie mogą po prostu zadzwonić pod najczęściej wybierany numer). Co dzieje się z takimi przedmiotami? Co kryją policyjne depozyty?
Sprawa jest skomplikowana: wszystko zależy od tego, czy postępowanie (bo przedmioty najczęściej są dowodami w jakimś postępowaniu) jeszcze trwa. Jeśli tak - nie ma siły, rzeczy czekają w depozycie. Jeśli postępowanie jest już skończone, to o tym, co dzieje się z przedmiotami, decyduje sąd albo prokuratura.
Pakunki nielegalne - najczęściej narkotyki - zwykle są po prostu niszczone.
- Magazyn substancji psychotropowych i środków odurzających znajduje się w jednym z budynków Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy - wyjaśniała przy okazji ostatniego wielkiego spalania narkotyków Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa komendy wojewódzkiej policji. - Tam do czasu zakończenia postępowań karnych, trafiają zabezpieczone przez policjantów substancje i środki, których posiadanie jest zakazane. Głównie jest to marihuana, amfetamina i tabletki ekstazy, rzadziej kokaina, heroina czy LSD.
Narkotyki są badane w policyjnych laboratoriach, a potem w zalakowanych pakietach trafiają do magazynu. Ma do niego wstęp ma jedynie ściśle określona grupa osób. Dla bezpieczeństwa nikt nie może wejść tam w pojedynkę.
Tak wygląda spalanie narkotyków w praktyce:
Ale do policyjnych magazynów trafiają też przedmioty, które nie mają związku z przestępstwem, więc nie są dowodami w sprawie. To na przykład znalezione klucze, które ktoś oddał na policje, portfele, czasem - choć rzadziej - rowery. Co się z nimi dzieje?
- Staramy się znaleźć właściciela - mówi Wojciech Chrostowski z zespołu prasowego toruńskiej komendy policji. - Wysyłamy
komunikaty do mediów, prosimy o rozpropagowanie informacji. Jeśli właściciel się do nas nie zgłosi, przedmioty trafią do biura rzeczy znalezionych.
Stamtąd właściciele mogą je odebrać przez kolejne dwa lata.