Zamknij

Radny Piotr Lenkiewicz: "Nie dzielę ludzi i ich problemów na mniejsze i większe"

00:00, 27.03.2024 Artykuł sponsorowany
Fot. Materiały promocyjne Fot. Materiały promocyjne

Zbliżające się wybory samorządowe to doskonała okazja na podsumowania tego, co udało się zrobić i co jest jeszcze do zrobienia w Toruniu. Jak ostatnie lata wspomina radny Piotr Lenkiewicz? " Jestem zwykłym facetem, który ma wspaniałą żonę i dwójkę dzieci i po prostu chce pomagać ludziom zmieniać to miasto" - mówi w rozmowie z Dzień Dobry Toruń.

Kończy się obecna kadencja Rady Miasta Torunia i na dobre rozpoczęła się kampania wyborcza przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Jakie to było pięć lata dla radnego Piotra Lenkiewicza? 

Piotr Lenkiewicz: Od dziecka byłem osobą, której wszędzie było pełno zatem mnogość zajęć i aktywności jest dla mnie czymś naturalnym. Ale bez cienia wątpliwości muszę przyznać, że te ostatnie 5 lat było dla mnie najintensywniejszym okresem w życiu. Ostatnie co można by o mnie chyba pomyśleć, to przypiąć łatkę leniwego radnego – co to, to nie. Patrząc chociażby po liczbach moich wniosków, zapytań i interpelacji to jestem najbardziej aktywnym radnym z obecnej kadencji. Kończące się 5 lat pełnienia funkcji radnego to również niezwykła lekcja pokory – bo w byciu radnym nie chodzi o żaden prestiż czy nobilitację. Chodzi o realne zmienianie życia mieszkańców i stałą współpracę w celu realizacji ich potrzeb. Dostałem nie tak dawno wiadomość od nieznanej mi osoby, która potrzebowała interwencji, ale zaczęła od zdania „obserwuję Pana działania i widzę, że dzięki Pana zaangażowaniu udaje zmieniać się i ulepszać życie w Toruniu”. Fajnie tak podsumować te 5 lat.

Radny to osoba, która przede wszystkim słucha, a w kolejnym etapie swojej działalności pomaga. Co w roli radnego jest jeszcze ważne? 

W tym pytaniu jest dla mnie niemal sedno bycia dobrym radnym. Słuchanie drugiego człowieka. Z tym po prostu nie można dyskutować, ale niestety nie każdy z moich koleżanek i kolegów to rozumie.

Jak to?

Po ludzku mnie irytuje, kiedy czasem w na wspólnych wydarzeniach jak np. konsultacje społeczne z ust innych radnych słyszę zdanie pełne moralizatorstwa, politykierskiego bełkotu. Normalnie mi się nóż w kieszeni otwiera, zwłaszcza kiedy taki ktoś poucza mieszkańców. Pamiętam taką sytuację po około roku mojego rajcowania. Spotkałem się urzędzie z bardzo schorowaną starszą Panią. Miała problem z lokalem komunalnym, odsyłana od Annasza do Kajfasza. Na punkcie takich spraw jestem bardzo wyczulony. Miała ogromny żal do „miasta” jako aparatu administracji i zanim spokojnie porozmawialiśmy wykrzyczała to na korytarzu magistratu. Abstrahując od formy – miała do tego prawo, a moim obowiązkiem było wysłuchać, zrozumieć i spróbować pomóc. Wrażliwość społeczna i szacunek dla drugiej osoby – to chyba najważniejsze czym kieruję się w byciu radnym. A także świadomość tego, że nie można dzielić problemów na mniejsze i większe. Dla jednego mieszkańca istotnym problemem jest brak ekranów dźwiękochłonnych, a dla drugiego brak śmietnika przy wejściu do klatki schodowej. Rozmiar i wykonalność każdego z tych problemów jest diametralnie inna, ale ważność taka sama.

Z perspektywy czasu, czy obejmując po raz pierwszy funkcję radnego spodziewał się Pan, że będzie to wyglądało tak, jak wygląda? Jakie były oczekiwania jeśli chodzi o mandat? 

Zanim zostałem radnym miałem już świadomość jak wygląda praca maszyny urzędowej – pracowałem blisko 6 lat w kulturze toruńskiej, w organizacji pozarządowej realizującej projekt unijny w partnerstwie z miastem czy w samej strukturze urzędu. Ale nawet mając to doświadczenie wiele rzeczy mnie po prostu zaskoczyło. Przede wszystkim poznajesz (o ile oczywiście chcesz) działanie miasta o kuchni, a zaręczam, że ten nasz toruński dom ma tych kuchennych pomieszczeń bardzo wiele. Rewelacyjnym przykładem na to jest zarządzanie schematami połączeń komunikacyjnych. Nie ma chyba wśród obecnych kandydatów po mandaty radnego ani jednej osoby, która w swoich programach nie pisałaby o „zwiększaniu, rozwijaniu, przemodelowaniu” komunikacji miejskiej.

To słuszny postulat?

Jak najbardziej, ale myślę, że mało kto wie jak to układania siatki połączeń wygląda. I nie mówię tego w obronie tego mechanizmu, bo sam widzę jakie ma mankamenty, ale teraz sam czuję, że rzucanie górnolotnych haseł w stylu „zwiększymy ilość autobusów” jest działaniem nad wyraz bo nie ma żadnego pokrycia z rzeczywistością. Jeżeli ktoś myśli, że pomysły samego radnego czy też mieszkańców składanych poprzez ich reprezentanta da się łatwo realizować, jest w dużym błędzie już na stracie.

Więc w takim razie jak to zrobić? Jest jakaś recepta na to, żeby się udało?

Wszystko zależy od determinacji radnego, bo gro spraw trzeba zwyczajnie wychodzić, wymęczyć, wyprosić. Zderzenie z urzędnikiem bywa czasem naprawdę trudne ale staram się to również zrozumieć. Dla przykładu, równo 3 lata walczyłem o próg zwalniający na ul. Akacjowej. Pierwsza odpowiedź „nie, przepisy stanowią tak i tak, nie można”. Wielu radnych odpuściłoby od razu po takiej odpowiedzi. Ale kiedy zaczynasz drążyć, rozmawiać już nie pisemnie ale na żywo, można dużo zdziałać, zachęcić do innego spojrzenia na sprawę. Dziś na Akacjowej jest bezpieczniej – próg zamontowany i spełnia swoje założenie ku uciesze mieszkańców.  

A jakie sprawy są Panu najbliższe jeśli chodzi o bycie radnym? 

Ze względu na moje doświadczenie życiowe są to kwestie związane z kulturą w naszym mieście. Bardzo staram się o to, aby toruńscy twórcy mieli we mnie adwokata swoich spraw, abym był ich słyszalnym głosem, który artykułuje potrzeby i oczekiwania. Niemniej jednak wiem, że nie mogę zamykać się tylko na te kwestie. Dlatego reaguję na każdą potrzebę, z jaką zwracają się mieszkańcy. Ogrom spraw dotyczy kwestii porządku i estetyzacji naszego najbliższego otoczenia – to problem śmieci, który w wielu częściach miasta wraca jak bumerang. Dużą wagę przykładam do głosów związanych z poprawą komunikacji miejskiej choć to jest bardzo złożony problem, który wymaga systemowego rozwiązania. A także bezpieczeństwo – w tym naszych dzieci. Przypomnę tu chociażby słynny już żłobek przy ul. Strzałowej.

To była bardzo głośna sprawa, o której media w Toruniu rozpisywały się bardzo długo

Owszem i choć od końca żłobek stycznia jest zamknięty, to ja jeszcze miesiąc temu składałem obszerne zeznania na policji w celu zamknięcia tej bulwersującej sprawy, którą prowadziłem wspólnie z odważnymi rodzicami. Zatem spektrum moich działań jest bardzo szerokie, ale to dowodzi tylko tego, że radny musi słuchać i reagować.

A z czego jest Pan najbardziej dumny jako radny? 

Przede wszystkim są to stypendia kulturalne dla wszystkich bez limitu wieku. Blisko rok trwała cała procedura, która finalnie zakończyła się na sesji rady. Jeszcze kilka lat temu takie wsparcie otrzymywali tylko mieszkańcy miasta do 35 roku życia. Obecnie każdy, kto ma pomysł i chęć realizacji swoich wizji artystycznych może aplikować o stypendium. Drugim szczególnym osiągnięciem są miejsca parkingowe dla kobiet w ciąży, przy budynkach urzędu miasta. Wydzielono takowe przy ul. Grudziądzkiej i Batorego zatem udało mi się zwiększyć komfort dla Pań, które muszą w trakcie tego wspaniałego czasu oczekiwania na przyjście na świat potomka, załatwiać sprawy urzędowe. Dzięki moim zabiegom w trakcie pandemii udało się uruchomić drugi konkurs grantowy dla artystów (nie było to planowane). Dzięki moim staraniom w przestrzeni miasta, a konkretnie w komunikacji miejskiej upamiętniliśmy „głos Starówki” czyli Pana Andrzeja Langera. Dużo udało mi się osiągnąć w zakresie poprawy bezpieczeństwa w mieście. To m.in. montaż progów zwalniających na ul. Akacjowej, Parkowej a za chwilę Włocławskiej. To nowe lustra drogowe na ul. Poznańskiej i Podgórskiej. Naprawa chodnika przy ul. Kluczyki i Dworcu Głównym. Kiedy Olga Tokarczuk otrzymała literacką nagrodę Nobla z mojej inicjatywy w Dworze Artusa odbyło się performatywne czytanie wybranych tekstów naszej noblistki. Wnioskowałem o remonty i kompleksowe naprawy placów zabaw przy ul. Parkowej i Szubińskiej. Zorganizowałem dużo spotkań z i dla mieszkańców – autorski projekt Zaplecze Kultury czy spotkanie z mieszkańcami Wrzosów odnośnie smogu. Pomagałem i pomagam artystom, którym staram się otwierać drzwi do nawiązania współpracy – tak powstał teledysk (z)Grany Toruń, instytucja Kombinat Kultury czy koncert XX-lecia zespołu Czaqu. A to naprawdę tylko garść tematów, które udało mi się zrealizować. 

Jest tego na prawdę dużo, ale co jeszcze planuje Pan zrobić w kolejnej kadencji jako radny? Pomysły już zapewne są.

Jesienią ubiegłego roku przyjęliśmy ważny dla mnie dokument jakim była Strategia Rozwoju Kultury dla Miasta Torunia do 2030 roku. W tym dokumencie zdiagnozowaliśmy brak kompleksowej edukacji kulturalnej. Nie czekając długo opracowałem pierwszy zarys idei tego nowatorskiego programu. Jestem po dwóch turach konsultacji i spotkań z Prezydentem Miasta Torunia i mogę powiedzieć, że mamy zielone światło. Zatem zaczęliśmy prace nad tym projektem i będę chciał zrobić wszystko, aby ukończyć go w nowej kadencji jako radny. Co więcej, mam ambitny plan powołania Funduszu Remontowego Instytucji Kultury – narzędzia, które w przypadku bieżących awarii zdejmie z naszych instytucji obowiązek poniesienia kosztów napraw ze środków własnych, a co więcej niewykorzystana kwota z puli przyznanej na fundusz będzie mogła zostać przeznaczona na doposażenia sprzętowe instytucji względem ich potrzeb. Realizacja projektu edukacji kulturalnej wiąże się z koniecznością interdyscyplinarnej współpracy różnych grup wiekowej – dlatego chciałbym rozpocząć rozmowę nad utworzeniem Centrum Edukacji Międzypokoleniowej „Most pokoleniowy”. W obszarze kultury widzę konieczność przemodelowania finansowania instytucji kultury z wykorzystaniem metodologii projektowej, a także przesuwania akcentów wydarzeń artystycznych w głąb miasta (moje marzenie, taka „big idea” to festiwal muzyczny na terenie lotniska). Dużo jest do zrobienia, ale Toruń to miasto kreatywnych ludzi i wierzę, że ten potencjał możemy wykorzystać.

W takim razie powiedzmy sobie jeszcze wprost - dlaczego warto na Pana zagłosować?

Kiedy 5 lat temu zostałem radnym, podszedł do mnie na pewnym wydarzeniu prezes jednej z miejskich spółek i rzucił do mnie żartem „Ty to chyba zostałeś tym radnym przez przypadek”.

Trochę przykre...

Przyznam, że te słowa zostały ze mną do dziś, bo obiecałem sobie wtedy, że zrobię wszystko aby udowodnić, że nawet jeżeli hipotetycznie był to przypadek losu, to był w tym sens. Każdego dnia sumiennie wykonuję swoje obowiązki, nie boję się iść czasem pod prąd, ale przede wszystkim słucham każdego. Nie dzielę ludzi i ich problemów na mniejsze i większe – działam zawsze, kiedy mnie o to prosicie i zawsze wracam do każdej osoby z informacją zwrotną o postępach w sprawie. Jestem człowiekiem, który stara się być do granic szczery i prawdziwy w tym co robi i przede wszystkim skuteczny. Nawet jeżeli wyrzucą mnie drzwiami to wejdę oknem, żeby przedstawić pomysł, porozmawiać, znaleźć rozwiązanie. Nigdy nie przychodziłem do mieszkańców nadęty niczym paw, myśląc sobie, że oto „wielki” radny idzie do mieszkańców. Kiedy potrzeba to jadę w dresie razem z mieszkańcami sprzątać place zabaw, z własnymi narzędziami montować ogrodzenie przed blokiem, czy zagrać na gitarze na świątecznym ognisku dla dzieci. Jestem zwykłym facetem, który ma wspaniałą żonę i dwójkę dzieci i po prostu chce pomagać ludziom zmieniać to miasto. Mam jeszcze dużo siły i wytrwałości dlatego myślę, że warto postawić na sprawdzonego człowieka, który zamiast gadać, po prostu robi. 

(Artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%