Zamknij

"Pożyczył damkę od mamy i od razu przyjechał na drugim miejscu!". Piękna historia dwóch kolarskich autorytetów

09:12, 23.05.2016 Michał Malinowski
Skomentuj Od lewej: Józef Dąbrowski i Michał Gołaś z córeczką Helenką    Fot. Tomasz Berent Od lewej: Józef Dąbrowski i Michał Gołaś z córeczką Helenką Fot. Tomasz Berent

Możliwość dotarcia i rozmowy z nimi była czystą przyjemnością. Nam to się udało i dziś chcielibyśmy państwu – Czytelnikom Dzień Dobry Toruń, przedstawić piękną historię dwóch niezwykle utalentowanych ludzi sportu – trenera Józefa Dąbrowskiego i jego ucznia, zawodnika najlepszej grupy kolarskiej na świecie Team Sky – Michała Gołasia. 

Do pana Józefa, który mieszka wspólnie z niezwykle przesympatyczną i gościnną żoną Wandą w Małej Nieszawce, udaliśmy się w któreś czwartkowe popołudnie. Było około godziny 17. 80-latek czekał już na nas na podwórku, chwilę wcześniej przestawiając swojego niezawodnego Volkswagena Golfa, którym kiedyś jeździł na zawody z przyszłym mistrzem szos.

[ZT]2323[/ZT]

Od pierwszych minut, dało się wyczuć, że jest to człowiek od którego bije miłość i pasja do dwóch kół. Po chwili rozmowy, oczywiście na tematy sportowe, bo nie mogło być inaczej, udaliśmy się w skromne progi domu państwa Dąbrowskich. Około piętnastu minut trwała nasza przemiła dyskusja z panem Józefem. Oko w oko z trenerskim ideałem - ideałem, który wychował na wielkiego kolarza i osobowość m.in. Michała Gołasia. Ten człowiek miał i wciąż ma oko do wyławiania kolarskich perełek. Jedną z nich był właśnie jego sąsiad zza miedzy – z Wielkiej Nieszawki, bo stamtąd pochodzi zawodnik Team Sky – najlepszej w tej chwili kolarskiej ekipy w światowym peletonie. 

- Do klubu, Michał przyszedł w wieku 14 lat. Był 1998 rok. Pamiętam jak grali na boisku w piłkę, zwrócił moją uwagę swoimi predyspozycjami – szybkością, ambicją – wspomina Józef Dąbrowski. - Dowiedziałem się z jednego z kolarskich regulaminów, że w Starogrodzie koło Chełmna, będzie wyścig wojewódzki. Pamiętam, jak Michał mi powiedział, że nie ma na czym jechać, ja mu na to, żeby pożyczył damkę od swojej mamy - Zdzisi i wspólnie pojechaliśmy. Ustawiłem go jak ma jechać, wziąłem ze sobą czterech innych jeszcze zawodników. Michał przyjechał na metę drugi, później trafił już na stałe pod moje skrzydła, do UKS Iskry Mała Nieszawka.

Pan Józek do każdego z zawodników, podobnie i do Michała podchodził z wielkim spokojem, starał się dokładnie tłumaczyć zachowania typowe dla kolarza. Już po pierwszych startach i treningach z Michałem, wiedział, że ten ma zadatki na znakomitego kolarza. A trenowali wszędzie, gdzie się tylko dało. Pan Józefowi szczególnie zapadła w pamięci jedna trasa - ta na Gniewkowo. 

- Różne mieliśmy miejsca do treningu. Tak na dobrą sprawę znane nam były wszystkie okoliczne trasy w gminie. Jest taka jedna na Gniewkowo, gdzie zawsze był mniejszy ruch i przyjemnie się jeździło. W zimie natomiast to tylko las, las, las – śmieje się trener

Tak rozmawiamy, rozmawiamy, minuty lecą i nagle słyszymy, że na podwórko wjeżdża terenowe Volvo. Już wiadomo, kto przyjechał  – Michał, jego żona Agata i dwie córeczki, starsza Helenka i młodsza Hania. Starsza siada u taty na kolanach i przysłuchuje się rozmowie. A, Michał Gołaś? Normalny, sympatyczny 32-latek, który w kolarskim świecie jest po prostu kimś, ale zupełnie nie daje po sobie tego poznać. Obok niego siedzi jego mentor, który przez kilka pierwszych minut przysłuchuje się naszej rozmowie. Inaczej być po prostu nie mogło. 

- Oczywiście pan Józek był wymagającym trenerem, ale nie było jakiejś mega dyscypliny. Panowała raczej atmosfera relaksu – przyznaje na początku Michał. - Każdy z nas miał duży szacunek do niego i widział w nim autorytet. Jeśli chodzi o mnie, to szybko zacząłem uprawiać sport, ale to między innymi zasługa bardzo dobrej wuefistki pani Ireny Wolter, która jeździła z nami na wszystkie zawody i to w rozmaitych dyscyplinach, na jakie tylko się dało. W dzieciństwie wszystko mi się podobało. Kolarstwo to nie była może miłość od pierwszego wejrzenia, ale gdy już rozpocząłem treningi, to z czasem zaczęło mi się podobać coraz bardziej. 

Zaczęło się podobać do tego stopnia, że z Iskry Michał trafił do toruńskiego Pacifica, gdzie były już tylko i wyłącznie poważne starty, obozy i zgrupowania. To właśnie w barwach TKK został mistrzem Polski w wyścigu szosowym ze startu wspólnego w kategorii U23. Od tego momentu jego kariera nabrała rozpędu – trafił do szwedzkiej grupy Unibet.com, następnie były tak klasowe teamy jak: Vacansoleil, Omega Pharma Quick Step oraz od tego roku Team Sky. W tej chwili Michał jest na szczycie, ale jego droga na kolarski Mount Everest nie zawsze była usłana różami. Oprócz pana Józka, kluczową rolę w jego sportowym życiu odegrali rodzice. 

- Rodzice bardzo pomagali. Pierwsze wyścigi wyglądały tak, że pakowaliśmy tyle rowerów i tyle dzieciaków do samochodu, ile się zmieściło – dodaje Michał Gołaś. - Jak wszyscy się nie zmieścili do Golfa trenera, to rodzice brali ze sobą resztę i jechaliśmy na wyścig. Rodzice szybko łyknęli tego bakcyla. Zawodowstwo było gdzieś w odległych marzeniach. W latach 90. nie każdy miał telewizję, żeby oglądać wyścigi zawodowców. Gdy zaczynałem swoją karierę, to przyznam się szczerze, że nie wiedziałem, czym jest Tour de France. Celem było najpierw zostanie zawodowcem, a dopiero później pięcie się po drabinie. 

(Fot. Michał Malinowski)

Dziś wielu młodych adeptów kolarstwa z UKS-u marzy o takiej karierze jak on. Jest dla nich wzorem. To właśnie z myślą o nich pan Józef organizuje z początkiem roku spotkania kończące sezon, na których Michał jest zawsze obecny. Obaj panowie są ze sobą w ciągłym kontakcie. Gdy Michał ma tylko wolne, wpada w odwiedziny do pana Józka i tradycyjnie ... na miód (pan Józef ma pasiekę). Będąc u pana Józefa, obowiązkowo trzeba skosztować herbatki z miodem. Jeden słoik zawsze jest przygotowany dla niego. 

- Miód to nieodłączny element tego domu. Żałuję tylko, że nie mam możliwości częstej tu wpadać, ale zawsze czeka jakiś słoik zarezerwowany dla mnie – zaznacza zawodnik Team Sky.

Naszej rozmowie przysłuchuje się również Agata, żona Michała. Małżeństwem są od pięciu lat, mają dwójkę dzieci, dziewczynki, Helena i Hania. Poznali się na weselu jego kolegi. Jak śmieje się Michał, to pierwszy wywiad, który ma tak szeroką autoryzację. Ale pani Agata to niezwykle otwarta i pełna energii kobieta, żona i mama, która świetnie sobie radzi pod nieobecność męża. którego nie ma w domu przez około 200 dni w roku

- Jest tego sporo, ale ze względu na rodzinę staram się tak całą logistykę ustalać, żeby te okresy nie były zbyt długie, no chyba, że jest to wielki tour. Dzieci tęsknią, ale teraz to się trochę mniej odczuwa, bo są bardziej świadome. Od pewnego czasu rozumieją kolarstwo, widzą w telewizji, że tata jedzie. Trochę to dziwne, ale fajne uczucie, że rozumieją to, że jestem kolarzem - przyznaje Michał Gołaś

- Odkąd mamy dzieci, to aż tak bardzo nie odczuwam nieobecności Michała w domu. Mam swoją pracę, dużo obowiązków w domu, a te dni tak szybko mijają, że się tego nie czuje. Oczywiście tęsknimy bardzo za Michałem – wtóruje mężowi. 

Rodzina nacieszy się nim, gdy zakończy karierę. Michał to rocznik 1984. Przed nim jeszcze 3-4 lata ścigania na dobrym poziomie. Co później? Być może poświeci się biznesowi. Wiemy, że w Toruniu ma sklep rowerowy. Jedno jest pewne, od rowerów i kolarstwa, w jego przypadku nie da się uciec. Ale starty w światowym peletonie to również wysokie zarobki, choć jak podkreśla Michał, wszystko zależy od tego, ile się wydaje. 
 
- Myślę o tym dużo, ale decyzji jeszcze nie podjąłem. Jest kilka opcji, jedną z nich jest właśnie biznes, ale w ekipach kolarskich też mam na tyle poważanie, że pewnie znalazłbym pracę. Zostało mi jeszcze kilka lat ścigania i chcę się skupić na tym, aby do końca kariery wykonywać najlepiej swoją pracę – kontynuuje. - Wszystko zależy od tego ile się wydaje. Na pewno zarabiamy dobrze, ale jeśli człowiek jest przyzwyczajony do bardzo wysokiego poziomu życia i nie myśli zbytnio o odkładaniu, to trudniej zabezpieczyć się na całe życie. Po zakończeniu kariery ważne jest, żeby coś robić. Nie musi to przynosić wielkich pieniędzy, ale najważniejsze, żeby mieć jakąś pracę, obowiązki, tak żeby nie zwariować. 

(Fot. Tomasz Berent)

Michał to profesjonalista w pełnym tego słowa znaczeniu. W Team Sky jest od tego roku razem z Michałem Kwiatkowskim. Panowie doskonale się rozumieją. Jak mówi Michał, razem jest im po prostu raźniej setki kilometrów z dala od domu i najbliższych. 

- Jesteśmy z Michałem w bardzo dobrych relacjach. Na wyścigach, wielu kolarzy na niego pracuje, ale tę naszą pracę traktuje nie jako rywalizację, ale w sposób bardziej przyjacielski. Na wyścigach, zgrupowaniach jesteśmy gdzieś blisko siebie, przez co jest nam oczywiście łatwiej – przyznaje w rozmowie z Dzień Dobry Toruń.

Życie zawodowego kolarza to nie tylko ciągłe starty, rywalizacja, obozy, ale też … kontrole antydopingowe. Te, jak wiadomo są przeprowadzane zarówno bezpośrednio po zawodach, jak i w typowo domowych warunkach. Sportowcy, w tym także kolarze muszą się liczyć z wizytami przedstawicieli komisji antydopingowej w swoich czterech ścianach. Jak to wygląda w praktyce? 

- Na początku była to rewolucja w życiu. Gdyby założyli ci system antydopingowy i byłbyś śledzony cały czas, to wydaje się ciężką inwigilacją i ciężko było to przeżyć – wspomina Michał Gołaś. - Teraz to już norma. W podświadomości pamiętam, że muszę im zgłosić, gdzie będę lub gdzie jestem. Od 23 do 6 nie mogą testować, ale zdarzają się sytuację, że mogą zadzwonić w nocy. Odbywa się to w warunkach bardzo domowych. Moja żona była bardzo zaskoczona, gdy ktoś wszedł do łazienki i pobrał próbkę moczu, czy w kuchni próbkę krwi. Musimy się na to godzić, żeby kolarstwo poszło do przodu. 

(Fot. Michał Malinowski)

W maju Michał zakończył pierwszą część sezonu i rozpoczął przygotowania do drugiej. Maj będzie również okresem, kiedy znów będzie można go zobaczyć w rodzinnych stronach. Później czekają go starty w tourach oraz być może udział w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Dla niego byłby to drugi start w najważniejszej sportowej imprezie czterolecia. W 2012 roku wystąpił w Londynie.

I kończąc tę wyjątkową historię o dwóch kolarskich mistrzach z Małej i Wielkiej Nieszawki, trudno się nie zgodzić ze słowami mistrza Józefa Dąbrowskiego

- Michał jest zdolny wygrać najwyższy wyścig, na to są dowody. Pamiętajmy, że jeżeli w grupie jest manager i powie, Kwiatkowski liderem, to ucieczka nie może odejść bez niego. Cała grupa to właśnie realizuje, ale w tej kwestii Michał Gołaś jest profesorem, potrafi doskonale przewidzieć i przemyśleć to, co może się wydarzyć na trasie. Mistrzostwo świata Kwiatkowskiemu w 2014 roku wyłożył nie kto inny, jak Michał Gołaś – kończy pan Józef

Teczki osobowe:

Michał Gołaś - polski kolarz szosowy, zawodnik profesjonalnej drużyny Team Sky. Mistrz Polski w szosowym wyścigu ze startu wspólnego (2012), reprezentant Polski, olimpijczyk z  Londynu, zwycięzca klasyfikacji górskiej Tour de Pologne (2011). Za zasługi dla polskiego kolarstwa, za znaczące osiągnięcia sportowe, 20 października 2014 roku, został odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Brązowym Krzyżem Zasługi. 

Józef Dąbrowski – wychowawca wielu kolarskich pokoleń na czele z Michałem Gołasiem i Andrzejem Mierzejewskim, trzykrotnym zwycięzcą Tour de Pologne, drugim kolarzem Wyścigu Pokoju (1985), czwartym zawodnikiem MŚ w Villach (1987) i olimpijczykiem z Seulu (1988). Pan Józef mieszka w Małej Nieszawce wraz z żoną Wandą, z którą od 53 lat są małżeństwem. Ma 80 lat. 

(Michał Malinowski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

KolarzKolarz

0 4

Fantastyczna robota, świetni ludzie! 18:24, 23.05.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

BamboleoBamboleo

0 0

Dział sportowy w formie widzę:) 18:25, 23.05.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

CzCz

0 0

Pozdrowienia dla pana Józefa 18:38, 23.05.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

FifiFifi

0 0

Naprawdę piękna historia 21:55, 23.05.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ObiObi

0 0

Oby więcej takich historii 22:08, 23.05.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%