Nieco ponad rok temu cała sportowa Polska miała niezły ubaw z piłkarskiej ekstraklasy. Ubaw był słuszny, bo przez kilka dni po zakończeniu sezonu zasadniczego trwała kuriozalna sytuacja związana z ustaleniem prawidłowej tabeli po 30 kolejkach.
Wszystko rozbijało się o jeden, ale jakże ważny punkt, odjęty Lechii Gdańsk przez Komisję ds. Licencji Klubowych. Lechia się odwołała, punkt jej zwrócono, co skutkowało tym, że po 30 meczach w czołowej ósemce znalazło się Podbeskidzie. Później Lechia jednak zrezygnowała z odwołania, dzięki czemu do górnej połówki tabeli, kosztem „Górali”, wskoczył Ruch. Generalnie przez kilka dni było bardzo wesoło, a raczej - śmiesznie. I gdy wydawało się, że takie rzeczy to tylko w polskiej kopanej, na arenę wkroczył niejaki Grigorij Łaguta, z zawodu żużlowiec.
Jakiś czas temu Rosjanina przyłapano na stosowaniu dopingu. Sprawa ważna, bo jest zagrożenie, że walczący o utrzymanie w ekstralidze żużla ROW Rybnik straci pięć punktów. Może mieć to poważne konsekwencje zarówno na dole, jak i na górze tabeli. Sezon zasadniczy zbliża się ku końcowi, a sprawa Łaguty jest nierozwiązana. W czwartek temat miał być zakończony, ale, jak to często w tego typu sytuacjach bywa, pojawiły się tzw. nowe okoliczności. I wszystko się rypło, i mamy powtórkę sprzed roku, z piłkarskiego kabaretu. Można rzecz, nie śmiej się dziadku z czyjegoś przypadku...
Tak na marginesie - sprawa się w czwartek nie została wyjaśniona, bo żużlowiec Łaguta, cytuję za Przeglądem Sportowym, „jest przekonany, że meldonium w jego organizmie znalazło się w lutym i podali mu je łotewscy lekarze, gdy leżał nieprzytomny w szpitalu po wypadku motocrossowym”. Czas i odpowiednie weryfikacje pokażą, czy tak było naprawdę. Nie zamierzam być sędzią w tej sprawie, bo to nie mój fach.
Jedno wiem jednak na pewno - jeśli tłumaczenia Rosjanina nie znajdą potwierdzenia, to jest spora szansa, że awansuje do mojej prywatnej listy pięciu „najciekawszych” tłumaczeń dopingowiczów. Zestawienie obecnie wygląda następująco: