Egzamin w całej Polsce rozpoczął się o godz. 9. Szkoły zapełniły się elegancko ubranymi i zestresowanymi maturzystami. Liczyli oni na klasyki: "Lalkę" lub "Dziady", chcieli stworzyć wypracowanie na podstawie fragmentów "Zdążyć przed Panem Bogiem". Takich tematów się jednak nie spodziewali...

Czarny długopis, najlepiej dwa albo trzy, butelka wody obok stolika i dowód osobisty - to mogli mieć przy sobie maturzyści, którzy właśnie rozpoczęli maraton egzaminów. Pierwszy był egzamin z języka polskiego, na kilka minut przed godziną 9, widać było zdenerwowanie na twarzach nastolatków.

- Bardzo się stresuję! Uczyłam się rozwiązując przykładowe egzaminy z ubiegłych lat. Chciałabym, aby można było napisać wypracowanie w oparciu o literaturę obozową. Bardzo lubię "Zdążyć przez Panem Bogiem" czy "Nowy Wspaniały Świat". Zdecydowanie gorzej będzie jutro, bo matematyka sprawia mi większy problem niż język polski - przekonuje Kinga Żydaczek tegoroczna maturzystka z Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich w Toruniu.

Niektórzy maturzyści, jak przyznają byli skupieni, skoncentrowani, ale spokojni.

- Nie stresuję się egzaminem. Myślę, że jeden z tematów będzie poświęcony klasykom polskiej literatury. Do matury przygotowywałem się przez 4 lata technikum, ale przez ostatnie kilka tygodni bardzo intensywnie powtarzałem materiał - wyjaśnia Mateusz Jagielski, który do matury podchodził w ZSGH.

Niestety oczekiwania uczniów się nie sprawdziły, musieli oni napisać rozprawkę na podstawie fragmentu utworu "Ziemia, planeta ludzi"  Antoina de Saint-Exupéry'ego lub przeanalizować wiersz "Słyszę czas" Kazimierza Wierzyńskiego. W części testowej na podstawie fragmentu "Wesela" oraz tekstów o zanikaniu języków i o Henryku Sienkiewiczu, musieli odpowiedzieć na konkretne pytania. Musieli oni m.in. przypasować słowa do definicji czy wyjaśnić, skąd porównanie zanikania języków do różnorodności biologicznej?

Jutro maturzyści zmierzą się z egzaminem z matematyki. O tym, czy zdali, przekonają się pod koniec czerwca.