Urzędnicy dali lipom z ul. Piastowskiej szansę na rozkwit, ale ten nie nastąpił, dlatego jeszcze w tym roku czeka je wycinka. Z losem drzew są też pogodzeni okoliczni mieszkańcy.

Pod topór pójdzie niespełna 50 wiekowych lip ze skweru ciągnącego się przez środek ulicy. Ich stan od dłuższego czasu budził niepokój, co potwierdzały ekspertyzy dendrologów, które magistrat zlecił w ubiegłym roku. Po licznych głosach sprzeciwu zaczekał z wycinką. Chciał w ten sposób sprawdzić, jak drzewa poradzą sobie w sezonie wegetacyjnym.

Ale ten nawet nie nastąpił. Potwierdził to czwartkowy spacer z pracownikami miejskiego wydziału środowiska i zieleni. Już na pierwszy rzut oka widać, że większość lip nie ma szans na rozkwit, choćby częściowy. Ich pnie są szare i schorowane, korony niemal pozbawione liści, przez co dają coraz mniej cienia.

Zdaje się, że ul. Piastowska jest również pogodzona z losem drzew. Na spotkanie z urzędnikami przyszli wyłącznie dziennikarze, miejscy radni z niemal wszystkich opcji politycznych, a nawet posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus, która w okolicy ma biuro. Mieszkańców zabrakło.

- Wygląda to strasznie. Mieliśmy cichą nadzieję, że tylko zeszły rok był taki słaby. Sytuacja jednak się powtórzyła. Powiem więcej, osłabione drzewa doczekały swoich dni, ok. 80 proc. z nich jest wyschniętych. Reszta też budzi wątpliwości. Odbierałem już kilka telefonów ze skargą na ich stan - tłumaczył Tomasz Kozłowski, kierownik referatu kształtowania zieleni.

Piły zagoszczą na ul. Piastowskiej jeszcze w tym roku. Usunięte lipy zastąpią drzewa o 20-centymetrowym obwodzie pnia. - Trzeba je wymienić na raz, jeśli chcemy zachować jednolitość alei. W przeciwnym razie będzie to wyglądało paskudnie - kontynuował Kozłowski.

Wycinka nie oznacza, że ta część miasta zostanie kompletnie łysa. W lepszej kondycji są lipy, które rosną po bokach ulicy - wzdłuż kamienic oraz płocie należącym do Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia.

Ale niewykluczone, że ich czas też nadejdzie, bo są w podobnym wieku, jak drzewa ze skweru.