Zamknij

Maciej Cichowicz z Czasu Mieszkańców: Dla prezydenta zieleń nie jest priorytetem

08:00, 26.06.2017 Rozmawiał Wojciech Giedrys
Skomentuj Maciej Cichowicz, radny Czasu Mieszkańców na tle Fosy Staromiejskiej, z której wkrótce znikną klony srebrzyste, fot. Tomasz Berent Maciej Cichowicz, radny Czasu Mieszkańców na tle Fosy Staromiejskiej, z której wkrótce znikną klony srebrzyste, fot. Tomasz Berent

- To, co dzieje się w mieście wokół zieleni, to wypadkowa tego, że dla władz Torunia zieleń nie jest priorytetem. Prezydent Michał Zaleski skupia się na dużych inwestycjach. Na wydawaniu dużych pieniędzy na wielkie i szerokie arterie. Tymczasem to jest niszczenie miasta. Oranie i betonowanie Torunia - mówi Maciej Cichowicz, wiceprzewodniczący rady miasta z Czasu Mieszkańców w rozmowie z DDTorun.pl.

- Gdyby nie toruńscy radni, wiedza mieszkańców Torunia o tym, co dzieje się z miejską zielenią, byłaby z pewnością uboższa. Dzięki zapytaniom radnych wiemy, że w latach 2010-2016 zostało wyciętych 12,6 tys. drzew. Magdalena Olszta-Bloch włączyła się w obronę wiązu z ul. Wiązowej, a Michał Jakubaszek - szpaleru lip na ul. Piastowskiej. Pan natomiast zwraca uwagę na zły stan drzew zasadzonych na trasie wschodniej. Jak to jest z zielenią w Toruniu? Czy z większą troską podchodzą do niej radni i mieszkańcy, a nie urzędnicy?

- O miejską zieleń troszczą się w Toruniu przede wszystkim mieszkańcy. To są społecznicy, pasjonaci czy też osiedlowi aktywiści, którzy dbają o zieleń i nie potrafią przejść obojętnie obok kolejnych wycinek drzew lub zaniedbanych miejsc. To, co dzieje się w mieście wokół zieleni, to wypadkowa tego, że dla władz Torunia zieleń nie jest priorytetem. Prezydent Michał Zaleski skupia się na dużych inwestycjach. Na wydawaniu dużych pieniędzy. Działania mieszkańców to próba przywrócenia równowagi, żeby zieleń nie schodziła na dalszy plan w kontekście dużych projektów. Prezydent ma jakiś małomiasteczkowy kompleks. Wydaje mu się, że synonimem sukcesu są wielkie i szerokie arterie zapełnione samochodami. Tymczasem to jest niszczenie miasta. Betonowanie. Bez żadnej rekompensaty. Tak jest np. na Szosie Chełmińskiej, która została zaorana.

- Może skupmy się na jakimś konkretnym przypadku, np. na wycince drzew przy okazji rozbudowy Szosy Chełmińskiej między średnicówką a Polną.

- Wielu torunian od lat czekało na przebudowę Szosy Chełmińskiej. Niektórzy mieli jednak wątpliwości. Warto zwrócić uwagę na cztery duże drzewa, które zostały wycięte w okolicach skrzyżowania z ul. św. Józefa i Polną. Dlaczego nikt nie wydał projektantowi tej trasy polecenia, żeby priorytetem w tym miejscu było zachowanie tych wielkich drzew? Czy nie można było tam zrobić wyspy między jezdniami? Być może te drzewa uschłyby za pięć-dziesięć lat, ale ich zachowanie pokazałoby, że są ważne. Że się o nie troszczymy.

- Ale są projekty w Toruniu, w których z powodzeniem udało się wkomponować istniejące drzewa. Co więcej, te drzewa przetrwały kilkanaście lat i mają się całkiem dobrze.

- Można budować w Toruniu zupełnie inaczej. Nasze miasto w latach 90. XX w. i na przełomie XX i XXI w. bardzo chciało przyjmować inwestycje zewnętrzne. Byliśmy jednym z ostatnich miast, w którym wybudowano zachodnią stację paliw. Chodzi o BP przy Szosie Lubickiej, gdzie działkę udało się sprzedać za bardzo wysoką sumę. W tym przypadku przychodzi mi na myśl od razu Cinema City przy Czerwonej Drodze. Troska o drzewa - wyrażana także przez ówczesne władze Torunia - spowodowała, że duży inwestor - który także dyktował swoje warunki - zachował dęby, które zostały wkomponowane w ten kompleks. Z myślą o nich została zmieniona bryła budynku. I wciąż mają się dobrze. Pięknie wyglądają.

- Długo można by wymieniać ulice, które diametralnie zmieniły się po wycince drzew. Są wśród nich nie tylko ul. Sobieskiego i Chrobrego, wokół których było głośno, ale też np. Batorego przy szpitalu miejskim czy Moniuszki przy kuratorium i urzędzie wojewódzkim. No i znów wracamy do smutnej statystyki 12,6 tys. wyciętych drzew w latach 2010-2016. Gdyby nie zapytanie radnego Michała Jakubaszka, pewnie byśmy nie poznali tej liczby.

- To skandaliczna rzecz, że jak opozycyjny radny pyta, ile drzew wycięto, to jest odpowiedź, że nikt nie prowadzi takich statystyk. Natomiast jak pyta radny koalicyjny, to nagle okazuje się, że wszystko można policzyć. Myślę, że każdy mieszkaniec Torunia stwierdzi, że zieleni wokół niego ubywa. Ostatnio zamieściłem na Facebooku zdjęcie wyciętych lip przy parkingu franciszkanów na Podgórzu. To nie wynika z mojej niechęci do Kościoła czy klasztoru, ale z pewnej troski i z chęci pokazania, jak dzisiaj ludzie odchodzą od takiego całościowego, holistycznego spojrzenia na świat. Franciszkanie są świetnym przykładem. Św. Franciszek jest utożsamiany z przyrodą. A tymczasem franciszkanie występują o zezwolenie na wycięcie lip na swoim terenie w okresie szczytu lęgowego ptaków i tuż przed kwitnieniem lip, które tak cudownie zagospodarowują nasze pszczoły, w czasie, kiedy zieleń jest najbardziej potrzebna. Te działania można było podjąć dużo wcześniej - przed sezonem.

- Tu głównie jednak przesądziły względy bezpieczeństwa. To nie były zdrowe drzewa.

- Nie dyskutuję z prawomocnością tej wycinki. Przykre jest jednak to, że franciszkanie, którzy w swoich statutach i konstytucji powinni mieć zawartą troskę o przyrodę, tego się wyzbyli. Ale już totalnym paradoksem jest to, co znajdziemy w decyzji o wycince tych czterech lip. W miejsce wyciętych drzew, które były okazałe, franciszkanom nakazano zasadzenie cztery malutkie lipy. Takie decyzje - jak zwracają uwagę prezydent Torunia i miejski wydział środowiska i zieleni - są zgodne z prawem. Ale równie dobrze można byłoby nakazać w tej decyzji zasadzenie nie czterech, a 40 drzew, żeby zrównoważyć wycinkę.

- Czy magistrat wykorzystuje wszystkie narzędzia, żeby ograniczyć wycinkę drzew? Czy miasto mogło zrobić więcej, żeby powstrzymać kolejarzy na ul. Sobieskiego?

- Prawdopodobnie stało się tak,że przyszła władza, która nagle zaczęła zwracać uwagę na państwowe mienie. Ustawa, która mówiła o tym, że kolej odpowiada za pewien pas terenu wzdłuż torów, że tam nie może być żadnych rzeczy, które mogą grozić kolizją, obowiązywała od kilku lat. Ale za poprzednich rządów nikt nie stawiał tego jako rzecz ważną. I nie było na to pieniędzy. Bo wycięcie drzew to są duże pieniądze. Kolejną sprawą jest to, jak działa komunikacja między państwowymi spółkami a samorządami. Bo na ul. Sobieskiego wyglądało to tak, że nagle weszła tam ekipa i zaczęła ciąć. Czy miasto w ogóle o tym nie wiedziało? Czy mogło coś więcej zrobić? Trudno mi w tej chwili powiedzieć. Trzeba byłoby tę sprawę rzeczywiście głęboko zbadać, czy miasto ma jakiekolwiek narzędzia w takich przypadkach i czy w ogóle podjęło jakiekolwiek działania.

- Ale politycznych instrumentów władzom Torunia nie brakuje. Mają całkiem niezłe przełożenie - przy wsparciu m.in. parlamentarzystów - na decyzje podejmowane przez władze centralne. To widać np. przy pozyskiwaniu kolejnych dotacji na drogi. Jeśli można załatwić 29 dodatkowe etaty w policji lub pieniądze na pl. Chrapka, to zatrzymanie wycinki drzew nie powinno być chyba dużym problemem.

- Skupiłbym się jednak na nieco innym wątku i traktowaniu przez miasto w specjalny sposób toruńskich deweloperów. Odnoszę wrażenie, że wiele działań miasta jest podporządkowanych interesom deweloperów. Czy zasada, że w miejsce jednego wyciętego drzewa zasadza się jedno nowe drzewo, nie działa po to, żeby właśnie deweloperom stworzyć jak najlepsze warunki i po to, żeby ponosili jak najmniejsze koszty? Czy chodzi o to, żeby koszty budowy mieszkań były jak najmniejsze i żeby nie były przenoszone na klientów? Gdyby zmienił się prezydent, chociaż niektórzy nie wyobrażają sobie, że Toruń może się rozwijać bez Michała Zaleskiego, kiedy Czas Mieszkańców zaszczepi inne myślenie o mieście, to na pewno w strategii miasta byłaby informacja, że ilość zieleni w Toruniu w swojej masie ma przyrastać. Byłyby jasno określone współczynniki, o ile rocznie ma jej przyrastać i w jakich miejscach.

- A jak to jest z nowymi zasadzeniami? W wielu miejscach drzewa się nie przyjęły.

- Bo sadzone są tanie substytuty szkółkowanych drzew. Niewielkie drzewa. Przy sadzeniu nowych drzew przy okazji dużych inwestycji ewidentnie można mówić o nadużyciach. Tak było w przypadku trasy wschodniej. Tej kwestii poświęcona była kontrola komisji rewizyjnej, która pokazała, że są tam ogromne nieprawidłowości, o których prezydent Zaleski wiedział od listopada 2016 r. Jej wyniki muszą ujrzeć światło dzienne.

- Co jest nie tak z nowymi drzewami na trasie wschodniej? Jakie nieprawidłowości ma pan na myśli?

- Miasto deklarowało, że na trasie wschodniej zostało zasadzonych 1770 drzew zgodnie z przedmiotem zamówienia. Zajmował się tym wykonawca trasy mostowej - firma Strabag. Jest zapis potwierdzony protokołem przyjęcia, że posadzono drzewa, które miały ponad metrową średnicę bryły korzeniowej. Bryła korzeniowa i jej wielkość określa mniej więcej ilość systemu korzeniowego, który się w niej znajduje. Jeśli byłoby posadzone drzewo z ponad metrową bryłą korzeniową, to jego korona byłaby kilkunastometrowa. To powinny być jeszcze większe drzewa, niż te, które zasadzają obecnie Kujawsko-Pomorskie Inwestycje Medyczne w Parku Tysiąclecia w miejsce drzew wyciętych przy szpitalu na Bielanach. A takich wielkich i dorodnych drzew w ogóle nie mamy na trasie wschodniej.

- Jakie ma pan dowody na to, że te drzewa były zasadzone niezgodnie ze specyfikacją zamówienia?

- Nie mam dowodów. Są przesłanki, które wskazują na to, że zostały zasadzone drzewa, które nie spełniały parametrów. Widać misę, która jest stworzona wokół drzewa i taka misa zwykle jest miejscem, gdzie została wsadzona bryła korzeniowa. Bryła korzeniowa jest otoczona palikami, które stabilizują drzewo. Palików nie wbija się jednak w bryłę korzeniową, bo to jest wbrew sztuce. W ramach kontroli zostały wykonane zdjęcia. Misy wokół drzew miały w granicach 60 cm, a nie 1,2 m, jak potwierdza protokół. Ale to nie wszystko, korony niektórych drzew wskazują na to, że zostały zasadzone w ogóle bez bryły korzeniowej. Drzewo z małą bryłą korzeniową lub takie, które jej nie ma, może kosztować kilkadziesiąt lub kilkaset złotych. Natomiast takie, które było wpisane w specyfikacji, czyli mające 1,2-metrową bryłę korzeniową, powinno kosztować tysiące złotych. Różnica jest ogromna. Prezydent odnosząc się do wyników kontroli, nie pokazał protokołów potwierdzających użycie właściwego materiału szkółkarskiego. Jego odpowiedź sugeruje, że nie da się tego dzisiaj zweryfikować. A to jest oczywista nieprawda.

- A skąd u pana taka wiedza dotycząca brył korzeniowych, mis czy wielkości koron drzew?

- Jestem przyrodniczym pasjonatem. Przyroda mnie bardzo interesuje. Z wykształcenia jestem leśnikiem. Mam ogród, w którym jest kilkaset krzewów róż i wiele cennych drzew. Od przedwojennych odmian jabłoni po tulipanowce czy czerwone kasztanowce.

- Są jakieś przesłanki do tego, żeby zawiadomić o tej sprawie prokuraturę?

- Nikt tego nie zrobił. Główną osobą, która powinna zgłosić to do prokuratury i która jest do tego zobligowana, żeby przeprowadzić kontrolę, jest prezydent Michał Zaleski. Tego oczywiście nie zrobił. Zapytałem wprost prezydenta, czy wszczął w tej sprawie kontrolę, odpowiedź brzmiała: "nie". Rozmawialiśmy o tym w lutym na komisji rewizyjnej. Dyrektor wydziału organizacji i kontroli Romuald Popławski powiedział, że się tym zainteresuje w listopadzie 2016 r. Od tego czasu prezydent o tym wiedział, bo nie wyobrażam sobie, że gdy mówimy o możliwości popełniania przestępstwa na kilka lub kilkanaście milionów złotych, dyrektor nie poinformował prezydenta o tym fakcie. Jeśli prezydent nie zgłosi tej sprawy do prokuratury, to my jako Czas Mieszkańców będziemy musieli się zastanowić, co zrobić z tą sprawą. Warto jednak zwrócić uwagę, że gdy zaczęliśmy interesować się tymi drzewami, to wymieniono wiele drzew na trasie wschodniej. W tym roku zostało tam zasadzonych ok. 200 nowych drzew.

- A może chodziło o oszczędności?

- Na zieleni nie można oszczędzać.

- Ma pan jakiś pomysł na zmianę?

- W Toruniu są dwie możliwości. Łatwiejsza, to powołanie nowego prezydenta, który będzie patrzył w nowatorski sposób na Toruń. Będzie wykorzystywał jego potencjał i szanse, a nie koncentrował się na zdobywaniu funduszy europejskich. W tym nikt obecnego prezydenta nie pokona. Trudniejsze zadanie to duża presja społeczna na obecnego prezydenta, żeby zmienił swoje podejście. I musimy to robić już teraz, nie czekając na wybory. Wesprzyjmy w tych działaniach Czas Mieszkańców.

(Rozmawiał Wojciech Giedrys)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(13)

BilBil

15 1

A na lubickij w stronę Lubicza na wylocie z Torunia suche drzewa 3 ról strasza i nikt ich nie usuwa . Czemu tam się nikt nie martwi ze na auto spadną ???? 09:22, 26.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

NostraNostra

3 16

Facet mówi że w Toruniu jest beton robiąc sobie foty na zielonym tle.... 12:51, 26.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

yaroyaro

1 10

Widać,że p.Cichowicz nie zna p.Prezydenta,skoro mówi takie bzdury!! 13:56, 26.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

CichoCicho

3 15

Bezrobotny promowany na prezydenta... Co za obciach. 14:24, 26.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Mieszkańców Kres Mieszkańców Kres

2 16

Chyba nie jest tak źle skoro udało się zrobić takie fantastycznie zielone zdjęcia... kampania czas start... 15:00, 26.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

alicja 52alicja 52

28 4

można nie lubić Cichowicza ale robi kawał dobrej roboty . kontrola prezydenta poczynań musi być i Cichowicz robi to społecznie 15:39, 26.06.2017

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

stanleystanley

3 13

Jakie społecznie. Jest radnym i dietę bierze. 15:55, 26.06.2017


AlAl

3 11

Facet rzuca podejrzenia bez pokrycia - byle być medialnym. 17:39, 26.06.2017


zielonozielono

3 17

ten Cichowicz ma tylko kiełbie we łbie ( swoim). 19:08, 26.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Maciej CichowiczMaciej Cichowicz

24 0

Z przykrością informuję, że zdjęcia klonów srebrzystych rosnących za mną, na zdjęciu, na Fosie Staromiejskiej to niestety zdjęcie historyczne. W sobotę zostały wycięte. Drzewa odchodzą tak jak ludzie, tylko, że drzewa to my wycinamy i powinniśmy to robić poza sezonem wegetacyjnym. 19:34, 26.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

wspólnik kornikawspólnik kornika

3 19

Typowy użyteczny idiota. Tylko dlaczego tu się marnuje, zamiast się przypiąć z tymi cwaniakami z green peaców do drzewa w Puszczy Białowieskiej marnuje się, leni się w Toruniu!
Przez lata obserwowałem te drzewa, jedno nie tak dawno się walnęło ze starości na styku sąd/areszt. Inne, lada moment zwaliłyby się w czasie wietrznych dni na ludzi i samochody! Co wtedy dyżurny Cichowicz zarzuciłby prezydentowi? Brak wyobraźni i szkodę; miasto zostałoby zaskarżone na setki tysięcy złotych jeśli nie miliony z tytułu odszkodowań. A gdyby kogoś przygniotło? Sprawa gardłowa. Cichowicz to klasyczny gęgacz. Tyle, że z jego bełkotu jak z kozła; ani mleka, ani mięsa. Lepiej, niechaj już ze swym teściem nieudacznikiem siedzą cicho. 21:13, 26.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

idolidol

2 0

niech prezydent przyjdzie na Działowskiego 8 i skosi te chwasty które rosną wokół budynku komunalnego. To wstyd aby tak zaniedbywać obszar. Na tle zieleni prowadzonej przez spółdzielnie Rubinkowo wypada to krytycznie poniżej zera 06:24, 28.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

idoluidolu

0 2

już idę, lece , pędzę kosić razem z big bratherem 07:21, 28.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%