Wojciech Peszyński dla Dzień Dobry Toruń: kampanii de facto nie mamy

Doktor Wojciech Peszyński, politolog z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK komentuje w wywiadzie dla ddtorun.pl kampanię do Parlamentu Europejskiego. Zapraszamy do lektury!

Kampania w Toruniu jest bierna. Niektórzy uważają, że nudna. Z czego to wynika?

Porównujemy ją do kampanii sprzed wyborów w październiku. Inna jest kampania w wyborach samorządowych, gdzie każdy kandydat ma dużo mniejszy okręg. Jego głównym środkiem przekazu jest reklama zewnętrzna w postaci plakatów. Zupełnie inaczej przekazuje się informacje w województwie. Komunikujemy się przez media masowe, tam płynie główny nurt. Do tego kampania bardzo się scentralizowała i już nas nie interesują kwestie okręgu, a te szczebla krajowego. To główny rdzeń komunikacji. Kandydatom z wyższych miejsc na listach nie opłaca się wydawać dużych pieniędzy na bilbordy. 

A dlaczego nie mówi się o tych sprawach europejskich, a porusza się tematy, które nie interesują Parlamentu Europejskiego?

To są wybory specyficzne. To nie jest tylko polska specyfika. Nie tylko my nie rozmawiamy o przyszłości Unii Europejskiej. W naszym kraju te wybory są dodatkowo preludium do najważniejszych wyborów w kraju - do parlamentu. Nie mamy de facto kampanii do Parlamentu Europejskiego. Kandydaci też traktują ją w wielu przypadkach jak możliwą promocję swojej osoby. Niedługo będą kandydować do sejmu, senatu lub w wyborach samorządowych. To nie są np. specjaliści prawa europejskiego. To jest wyjaśnienie.

Koalicja Europejska wycofała wielu doświadczonych europarlamentarzystów.

Tadeusz Zwiefka mógł kandydować, ale miejsce na liście byłoby dla niego niesatysfakcjonujące. KE jest tworem specyficznym. Pięć różnych partii, leżących na odległych biegunach. Nie zaspokoi on wszystkich ambicji personalnych. Każda partia chce przewodzić i stąd ktoś musiał być pokrzywdzony. W PiS przywództwo Jarosława Kaczyńskiego jest niekwestionowane, stąd łatwiej jest tą partią zarządzać. W KE takiej możliwości nie ma. Jak na te pięć podmiotów to i tak całkiem nieźle sobie radzi.

W tym roku z pewnością mamy trochę mniej spadochroniarzy niż w ostatnich wyborach do PE. Z czego to wynika?

To strategia kadrowa i niesatysfakcjonujący okręg, w którym do wygrania będą najpewniej trzy mandaty - dwa dla KE i jeden dla PiS. Osoby spoza okręgu dostawały tu prestiżowych porażek - Ryszard Czarnecki prawie mandat stracił, Jan Vincent Rostowski przegrał z Tadeuszem Zwiefką. W Bydgoszczy sam Janusz Zemke miał więcej głosów niż cała Platforma Obywatelska. To pokazało, że wyborcy się na to nie zgadzają. Mamy tu jednak jedną osobę, która z okręgu nie pochodzi - to Wanda Nowicka z Wiosny. 

Koalicja Europejska z dwoma mandatami i PiS z jednym  - możemy mówić o personaliach?

Konia z rzędem temu, kto wytypuje poprawnie te osoby. Można teoretycznie stwierdzić, że wejdzie Kosma Złotowski i Radosław Sikorski. Mam jednak swoich faworytów. W PiS jest to wspomniany Złotowski, Tomasz Latos i Zbigniew Girzyński. Girzyński rzadko wychodzi z telewizora. Dobrą kampanię prowadzi też Przemysław Przybylski i posłanka Joanna Borowiak, ale to wspomniana trójka powalczy najpewniej o mandat. W Koalicji Europejskiej jest oczywiście Radosław Sikorski, chociaż jego nie jestem pewien ze względu na skojarzenia z nieparlamentarnym i dosadnym językiem oraz przerwą w polityce. Pod uwagę trzeba brać też Janusza Zemke, mobilizującego wyborców lewicy i Krzysztofa Brejzę. Na pewno będzie silny w Inowrocławiu, gdzie prezydentem jest jego ojciec. Byłbym jednak ostrożny jeżeli chodzi o typowanie personaliów.