"Kościoły się utrzymają, my nie". Restauratorzy z Wrzosów drżą o swój los 

Zgłosili się do nas restauratorzy z osiedla Wrzosy. Jest tam kilka lokali serwujących głównie domowe obiady. Często to małe, rodzinne biznesy. Mimo to, w wielu przypadkach poświęcili oni całe swoje oszczędności na otwarcie biznesu. Przez pandemię liczą straty i zastanawiaj się ile jeszcze wytrzymają. Chcieliby jak najszybciej się otworzyć. 

Poniżej prezentujemy cały list od właścicieli jednego z lokali na Wrzosach.

Redakcjo,

to nasz krzyk rozpaczy.  Od kilki miesięcy jesteśmy bezsilni, z każdym dniem tracimy nadzieje na lepsze jutro. Od dłuższego czasu nie oglądamy już telewizji, nie słuchamy tego co przekazuje rząd. Nas praktycznie i tak już nie ma.

Lockdown i koronawirus zabrał nam niemal wszystko. Na nasz mały lokal pracowaliśmy przez lata, działał i teoretycznie nadal działa, ale wiadomo teraz tylko na wynos. Jak długo damy radę nie wiemy.

Przychodziło do nas sporo okolicznych mieszkańców, dużo przedsiębiorców brało jedzenie dla pracowników. Teraz kryzys i każdy się powoli wycofuje, wiadomo w tej sytuacji tną koszty. Klientów na wynos jest mało, obroty spadają, a musimy opłacić czynsz, prąd, kupić składniki.

Decydując się na działalność na wynos i dowozy też musieliśmy kupić auto, do tego paliwo, przecież wody tam nie lejemy.

Nie wiemy ile damy radę to utrzymać, też mamy rodziny, chce godnie żyć. Nie mówimy, że wirusa nie ma, sami znamy osoby, które go miały. Jednak zarówno my, jak i inni restauratorzy zawsze przestrzegaliśmy reżimu. Maseczki, odkażanie, to przecież też kosztowało. 

Jesteśmy wkurzeni na to, jak rząd traktuje branże gastro, w kościołach, czy marketach wirusa nie ma, a w lokalach już tak?

Przecież to chore, takie kościoły utrzymywały się przez lat i podczas wojny i komuny, teraz też sobie poradzą. Za marketami stoją wielkie pieniądze, a my? Bez ponownego otwarcia będziemy umierać z głodu.

Znamy wielu restauratorów, którzy przez wirusa i zamknięcie popadli w depresje, siedzimy na bombie. Tak się dłużej nie da żyć. 

Wiadomo są też właściciele restauracji w Toruniu, którzy i tak przetrwają i siedzą cicho, ale mają inne biznesy, restauracje prowadzą z pasji i jako dodatkowe źródło dochodów.

Dla nas to pasja i sentyment, ale też główne źródło dochodu. Z sentymentu rodziny nie wyżywimy. O tarczy antykryzysowej nawet szkoda mówić, bo to jakiś żart.

Politycy opozycji tak krytykują rząd a nam nie pomagają, tylko prowadzą wywody w telewizji. Jedynie Konfederacja coś robi w tym temacie, ale co oni mogą sami.

Ostatecznie będzie trzeba wyjść na ulice i palić opony, bo każdy chce żyć. Błagamy rząd o ponowne otwarcie.

Skromni restauratorzy z Wrzosów

Co myślicie na ten temat?

[ALERT]1617966633526[/ALERT]