Sanie i kuligi na głównych ulicach miasta, zaspy zalegające na chodnikach, śnieg skrzypiący pod butami. Tak wyglądały kiedyś zimy w mieście. Czy taki widok powróci kiedyś do Torunia? Póki co, dawne zabawy na śniegu możemy podziwiać ze starych fotografii.
W przedwojennym Toruniu w zimie po ulicach można było jeździć saniami, kiedy to ku uciesze lokalnej dzieciarni odbywały się kuligi. Po wojnie też były piękne zimy. Mróz z małymi przerwami trzymał od grudnia do lutego.
W mieście nie było stoków narciarskich, a na wyjazdy w góry niewielu w latach powojennych mogło sobie pozwolić. Dzieciom i młodzieży wystarczyły jednak pagórki w rejonie dzisiejszych ulic Bema i Kraszewskiego. Tor saneczkowy „Rudelka” był niegdyś miejscem zimowych zabaw wszystkich dzieci z Bydgoskiego i Chełmińskiego Przedmieścia. Takie obrazy możemy podziwiać dzięki pracy pana Andrzeja Kamińskiego, najsłynniejszego fotografa, który utrwalił historię Torunia w swoim albumie.
- Dawniej zimy były śnieżne i mroźne, pogoda umożliwiała nam zabawy na śniegu. Najpopularniejsze były sanki. Chodziliśmy na pobliskie górki, były to puste pola, tereny pod zabudowę dzisiejszych blokowisk. Ubrani w płaszczyki uszyte z wełny, szaliki, czapki i rękawiczki z jednym palcem zrobione na drutach przez mamę lub babcię – z sentymentem opowiada pan Stanisław, dziś już wiekowy, starszy pan. – Miejskie górki nie były zbyt wysokie. Zjeżdżało się na sankach kilka metrów, a później z mozołem w śnieżnych zaspach wciągało się sanki pod górę. Jak spadło się z sanek i one uderzyły w plecy, to zabawa bywała bolesna. Kończyła się wieloma siniakami na całym ciele. Po powrocie do domu mama suszyła nasze przemoknięte i twarde od lodu ubrania a my siedząc przy piecu rozgrzewaliśmy się gorącą herbatą.
W lasach koło Barbarki, w latach 70-tych były organizowane kuligi przez Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej, co również uwiecznił pan Andrzej Kamiński.
- Teraz zimy są inne, szare i ponure, dzieci nie wiedzą co to śnieg, przemoczone ubranie, zziębnięte policzki i frajda z lepienia bałwana, czy zjazd na sankach. Teraz oglądają zimę z ekranów swoich telefonów, a ci zamożniejsi jeżdżą ze swoimi rodzicami na narty do Włoch czy Szwajcarii. Nikt – z pokolenia moich wnuków – nie wie co to kulig, a szkoda – dodaje z rozrzewnieniem pan Stanisław.
[ALERT]1577950501221[/ALERT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz