Zamknij

?Nie o zemstę ale o pamięć wołają groby??. Jesień 1939 roku w Toruniu

08:40, 24.10.2017
Skomentuj Fot. Nadesłane Fot. Nadesłane
reo

Październik jest szczególnym miesiącem w pamięci zbiorowej mieszkańców Torunia. Dokładnie przed 78-laty miały miejsce straszne wydarzenia, o których dziś nie możemy zapomnieć. I to nie tylko ziemia toruńskiej Barbarki przyzywa nas do pamięci i skłania do modlitwy za tych, których jedyną winą było to, że byli Polakami. 

W czasie trwającej kampanii wrześniowej, kiedy polski żołnierz – nie tracąc nadziei – bił się o każdą grudę polskiej ziemi; do Torunia wkroczyły oddziały Wermachtu i rozpoczęły niemiecką okupację miasta. W mieście zorganizowała się pomocnicza formacja policyjna złożona z miejscowych Niemców, którą następnie przekształcono w organizację paramilitarną Selbstschutz. Zapiszą się w pamięci torunian przemocą i śmiercią. Organizacja ta wspierała oddziały wojskowe i siły policyjne. Jej przywódcą na miasto i powiat Toruń został Hellmuth Curt Zaporowicz, syn toruńskiego urzędnika sprzed I wojny.

Fot. Nadesana

Masowe i planowane aresztowania miały miejsce w Toruniu i okolicznych miejscowościach miedzy 17 a 19 października 1939 r. Zatrzymano wtedy przede wszystkim polską inteligencję i tych, których określano jako aktyw społeczno-polityczny. Aresztowanych transportowano do Fortu VII. Wśród uwięzionych przeważali zdecydowanie mężczyźni, w tym młodzi chłopcy poniżej 20 roku życia, jak i osoby powyżej 70-tki. Kobiet w różnym wieku było ponad 50, przede wszystkim były to nauczycielki i kilkanaście kobiet żydowskich. 

Pierwsza egzekucja więźniów Fortu VII nastąpiła 28 października 1939 roku w podtoruńskim lesie Barbarka. Dalsze egzekucje więźniów odbywały się w następujących dniach: 31 października, 8, 15, 22, 25, 29 listopada, ostatnia 6 grudnia – jako odwet za śmierć Niemca.  Na miejsce egzekucji ofiary przewożono ciężarówkami należącymi do toruńskiej firmy handlującej bekonem Jaugsch Bacon-Export. Szczelnie zakryte plandekami wiozły skazańców na śmierć. 

Fot. Nadesłana

O ostatnich godzinach więźniów przeznaczonych do eksterminacji wspominał w swojej książce (Nr 20998 opowiada) ks. W. Gajdus: „W drzwiach staje jeden z sztabu. W ręce trzyma listę ze spisem. Zawiadamia sucho i spokojnie, że ci, których nazwiska za chwilę wymieni, mają przygotować się do drogi, zabierając ze sobą garderobę i rzeczy, i stanąć w korytarzu w szeregu (…). Z dala, z ukrycia widziałem, jak ich wyprowadzali pięknych, młodych i silnych. Gdy wyszli na światło dzienne, mrużyli oczy niezwyczajni światła i szli jak po omacku, jakby oślepli. Ale krokiem równym, twardym, poważni, skupieni, tak jak trzeba iść na spotkanie Boga”.

Walenty Kluska, jesienią 1939 roku pracował na terenie lasu Barbarka, pamięta scenę rozstrzelania: „Przyjechałem raz do pracy szybciej. Do lasu wjechał samochód, z którego wysiadło sześciu chłopów, dwóch w mundurach. Tych sześciu wykopało dół. Myślałem, że dla siebie. Wtedy zajechał drugi samochód: też sześciu chłopa i sześciu umundurowanych (jeden na jeden). Postawili ich przed rowem, tyłem do strzelających i z tyłu do nich strzelali.”

Ofiary mordowano strzałami karabinowymi z odległości ok. 8 metrów. Rannych dobijano strzałami pistoletowymi. Ciała zakopywano we wcześniej przygotowanych dołach...  Jak śpiewał Kaczmarski: „Jeszcze rosną drzewa które to widziały/ jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi/ Niebo zna język, w którym komendy padały/ nim padły wystrzały którymi wciąż brzmi.”

Fot. Nadesłana

Jesień 1939 roku była najbardziej tragicznym okresem w latach okupacji niemieckiej dla ludności polskiej Torunia i powiatu toruńskiego. Okupanci niemieccy aresztowali wówczas i przetrzymywali w więzieniu przy ul. Piekary oraz w Forcie VII co najmniej 1500 Polaków i do końca 1939 roku w zbiorowych i pojedynczych egzekucjach zamordowali około 700 spośród nich. Wszyscy zginęli bez postępowania sądowego. 

Jednak to nie tylko lasy Barbarki były miejscem kaźni. Pierwsze straty osobowe mieszkańcy Torunia ponieśli w wyniku bombardowań lotnictwa niemieckiego. Kolejne – znane nam osoby z imienia i nazwiska – zginęły rozstrzelane na Rubinkowie. Byli to Tadeusz Drzewucki – lat 31, Leon Kurzawa – lat 37, Kazimierz Lewandowski – lat 16, Czesław Piątkowski – lat 19 i Kazimierz Winiarski – lat 16. Egzekucję przeżył Jan Lewandowski, który po wojnie zeznał, że był to odwet za splądrowanie przez nieznanych sprawców sklepu należącego do Niemca, na krótko przed wkroczeniem Niemców. Miejsce egzekucji upamiętnia tablica.

Od przełomu listopada i grudnia 1939 roku niemieckie władze okupacyjne zaniechały przeprowadzania w Toruniu masowych egzekucji i zmieniły formy eksterminacji. Dominowały odtąd skierowania do obozów pracy i koncentracyjnych. Aresztowania ludności polskiej w latach 1940 – 1945 miały zróżnicowane przyczyny, a w tym przede wszystkim: zaangażowanie w działalność konspiracyjną, sabotaż, uchylanie się od pracy, nielegalny handel, wypowiedzi antyniemieckie – ale o tym innym razem. Jest to również temat warty przypomnienia, szczególnie dziś. 

(AŚ)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

pamięćpamięć

5 1

O tym trzeba ciągle przypominać, że tych zbrodni nie dokonali jacyś nazi, lecz konkretni, często znani z imienia i nazwiska Niemcy, owocześni sąsiedzi mordowanych Polaków. 10:41, 24.10.2017

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

do pamietacdo pamietac

3 1

brawo! celna uwaga! sąsiedzi zabijali sasiadów! 11:52, 24.10.2017


BarbarkaBarbarka

2 0

Ba barbarce bedzie wystawa o tych sasiadach, co zatlukli swoich... 07:53, 27.10.2017


reo

jolojolo

4 0

Nie o zemstę ale o pamięć wołają groby? - piękne i trafne słowa! 14:03, 25.10.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%