Zamknij

"Szefowa wołała: - Twoje pomysły są g*wno warte!" A to był dopiero początek. Gdzie zaczyna się mobbing?

08:00, 18.11.2016 Joanna Borkowska, radca prawny
Skomentuj Jakie zachowanie można nazwać mobbingiem? fot. depositphotos.com Jakie zachowanie można nazwać mobbingiem? fot. depositphotos.com

W sądzie poniżani pracownicy dowiadują się, że wyzwiska, wulgaryzmy i krzyki wprawdzie nie powinny mieć miejsca w pracy, ale… zazwyczaj są usprawiedliwione. Wszak przełożony ma prawo się zdenerwować, zwłaszcza jak sprawy nie idą po jego myśli. Pracownik jest najczęściej takim postawieniem sprawy bardzo zaskoczony.

Anna ma 42 lata, z wykształcenia jest ekonomistką, ma duże doświadczenie w swoim zawodzie. Jest zadbaną, atrakcyjną kobietą, którą wielu postrzega jako niepoprawną optymistkę. Rzeczywistość wygląda inaczej: „Staram się trzymać w pionie, głównie dla dzieci" – tłumaczy, odpalając jednego papierosa od drugiego – „w rzeczywistości jestem psychicznie wykończona, nic już mnie nie cieszy.”

Anna przez ostatnich kilka lat pracowała w dużej, lokalnej firmie. Kilka dni temu zdecydowała się odejść z pracy, wypowiedziała umowę z winy pracodawcy. Przyczyna: długotrwały mobbing. Gdy już zrobiła ten krok, pojawiły się wątpliwości. Czy miała do tego prawo? A może te wszystkie kierowane w jej stronę obelgi, zastraszanie czy pomijanie przy awansach i premiach to normalna polityka kadrowa? A może nie sprawdziła się w tej pracy? Wielogodzinne rozmowy z psychologiem pozwoliły jej uporządkować myśli i zrozumieć, że padła ofiarą niewłaściwych praktyk. Dodatkowo niezgodnych z prawem.

„Jesteś do niczego”

Kiedy to się zaczęło? Anna długo się zastanawia, ale ostatecznie nie potrafi wskazać jakiegoś przełomowego wydarzenia. Może wtedy, gdy odważyła się jej sprzeciwić na zebraniu? Albo wtedy, gdy osobiście przekazała prezesowi informacje o udanym projekcie, pomijając swoją szefową? A może wtedy, gdy na Facebooku opublikowała kilka zdjęć z rodzinnego wypadu do Hiszpanii, co jej przełożona skwitowała kilkoma kąśliwymi uwagami? Teraz to nie ma znaczenia. Anna jest pewna: o wiele za długo znosiła to wszystko. Bardzo żałuje, że nie zareagowała wcześniej.

 „Twoje pomysły są g… warte”, „znowu się wystroiłaś w tę kieckę z przeceny?”, „powinnaś pracować fizycznie, myślenie jest nie dla ciebie” – tego typu uwagi Anna słyszała kilka razy dziennie od swojej bezpośredniej przełożonej. Wypowiadane najczęściej w obecności współpracowników, miały ośmieszyć Annę i udowodnić jej, że do niczego się nie nadaje.

- Początkowo nie reagowałam i teraz wiem, że to był błąd. Szefowa widząc moją bezczynność z każdym dniem pozwalała sobie na więcej. Koleżanki z pracy widziały tę niechęć i też zaczęły się ode mnie odsuwać. Zaczęły się migrenowe bóle głowy, często w pracy brakowało mi tchu. A to był dopiero początek… - opowiada Anna.

Premia? Zapomnij

Anna wspomina, że na słownych uszczypliwościach się nie skończyło. Niedługo później została pozbawiona premii, szefowa pominęła tylko ją z całego zespołu przy podziale nagród, nie było mowy o jakiejkolwiek podwyżce. Nigdy nie usłyszała rzeczowego wyjaśnienia, dlaczego jest tak traktowana. Ale sukcesem dla niej było już to, że odważyła się zapytać o przyczyny dyskryminacji. Gdy pewnego dnia usłyszała, że nic jej się nie należy i najlepiej by było, gdyby się zwolniła – po raz pierwszy pomyślała o mobbingu.

Według art. 943 § 2 kodeksu pracy mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.

Wulgaryzmy w pracy to nie mobbing

Pojęcie mobbingu funkcjonuje w kodeksie pracy od wielu lat i zakorzeniło się już w świadomości pracodawców i pracowników. Wydaje się, że pracownik nie pozostaje bezbronny, a w razie sporu z pracodawcą ma szansę wywalczenia przed sądem godziwego odszkodowania. Praktyka sądowa pokazuje, że nie jest to takie proste:

- Mobbing? Nie podjąłbym się takiej sprawy, chyba że pracownik miałby naprawdę mocne dowody – przyznaje jeden z toruńskich adwokatów. –  Z mojej praktyki wynika, że sądy rzadko stają po stronie pracownika, a w ewentualnym sporze to on musi udowodnić, że naganne praktyki miały miejsce. Tymczasem okazuje się, że jest to bardzo trudne, bo mobbing najczęściej ma miejsce w sytuacjach, gdy ofiara i oprawca są sami, bez świadków.

Co więcej – często dopiero w sądzie pracownicy dowiadują się, że wyzwiska, wulgaryzmy i krzyki wprawdzie nie powinny mieć miejsca w pracy, ale… zazwyczaj są usprawiedliwione. Wszak przełożony ma prawo się zdenerwować, zwłaszcza jak sprawy nie idą po jego myśli.

Poniżany pracownik, który skierował do sądu sprawę przeciwko pracodawcy, może być takim postawieniem sprawy bardzo zaskoczony. A Sąd Najwyższy konsekwentnie utrzymuje, że mobbing to wyłącznie skrajne, długotrwałe przypadki szykan i poniżania:   

Wulgaryzmy, krytykowanie kierownika w obecności podwładnych i odczuwane również przez innych pracowników jako poniżające kierownika zachowanie dyrektora ewidentnie naruszało godność pracowniczą kierownika i nie powinno mieć miejsca. Naruszanie godności pracowniczej w stosunkowo krótkim okresie w czasie wykonywania pilnych i stresujących zadań nie powinno być jednak utożsamiane z mobbingiem – orzekł Sąd Najwyższy w 2015 roku.

Kłopoty ze zdrowiem

Anna wspomina, że po kilku miesiącach pracy w takiej atmosferze nie miała już siły wstawać rano z łóżka. Praca nie dawała jej jakiejkolwiek satysfakcji, coraz częściej się przeziębiała, cierpiała także na silne na bóle głowy. Co gorsza: zaczęła wierzyć, ze jest do niczego i nigdzie nie znajdzie już pracy. Nie wie, jak sprawy potoczyłyby się dalej, gdyby pewnego dnia nie trafiła do szpitala z silnym bólem w klatce piersiowej. „Silna nerwica lękowa” – usłyszała od lekarza. Zrozumiała, że nie może dalej ryzykować swojego zdrowia. Złożyła wypowiedzenie.

"Pracownik, u którego mobbing wywołał rozstrój zdrowia, może dochodzić od pracodawcy odpowiedniej sumy tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Pracownik, który wskutek mobbingu rozwiązał umowę o pracę, ma prawo dochodzić od pracodawcy odszkodowania w wysokości nie niższej niż minimalne wynagrodzenie za pracę, ustalane na podstawie odrębnych przepisów" – czytamy w kodeksie pracy.

Anna przyznaje, że nie ma siły na walkę z pracodawcą. Rozmawiała z prezesem firmy, wyjaśniła przyczyny swojej decyzji. Nie usłyszała nawet słowa „przepraszam”. Ani od prezesa, ani od swojej przełożonej, która ją dręczyła przez wiele miesięcy. „Niczego już nie oczekuję. Z pomocą psychologa chcę już tylko odzyskać spokój” – mówi.

[ZT]2762[/ZT]

Jej była szefowa niedawno awansowała, aktualnie zarządza grupą kilkudziesięciu pracowników. Podobno na razie nikt się nie skarży.

 

(Joanna Borkowska, radca prawny)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

UżytkownikUżytkownik

Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.


reo

pensumpensum

2 1

Cham zawsze chamem! na wieki, wieków!(Amen). Taaa! w wielu firmach te prymitywne zachowania, wyzwiska, bluzgi, mobbing-seksizm to niestety norma. Wszechwładne chamstwo! A szczególnie przełożone-szefowe- kobiety dla podwładnych kobiet bywają wyjątkowo wulgarne! Niestety tzw IIIRP to przedłużenie w wielu dziedzinach prl.u! 16:32, 18.11.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%