Rozmowa z Adrianem Miedziński, który po 20 – letniej przygodzie z Toruniem zmienia otoczenie i przenosi się do Częstochowy.
To była najtrudniejsza decyzja w twojej sportowej karierze?
Zdecydowanie. To nie zmiana rękawiczek. Od 12 roku życia startuje na żużlu i cały czas byłem związany z Toruniem. Już kilkukrotnie pojawiały się propozycje odejścia z Torunia, ale zawsze ten sentyment wygrywał. Ten sezon był dla mnie ciężki, głównie ze względu kontuzję, ale też sytuację, w jakiej znalazł się klub. W pewnym momencie człowiek dochodzi jednak do wniosku, że trzeba zrobić coś innego. Zazwyczaj zmiany dobrze wpływają na sportowców. Z tego miejsca chciałbym podziękować zarządowi klubu, wszystkim sponsorom, którzy byli ze mną na dobre i na złe oraz kibicom, dla których się ścigałem. Te wszystkie wpisy, które dostawałem od nich w ostatnich czasie dodawały mi skrzydeł. To bardzo miłe.
Co zdecydowało o transferze do Częstochowy? Finanse, walka o skład w zespole „Aniołów”?
Tu nie chodzi o kwestie finansowe, ani gwarancje startów. Znam swoją wartość. Pewne wnioski i przemyślenia zachowam dla siebie. Podjąłem taką decyzję i tyle. Nie ma co ciągnąć tego tematu. Rozstajemy się w zgodzie. Za rok może wrócę, może nie. Zobaczymy, co będzie. Drzwi są otwarte. To nie jest tak, że Toruń jest mi od teraz obojętny. Cały czas będę trzymał za chłopaków kciuki i jednocześnie wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię w Częstochowie. Były też inne możliwości, ale nie rozważałem ich za bardzo. Moim celem nie było bieganie po Polsce i podbijanie warunków. To jest nie fair.
Jakie są twoje oczekiwania wobec nowego sezonu, nowej drużyny?
W Częstochowie jest fajna atmosfera, co mogę potwierdzić poprzez spotkania, które odbyliśmy do tej pory. Chciałbym być solidnym punktem drużyny i zniwelować te błędy, które popełniałem w ostatnim czasie. Muszę popracować nad strefą mentalną. Każda zmiana otoczenia powoduje dodatkową mobilizację.
Wiadomo, że relacje na linii Toruń - Częstochowa nigdy nie należały do łatwych. Chciałbyś w tym momencie coś powiedzieć kibicom z Częstochowy?
Nie mogę nic im powiedzieć. Będę się starał zadowolić ich swoją dobrą jazdą. Reszta się sama ułoży.
Jak zapamiętasz te 20 lat w klubie z Torunia? Były wzloty i upadki.
Wiele było takich momentów. Na pewno w głowie mam cały czas stary stadion, na którym święciłem największe triumfy. Fajnie też się wraca pamięcią do momentów, gdy nie miałem jeszcze licencji żużlowej. Była ciekawa ekipa chłopaków, z którymi jeździło się na obozy. Z kolei 2006 i tegoroczny sezon to były najcięższe sezony w Toruniu. W 2006 roku sytuacja była o tyle inna, że nie było pieniędzy w klubie. Po wygraniu barażów przyszłość klubu wisiała na włosku.
Cpress10:45, 13.11.2017
0 0
Adrian zawsze będziesz mile witany w Toruniu. 10:45, 13.11.2017