Kolory, kształty i sceneria, którą aż chce się przytulić. Jak dorośli widzowie reagują na Przytulaki, spektakl dla naj najów? Zdecydowanie im zazdroszczą! A grupa docelowa? Niezmiennie jest zachwycona, nie tylko dekoracjami.
Spektakl, którego premiera odbyła się w grudniu 2011 roku, był pierwszą w Toruniu inscenizacją z nurtu tak zwanego teatru inicjacyjnego. Inicjatorami tego przedstawienia była trojka aktorów Teatru Baj Pomorski – Marta Parfieniuk-Białowicz, Edyta Soboczyńska i Mariusz Wójtowicz. Oni także wyreżyserowali spektakl i do dzisiaj występują przed dziećmi jako Ala, Ola i Jaś.
Kawiarnia teatralna wyłożona miękkim podłożem, przypominającym gąbkę. Wszystko po to, aby widzowie mogli swobodnie pobiegać w samych skarpetkach. Jest kolorowo, ale nie nachalnie, uwagę naj najmłodszych, i nie tylko, widzów przykuwa wielki arbuz. Scenografia projektu Krzysztofa Białowicza opiera się na kilku kolorach i kształtach. Tylko albo aż! Zaczyna grać muzyka i widzimy dwie wbiegające na scenę dziewczynki – Alę i Olę. „A Ku Ku!” woła ktoś po chwili, nie do końca wiadomo skąd? To Jaś, ich przyjaciel, trzeci z Przytulaków. Wspólnie śpiewają, tańczą i przykuwają uwagę dzieci, z których najstarsi mają zaledwie cztery lata i to przez około 20 minut! Wydaje się to niewykonalne? A jednak w Teatrze Baj Pomorski się udało!
fot. Tomasz Berent
Aktorzy są w swoich dziecięcych kreacjach bardzo naturalni. Dziecko nie widzi w nich dziwnie ubranego „dorosłego” tylko kogoś, na kogo widok mają ochotę powiedzieć „WOW!”. Całe wrażenie potęguje muzyka, skomponowana przez Magdalenę Miszewską-Zasadną. Po kilku minutach mamy ochotę śpiewać z aktorami „Przytulaki, Przytulaki, są jak raki nieboraki”. I tak naprawdę to strasznie im zazdrościmy… Rekwizytów – zielonego kwiatka, żółtej cytryny czy czerwonego serca. O tak! Serca najbardziej.
Trójka bohaterów przyprowadza swoich „przyjaciół” – zwierzaki. Piękne i kolorowe. Jest mysz, kot, świnka, pies czy kogut a wcześniej ryby z trójkątów i nawet latawiec, zielony!
Te momenty spektaklu pokazują jak doskonale aktorzy radzą sobie z trudną sztuką animacji – całkiem prawdopodobne, że w innych rękach kilka kółek, kwadratów i trójkątów nie byłoby lokomotywą, tylko jakimś nieporozumieniem.
fot. Tomasz Berent
Twórcom Przytulaków udała się najtrudniejsza rzecz w postępowaniu, z tak małym i niecierpliwym widzem – naprawdę zafascynowali naj najmłodsze dzieciaki. Po oklaskach i ukłonach czeka je miła niespodzianka… Nie ma kurtyny, nikt nie każe im wychodzić, wręcz przeciwnie! Aktorzy zapraszają swoich „widzów” na scenę. Bawią się z nimi, pozwalają dotykać rekwizytów, nawet wielkiego arbuza! Jest dużo śmiechu, nikt nie wychodzi smutny.
I tak było już 100 razy, z czego znaczna grupa widzów , obejrzała spektakl więcej niż raz, rekordziści zbliżają się do dziesięciu, a może już to magiczne dziesięć przekroczyli? Na czym polega fenomen spektaklu? To wiara w ideę i możliwości teatru, który jest miejscem dialogu również z tymi naj najmłodszymi. Sami naj najmłodsi widzowie z kolei nie tylko świetnie się bawili ale także, zupełnie przy okazji, czegoś się uczą. No i nie mogę się doczekać, aż będą mogli wrócić i po raz kolejny posłuchać, co do powiedzenia mają Ala, Ola i Jaś?
amberka17:56, 09.11.2015
2 0
Fenomen tego przedstawienia widać chociażby po tym, jak trudno zdobyć bilety. Niektóre dzieci oglądają przedstawienie kilka razy i nadal nie są znudzone. A z okazji setnego spektaklu dzieciaki zajadały się piernikami :) 17:56, 09.11.2015
Ted18:40, 09.11.2015
1 0
Fajne te nasze przytulaki 18:40, 09.11.2015
Iowa17:44, 06.01.2016
0 0
Przytulaki rządzą ;) 17:44, 06.01.2016